~10~

419 13 36
                                        

Budzi mnie delikatne szturchanie za ramie. Zimna filigranowa dłoń czule lecz z naciskiem dotyka mojej nagiej skóry.

-Michelle wstawaj, już późno obudź się. - Słyszę ten uroczy wysoki głosik starający się coś zdziałać.

Cicho pomrukuje owijając swoją dłoń wokół tali brunetki przyciągając ją ciasno do siebie i przytulając się do jej brzucha, który nie jest odkryty jak wtedy, gdy ją rozbierałam.

-M masz na sobie koszulkę. - Mówię niezadowolona unosząc materiał po to by włożyć pod niego swoją głowę.

-Chyba nie myślałaś, że będę paradować z cyckami na wierzchu po twoim pokoju.

-Szczerze? Myślałam. Moje skromne marzenie to ty gotującą mi bez koszulki w kuchni.

-Jesteś pojebana Michelle.

-Csiii daj mi się nacieszyć tą chwilą z twoimi cyckami.

-Wypierdalaj spod mojej koszulki Miller! - Oburzony głos dziewczyny jest dosyć donośny co oznacza, iż nie żartuje.

Leniwym ruchem wygrzebuje się spod ciepłego miejsca i patrzę przymrużonym oczami na dziewczynę.

Jej zaspane niebieskie oczy cudnie połyskują przy odbijających się promieniach słońca wpadających przez okno a różowe delikatnie  rozchylone usta proszą się o pocałunek.

Ale nie mogę.

Odrywam się od ciała młodszej i zakładam na siebie szybko jakieś dresy rzucając w Lauren jedną z par moich spodenek.

-Ubierz to chyba, że zamierzasz zejść do moich rodziców w tych koronkowych gaciach i zrobić wielkie wejście.

-Ha ha ha naprawdę zabawne.

-Nie miało być Vazquez.

Lauren POV:

Czyli wracamy do suki Michelle, cudnie.

Przeczesuje włosy dłonią i nie odzywając się do brązowookiej nakładam na nogi spodnie.

Przed zejściem na dół idę jeszcze do łazienki i przeczesuje na szybko włosy zmywając przy tym wczorajszy makijaż.

-Długo jeszcze? Jeżeli masz zamiar za każdym razem okupować mi tak łazienkę chyba muszę wyburzyć ścianę i wybudować kolejną. - Odpowiada z irytacją w głosie.

Wymijam dziewczynę stając kilka kroków za nią zanim wyjdę.

-Wystarczyłoby dostawić zwykły zlew inżynierko od siedmiu boleści. - Odgryzam się czarnowłosej i wychodzę z jej pokoju kierując się do kuchni.

A raczej starając się do niej trafić.

Rozglądam się po wielkim domu zastanawiając się która droga gdzie prowadzi.

-Chyba się zgubiłaś co? - Zagaduje Alex.

-O hej, ym tak wyszłam wcześniej niż Michelle i tak jakoś...

-Chodź zaprowadzę cię, wiesz...złapałabym cię za rękę, ale rodzice chyba za bardzo się podjarali tym, że możesz być dziewczyną Michelle i mogą na mnie krzywo patrzeć.

-Nie wiesz nawet w jak niekomfortowej sytuacji mnie to stawia.

-Póki co udawaj, że mają racje, wole nie wysłuchiwać późniejszych awantur. - Chłopak puszcza mi oczko wskazując drogę, którą mamy iść.

Docieramy do wielkiej jadalni przy której siedzi już ojciec Michelle z telefonem w dłoni.

Pracoholik widzę, jest wykładowcą a ma taki ogromny dom, to dziwne.

New experienceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz