~14~

313 9 20
                                    

Po skończonych zajęciach postanowiliśmy wyjść grupowo na obiad, co nie jest złym pomysłem bo jestem cholernie głodna.

Siedzimy aktualnie w jednym z lepszych lokali dla studentów, ceny są znośne a jedzenie KUREWSKO DOBRE.

Właśnie zajadam się kolejną sałatką, zdążyłam zapchać się makaronem i dwoma tostami, lecz cóż...wciąż mi mało.

-Spokojnie nikt ci nie zabierze. - Mówię do Alice, która wpycha w siebie tony jedzenia.

-Nie jadłam śniadania, konam z głodu.

Chce coś jeszcze powiedzieć, ale dźwięk telefonu wybija mnie z rytmu.

Ojciec.

-Przepraszam was na sekundę. - Mówię po czym wstaje od stołu.

Hej tato.

Hej córcia jak tam? Mama u mnie była, powiedziała, że przyjęli cię na studia z Adie. Radzisz sobie? Potrzebujesz pieniędzy?

Nie tato jest w porządku, radzę sobie, co do pieniędzy, mam jeszcze sporo, ale chciałabym znaleźć jakąś prace wiesz, usamodzielnić się.

Rozumiem, cieszę się jestem z ciebie dumny.

A ty jak sobie radzisz?

Daje radę jeszcze trochę i się zobaczymy. Możliwe, że będziemy mogli zobaczyć się wcześniej.

Uda ci się chociaż w moje urodziny?

Tego nie wiem, mam nadzieje, że tak...

Ehhh Okey.

A jak tam wiesz...sprawy sercowe, poznałaś już jakiegoś chłopaka?

Myślę, że to nie rozmowa na telefon.

Czyli ktoś się pojawił.

Tak, ktoś wyjątkowy, ale...to dosyć skomplikowane.

Cholera muszę kończyć skarbie.

Wiem wiem, nie mam ci tego za złe.

Baw się dobrze, uważaj na siebie, nie zapomnij czego cię nauczyłem, nie ufaj łatwo chłopakom bo to sami skurwysyni zwłaszcza w tym wieku, ucz się pilnie i jeżeli będziesz czegoś potrzebowała to napisz do mnie albo zadzwoń do mamy.

Jasne będę pamietać, kocham cię.

Też cie kocham.

Sygnał ginie a ja słyszę tylko głuche pikanie.

Głęboko wzdycham i wracam do przyjaciół, którzy dalej z dobrym humorem siedzą i zajadają się jedzeniem, postanawiam nie rozmyślać już na temat ojca, udaje, że dobrze się bawię i wracam do rozmowy z resztą.

***

Wchodzę do pokoju, a to co widzę lekko zbija mnie z tropu, Michelle leży rozwalona na łóżku, posyłając mi krótkie spojrzenie po czym wraca do poprzednich czynności. Za to na łóżku leżą kwiaty.

Białe róże...

Chwytam bukiet w dłonie zaciągając się pięknym zapachem.

-Przyniosłam z recepcji jakiś wazon, nie wsadzałam ich do wody bo to twoje kwiaty więc nie zamierzałam ich ruszać. - Mówi a mi serce staje na moment, gdy słyszę jej głos.

Wspomnienia z wczorajszej nocy uderzają we mnie podwójnie a ja czuje zbierające się łzy w moich oczach, których sprawnie się pozbywam.

-Dzięki. - Odpowiadam krótko wkładając kwiaty do wazonu z wodą.

Są piękne, ale na pewno nie są z kwiaciarni, w zasadzie nie wiem skąd mam to przeczucie, ale...jakbym już je gdzieś widziała.

-Wiesz kto je przyniósł? - Pytam.

-Wiem.

-Więc?

-To, że wiem, nie znaczy, że ci powiem, ta osoba chciała być anonimowa.

-No dobra.

-Jak minął ci dzień? - Pyta a ja zaczynam żałować, że w ogóle tu przyszłam.

-Jest Okey.

-Wybierasz się gdzieś? - Pyta gdy szukam czegoś ładnego na dzisiejsze spotkanie.

-Wychodzę z Thomasem.

-Niby kurwa z jakiej racji? - Dziewczyna energicznie wstaje z łóżka.

-Z takiej, że po naszej długiej rozmowie zaprosił mnie sam.

-Jebany frajer. - Rzuca pod nosem.

-Jak śmiesz go w ogóle obrażać, skoro to ty wróciłaś wczoraj w nocy NACHLANA I CAŁA W MALINKACH JAKICHŚ OBRZYDLIWYCH GDZIE CZEKAŁAM NA CIEBIE CAŁĄ NOC! - Wykrzykuje dziewczynie słowa prosto w twarz, czując strumień łez lecący po moich polikach.

-Czekałaś na mnie? Po co?

-Nie wiem, może dlatego, że ci zaufałam? Po tym co mi powiedziałaś? Że chcesz przy mnie być? Byłaś taka czuła i delikatna, jakby...kurwa wiesz co? Pierdol się Michelle, wygrałaś, nie będę oglądać cię w takim stanie i zastanawiać się, czy cokolwiek co mi powiedziałaś było szczere, czy cokolwiek co zrobiłaś było szczere. Zmieniam pokój, mam tego dosyć naprawdę, nie odzywaj się do mnie, nie pisz, nie dzwoń, po prostu zostaw mnie już w spokoju.

-Lauren, ale my jesteśmy...

-Kim? Jakie my? Michelle nie ma nas, ty nie jesteś gotowa na nic związanego ze zdrową relacją, chociażby z przyjaźnią. Jesteś zepsuta i żywisz się cudzym nieszczęściem, w tym przypadku moim, jestem naprawdę rozjebana psychicznie, wstyd mi, że dałam ci się dotknąć w jakikolwiek sposób, bo zajebiście tego nienawidzę, ale stwierdziłam, że w końcu warto byłoby się przełamać przy kimś komu ufam, najgorsze jest to, że zaufałam ci najszybciej jak tylko mogłam, a wszystko przez ten jeden pierdolony wieczór u ciebie w domu. Dlatego nie obrażaj Thomasa, bo przegadałam z nim większość wieczoru z twojego powodu a on naprawdę dobrze mi doradził. Zgodziłam się z nim iść bo nie zaprosił mnie na randkę wiedząc co do ciebie czuje, zapytał czy pójdę z nim po prostu na PRZYJACIELSKIE SPOTKANIE więc przestań się wpierdalać.

-Czujesz coś do mnie? - Pyta zbliżając się do mnie na niebezpiecznie bliską odległość.

-Jakie to ma znaczenie.

-Takie, że jeżeli teraz przyznasz się do tego co czujesz, to zmieni się naprawdę dużo Lauren, ale jeżeli nie masz zamiaru się tym dzielić, możemy po prostu zapomnieć o tym co stało się tamtego wieczoru i o tym co stało się wczoraj, gdy zasnęłaś w moich ramionach.

-Nie wiem co do ciebie czuje Michelle, nie ufam ci, a po wczorajszej sytuacji...straciłam do ciebie jakiekolwiek zaufanie, wykorzystałaś moje uczucia i moje zaufanie, spaliłaś to wszystko jak zwykłego papierosa, którego na końcu przydeptałaś butem.

-Więc to ja jestem zła? Byłam u siebie w domu, żeby cię ochronić przed jebanym Alexem, wkurwiłam się i po prostu...

Dziewczyna nie kończy zdania, pierwszy raz to ona spuszcza wzrok nie potrafiąc spojrzeć mi w oczy.

-I po prostu pieprzyłaś się z jakąś laską.

Nic nie odpowiada.

Łzy dalej spływają po moich polikach nieubłaganie a ja czuje jak gardło mi się zaciska.

-A ty co do mnie czujesz? Co do mnie czujesz Michelle idąc pieprzyć się z kimś innym później oczekując ode mnie, że przyjmę cię z otwartymi ramionami. - Mówię dławiąc się własnymi łzami.

-Najwyraźniej nic. - Odpowiada a moje serce rozpada się na milion kawałków.

-Tak myślałam. - Mówię wychodząc z pokoju, muszę znaleźć Thomasa

Nie uważam aby był to racjonalny pomysł skoro mieliśmy wyjść i dobrze się bawić, ale w tym momencie nie mogę liczyć na nikogo innego poza chłopakiem, wychodząc z pomieszczenia słyszę tylko huk i kilkukrotne uderzenie w ścianę, przemyślałam zatrzymanie się i wrócenie do pokoju, ale muszę zacząć myśleć o sobie.

I o tym, że nieszczęśliwie czuje coś do Michelle Miller.

New experienceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz