~18~

345 11 3
                                    

-Hej wszystko w porządku? - Słyszę męski melodyjny głos.

Unoszę głowę zerkając na mojego rozmówcę i widząc blondyna z dwoma kubkami.

-Wydawało mi się, czy widziałem Michelle mówiącą abym udławił się tą kawą? - Dopytuje z uśmiechem chcąc poprawić mi humor.

Odbieram kawę od chłopaka uśmiechając się smutno.

-Nie, nie wydawało ci się.

-Masz na coś ochotę? Możemy przejść się na zewnątrz, jest tu kilka wolnych ławek, które są suche.

-Jasne, chyba i tak muszę zaczerpnąć świeżego powietrza. Wszystko tutaj jest cholernie przytłaczające.

-Musisz porozmawiać z Michelle. - Wypala nagle, gdy wstaje ze swojego dotychczasowego miejsca a mi robi się dziwnie słabo na dźwięk tego co powiedział.

-Co?! Żartujesz sobie? - Pytam.

-Nie Lauren wręcz przeciwnie, widzę jak was do siebie ciągnie, widzę też jak Miller jest o ciebie zazdrosna, może wyglada to źle bo ona nie potrafi się postarać nawet o paczkę papierosów, ale w jakimś stopniu stara się o ciebie.

-Stara się o mnie w momencie kiedy oskarża mnie o przygodny seks z tobą czy kiedy mówi, że chętnie by mnie wzięła na korytarzu tutaj? - Pytam, żywo gestykulując rękami.

Chłopak wybucha delikatnym chichotem na fakt iż wspomniałam o naszej wspólnej ,,nocy" która nigdy nie miała miejsca.

-Nie obraź się Lauren, jesteś naprawdę piękna i masz super charakter, ale rywalizowanie z Miller nie należy do listy rzeczy do zrobienia przed śmiercią, a ja wiem, że ją kochasz mimo iż ciagle zaprzeczasz.

-Thomas...jesteś taki inteligentny. - Rzucam
popijając kawę.

-Zapamiętać, gdy Lauren ma zły dzień jest ekstremalnie sarkastyczną personą. - Odpowiada a ja mimowolnie się śmieje.

Ta krótka ,,przerwa" mija nam bardzo szybko idziemy korytarzem widząc grupę wspólnych znajomych Adie buja w obłokach, Aggie czyta książkę, Alice robi notatki na kolanie, a Hannah...cóż, nie widzę jej nigdzie w pobliżu. Jest jeszcze Michelle, która wbija we mnie swoje ostre spojrzenie.

-Ładnie wyglądasz, szkoda, że bluza taka paskudna. - Mówi uśmiechając się sztucznie do chłopaka a ja mogę już wyczuć to napięcie utrzymujące się w atmosferze.

-Dziękuje. - Rzucam patrząc na swoje buty.

-Dobra ja lecę bo mam zajęcia po drugiej stronie budynku. - Chłopak wypala po chwili ciszy i przytula mnie na pożegnanie.

-Ta ja też spadam, ojciec mnie zabije jak znowu opuszczę wykłady. - Odpowiada dziewczyna podchodząc do mnie i ujmując moją twarz w dłonie, składa na moim czole delikatny pocałunek i odchodzi z triumfalnym uśmiechem na ustach.

Reszta dziewczyn patrzy na mnie osłupiała a Adie wydaje się być wkurwiona bardziej niż zwykle gdy dziewczyna jest w pobliżu mnie.

-Możesz wybrać czym ci przyjebać. - Mówi zakładając ręce na piersiach.

-Ale to nie moja wina. - Odpowiadam unosząc ręce w geście obronnym.

-Kryzys małżeński zażegnany? - Alice się śmieje.

-To nie był kryzys małżeński i nie jest zażegnany, nie wiem co to było sparaliżowało mnie.

-Przyznaj, że liczyłaś na to, że cię pocałuje. - Aggie się śmieje obracając telefon w dłoniach.

New experienceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz