~12~

365 14 30
                                    

Lauren POV:

Siedzę nad kolejną książką i uczę się zagadnień na kolejne zajęcia, warto być do przodu z materiałem, wtedy mam więcej czasu przed zaliczeniami i mniej stresu. Poza tym, ucząc się nie muszę myśleć o mało ważnych problemach, które i tak zadręczają moją głowę.

Dochodzi już 23 a Michelle dalej nie ma, mimo iż nie chce martwię się o nią.

Jak na zawołanie dziewczyna wchodzi do naszego pokoju a raczej zatacza się pijana, ma na ustach rozmazaną szminkę i kilka niewyraźnych lekkich malinek w okolicach dekoltu.

Przyznam szczerze, że po tym co mnie dzisiaj z nią spotkało myślałam, że zbliżyliśmy się na jakimś etapie, ale czy faktycznie oczekiwałam, że dziewczyna się dla mnie zmieni? Możliwe, ale nie będę teraz o tym rozmyślać.

Zastanawiam się tylko czy jest z siebie dumna i odezwie się do mnie jutro.

-Nie przywitasz się nawet? - Pyta pół bełkotem, zbliżając się do mnie.

-Nie Miller i odejdź bo śmierdzi od ciebie jak od menela.

-Nieprawda, ładnie pachnę, wypsikałam się przed wyjściem.

-Nie obchodzi mnie to gdzie byłaś i co robiłaś, dlatego zajmij się sobą i daj mi spokój. - Odpowiadam sfrustrowana wychodząc z pokoju.

Kilka kroków dalej wchodzę do pokoju Adie w którym widzę Hannah ze swoją dziewczyną i Adie z Rose.

Oh jak kurwa romantycznie.

-Hej Lauren co cię do nas sprowadza? - Pyta zadowolona brunetka.

-Fajki. - Odpowiadam.

-Ty nie palisz. - Mówi unosząc brew ku górze.

-No patrz nawyki się zmieniają. - Wchodzę w głąb pokoju i zabieram paczkę z szafki nocnej Adie.

-Co się stało? - Pyta.

-Michelle się stała, ale nie ma co się nad tym rozwodzić kazałaś mi nie przychodzić do ciebie kiedy będę miała jakiś problem związany z nią. - Rzucam po czym wychodzę z pokoju ignorując spojrzenie przyjaciółki.

Zachowałam się jak ostatnia suka, ale jestem naprawdę wściekła? Nawet nie, bardziej rozdarta i zawiedziona. Najbardziej nie dopuszczam do siebie myśli, że mogłam być tak naiwna i uwierzyć w to, że Michelle naprawdę o mnie dba. Jak widać się przeliczyłam, ale myśle, że wyjdzie mi to na dobre.

Wchodzę na coś co ma przypominać ,,taras" i siadam wygodnie na jednym z obskurnych podartych foteli przy małym stoliku kawowym. A raczej kawałku palety która jest podpisana markerem jako ,,stolik kawowy"

Wyciągam papierosa z paczki i bez wahania wkładam go w usta odpalając nieprzyjemną truciznę.

Zaciągam się dymem, który drażni moje płuca, ale jak na pierwszy raz jest dosyć znośny. Lekki kaszel opuszcza moje gardło a ja czuje gorycz tego obrzydliwego smaku.

-Ohyda. - Mówię sama do siebie.

-Nie da się ukryć istnieje smaczniejszy zamiennik, ale od tego trudno się oderwać. - Odpowiada mi jakiś melodyjny głos za plecami.

Nie muszę się nawet odwracać bo postać idzie wolnym krokiem w kierunku balustrady a ja w sylwetce chłopaka dostrzegam Thomasa, którego nie zdążyłam jeszcze poznać za dobrze. Chociażby dlatego, że chłopak jest naprawdę cichy w towarzystwie. Coś jak Hannah.

-Ta. - Rzucam od niechcenia.

-Zły wieczór co? - Zagaduje odpalając papierosa i odwracając się w moja stronę. Ciało chłopaka jest pokryte różnorakimi tatuażami chociaż najbardziej nieapetycznym jest pająk na środku jego klatki piersiowej.

New experienceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz