~38~

272 7 1
                                    

Zajęcia się kończą a ja wraz z Evie wychodzimy z sali, dziewczyna jest dziwnie zamyślona.

-Coś cię drażni widzę to. - Mówię przechodząc przez korytarz.

-Nic mi nie jest. To ty jesteś bardziej milcząca niż zwykle. - Wzrusza ramionami dalej uporczywie szukając czegoś w telefonie.

-Oh weź kurwa. Co mam ci powiedzieć? że nie wiem jak pogodzić pracę z przyjściem Lauren WŁAŚNIE DO MOJEJ PRACY?! I że to jest głównym powodem mojego stresu?

-Po pierwsze nie podnoś na mnie głosu a po drugie to nie moja wina, że zbyt długo z tym zwlekałaś Michelle, za głupotę się płaci. - Dziewczyna wywraca oczami a jej obojętność jest bardziej wkurwiająca niż moge na to narzekać.

-Jak tam sobie chcesz, takie rady moge sobie wsadzić w dupe.

-Przestań być taką egoistką patrzącą tylko na swoje problemy, zjebałaś pogódź się z tym i miej nadzieje, że Lauren to zaakceptuje, nikt normalny nie powiedziałby. Hej jestem Michelle wiesz, że prowadzę kartel narkotykowy i nielgalnie handluje bronią? Może się zaprzyjaźnimy?

-Powiedzenie jej prawdy nie wchodzi w gre. - Odpowidam krótko dalej stojąc przy swoim. - Poza tym ja nie mam kartelu narkotykowego.

-A co wchodzi w grę? Udawanie, że masz idealne życie? Okey załóżmy taki scenariusz. Jesteś z Lauren układa wam sie, już powiedzmy dwa lata jesteście razem, ona się o tym dowie, myślisz, że jak zareaguje? Przywyknie do tego? Stwierdzi, że przecież jesteście razem to chuj i tak z toba będzie mimo, że przez taki czas ją okłamywałaś? Nie Michelle nie będzie tak, zostawi cię w pizdu, znajdzie sobie kogoś kto ją doceni i tyle cie widzieli. A ty będziesz samotna złapią cię wylądujesz na śledczym na 3 miesiące i cię zamkną i wyrok dostaniesz i życie sobie zmarnujesz!

Gdy dziewczyna kończy swoją wiązankę wybucham głośnym śmiechem, jej ostatnie zdanie o areszcie śledczym było przezabawne.

-To nie było śmieszne to są fakty. - Mówi poprawiając włosy w przedniej kamerce telefonu.

-Evie, daj mi działać samej okey, w razie czego będziesz interweniować.

-,,Interweniować" czyli ratować ci dupe i związek. Żaden problem.

-W końcu po coś cię mam skarbie. - Uśmiecham się i żegnam z dziewczyną krótkim uściskiem, po czym idę w stronę sali w której Lauren ma zajęcia.

Po dłuższej chwili nie widząc nigdzie dziewczyny decyduje się wejść do sali w której widzę brunetkę z jakąś dziewczyną u boku co mocno mnie irytuje.

Dziewczyna wymienia kilka zdań z blondynką po czym wesoło idzie w moim kierunku.

-Długo tak stoisz? - Pyta nie będąc zaskoczoną moim przyjściem.

-Wystarczająco żeby za tobą zatęsknić. - Uśmiecham się i łapiąc dziewczynę za rękę wychodzę z sali.

Po wyjściu daje jej krótkiego buziaka i wręczam jej to na co miała dzisiaj ochotę.

-Chciałam jabłkowy. - Mówi z grymasem na twarzy, spoglądając na pomarańczowy sok w małym kartoniku.

-Ale nie było kochanie. - Wyrzucam ręce w powietrze dokładnie przyglądając się dziewczynie, która wygodnie opiera się na moim ramieniu.

-Boli brzuszek Lauren głodna. - Gdy wypowiada to zdanie nagle w głowie zapala mi się czerwona lampka.

-Masz okres prawda? - Pytam masując delikatnie jej szyje.

Dziewczyna jedynie kiwa głową i smutnieje co daje mi jasny znak, żeby zabrać ją na dobre jedzenie.

-Makaron z krewetkami? - Pytam, a ta jedynie znowu kiwa głową.

Chwytam mocniej rękę dziewczyny i prowadzę ją w stronę wyjścia wiedząc już gdzie ją zabiorę.

-Michelle.

-Tak?

-Twoi rodzice będą jutro w kasynie? - Pyta wyraźnie zainteresowana.

-Myślę, że tak, często tam ze mną przebywają, moja matka to księgowa więc ma sporo spraw do załatwiania względem mojego kasyna.

-Rozumiem, po prostu po ostatnim spotkaniu będę pewnie, dziwnie się czuć w ich towarzystwie.

-Nie przejmuj się. - Delikatnie całuję dziewczynę, gdy ta opiera się o mój samochód i mocniej przyciąga moje ciało do siebie.

Zaciskam dłonie na biodrach Lauren i coraz zachłanniej zaczynam całować jej usta, gdy coś a raczej ktoś przeszkadza mi w moim zajęciu.

-Przestań gwałcić usta Lauren mam do ciebie sprawę. - Adie... zawsze przyjdzie gdy nie trzeba.

-Ważne? - Pytam sfrustrowana.

-Tak, przyjdź do mnie dzisiaj o 18 do pokoju obgadamy to. - Mówi po czym odchodzi w nieznanym mi kierunku z jakąś nową dziewczyną której imienia nie zapamiętam.

-Ukrywasz coś? - Pyta podejrzliwie brunetka.

-Wiele rzeczy. - Przyznaje żartobliwie, choć nie ma w tym ani grama żartu.

Dostaje uderzenie w ramie a za chwile dziewczyna znika za drzwiami samochodu do którego wsiadam z uśmiechem.

***

Lauren POV

Siedzę tak już dłuższą chwilę i masuję plecy Michelle zastanawiając się czy zasnęła. Jutrzejszy dzień strasznie wszedł mi na głowę, mam co do niego złe przeczucia i strasznie nad tym rozmyślam dołując się coraz bardziej z godziny na godzinę.

-Przestaniesz się tak zamartwiać? - Pyta wyraźnie zirytowana.

-Nie. - Odpowiadam krótko, schodząc z czarnowłosej i kładąc się oboj niej.

-To tyle z moich przyjemności?

-Najpierw obowiązki, z tego co wiem, miałaś zobaczyć się z Adie.

-Cicho liczę na to, że zapomniała o tym drobnym fragmencie swojego dnia.

-A ja cicho liczę, że nikt nie usłyszy jak zaraz ci zajebie. - Odpowiadam zła, poprzez fakt jak bardzo Michelle potrafi być nieodpowiedzialna.

Ten człowiek nie potrafi dosłownie niczego załatwić bez ówczesnego upominania go. Jak można tak funkcjonować?!

Dziewczyna leniwie podnosi się z łóżka i zakłada na siebie koszulkę przez co mam ograniczony widok na jej tatuaże w które uwielbiam się wpatrywać.

-Zaraz wracam. - Rzuca obojętnym tonem, który przestał robić na mnie wrażenie.

Gdy mam chwile dla siebie postanawiam w końcu pójść pod prysznic. Może zimna woda chociaż trochę zmieni moje natarczywe myślenie.

Michelle POV

-Po co miałam przyjść łajzo.

-Wymyśliłam cudowny plan, jak ukryć przed Lauren to co robisz, jednocześnie zabierając ją do kasyna w sobotę. Jestem genialna. - Dziewczyna szeroko się uśmiecha a ja robie się bardziej niespokojna niż zwykle.

Traitor.

New experienceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz