~32~

346 10 19
                                        

Gdy dojeżdżam z rodzicami pod akademik widzę kilka grup stojących przy swoich samochodach. Nie wiem co tu się dzieje, ale zapewne chodzi o dzisiejszą pogodę jest cholernie ciepło i nikt nie chciałby siedzieć teraz w budynku akademickim.

Wychodząc z samochodu słyszę tylko kilka śmiechów i gwizdów, które zwracają moją uwagę i uwagę moich rodziców.

Nic szczególnego nie widzę przez grupę ludzi stojącą w koło całego zamieszania.

-Co tam się dzieje? - Pyta moja mama, gdy Adie natychmiast podbiega do mnie i moich rodziców.

-Jesteś nam potrzebna. - Mówi na jednym wdechu.

-Ja? Nam? Co tam się dzieje? - Ponawiam pytanie mojej rodzicielki, ale napotykając wnerwione spojrzenie Alexa i zażenowaną Michelle od razu krew odpływa mi z głowy.

To będzie dobre pierwsze wrażenie.

-Kto to? - Pyta moja mama na co robi mi się coraz słabiej.

-To...to moja...cóż. To moja Michelle mamo... - Odpieram znerwicowana jak nigdy dotąd. Adie jest w dosyć sporym szoku, gdy sama przed sobą przyznaje, że dziewczyna jest moja choć to nieprawda.

Sytuacja wygląda o tyle dziwnie, że Miller idzie spokojnie a to Alex zaczepia ją co krok, mało tego nie jest nawet poobijana, więc nie ma mowy o bójce między tą dwójką. A fakt tego, że się kłócą jest tylko dowodem na to, iż to ulubione hobby rodzeństwa Millerów.

Przyglądam się dalej całej sytuacji i widzę jak Alex szarpie Michelle za włosy przez co ta zatrzymuje się wpół kroku.

Szybko podbiegam do dwójki idiotów i staję między nimi widząc jak wkurwiona Michelle zaciska pięści by uderzyć Alexa.

Czy oni zawsze muszą robić scenę przy ludziach?

-Uspokój się. - Nakazuje dziewczynie, która spina najmniejszy mięsień swojego postawnego ciała.

Czarnowłosa nawet na mnie nie reaguje. Alex doskonale wie co robi. Mało tego, daje mu to niesamowitą satysfakcję, doskonale wie, że nikt tutaj nie popiera przemocy. A Miller mimo, że ma na uczelni ojca za profesora może w szybki sposób stąd wylecieć.

-Michelle moi rodzice tu są uspokój się, wszystko słyszą i widzą, nie daj się sprowokować. - Mówię łapiąc dziewczynę za dłoń.

Czarnowłosa tylko przeciera swoją twarz i zaciska dłoń wokół mojej idąc w przeciwną stronę z dala od chłopaka.

-Chyba za bardzo się wczułaś jak na zwykłe przelecenie nowej laski Michelle nie na tym
polegał zakład! - Odkrzykuje Alex a Miller odwraca się na pięcie zapewne po to by mocno poturbować Alexa.

-Miller! - Krzyczę do dziewczyny, która w błyskawicznym tempie znajduje się przy Alexie.

-Co cię boli? - Dziewczyna zadaje mu pytanie mocno pchając jego ciało na trawę.

-Co? - Chłopak jest mocno zdezorientowany, lecz mimo wszystko szybko staje na nogi.

-Pytam co cię boli, co jest aż tak istotne w tym, abyś zaszkodził mi i Lauren? Nie mam ochoty obić ci mordy, bo gdybym ci zajebała to bym zabiła cię na miejscu, nie ma tu chłopaków, nie ma tu nikogo, kto by mnie złapał? Kto by mnie zatrzymał? Kto by mnie odciągnął? Czy ty naprawdę myślisz, że obroniłbyś się przede mną? - Z każdym krokiem jest coraz bliżej chłopaka, a na jej twarzy formuje się zwycięski uśmiech, torturuje go psychicznie i nawet nie stara się tego ukryć. Mimo wszystko zastanawiam się czy uderzy go teraz, czy może za chwilę. - Martwi mnie twoja obsesja na punkcie Lauren i to poważnie, zachowujesz się jak chory psychicznie, rozumiesz w ogóle sytuacje w jakiej się znajdujesz? Tak, spałam z Lauren i wiesz co? Było cudownie, nigdy nie spotkałam dziewczyny, przy której czułabym się tak dobrze, boli cię to? Boli cię, że to byłam ja a nie ty? Nie zdobędziesz jej, nie będzie twoja, nie zabierzesz jej na randkę. Bo jestem lepsza od ciebie, zawsze byłam, mało tego, zawszę będę, żyjesz w moim cieniu odkąd się tu pojawiłeś, niech to dojdzie do twojego pustego łba. Jesteś nikim Alex, nie dziwie się Lauren, jestem znacznie wyżej od ciebie. - Miller kończy swój monolog zostawiając mnie i Alexa w osłupieniu.

Widzę tylko jak wyciąga paczkę papierosów z kieszeni i przechodzi obojętnie obok Adie i niestety obok moich rodziców...

Zrezygnowana lecz dalej w szoku idę w stronę samochodu.

-Co się właśnie stało? - Pytam brunetkę.

-Pokłócili się o sytuacje w barze, tą z dzisiaj.

Poprawiam jedynie włosy i przepraszam rodziców za to co tu widzieli, jest mi bardziej niż głupio.

-Nic się nie stało, szczerze mówiąc dobrze, że dziewczyna stanęła w twojej obronie, nie popieram przemocy. Dogadała mu i tyle, a ten chłopak...uważaj na niego. - Odpowiada mój ojciec, zerkając znowu na czarnowłosego który stoi kilka dobrych metrów od nas.

-Będę uważała obiecuje. - Mówię i żegnam się z rodzicami delikatnym uściskiem.

-Gdzie ona w ogóle poszła? - Pytam dziewczyny która dalej ze mną stoi.

-Nie wiem, pewnie się uspokoić i zapalić. - Adie wzrusza ramionami i ciągnie mnie w stronę budynku.

-Adie, gdzie ty mnie ciągniesz? Muszę znaleźć Michelle. - Mówię puszczając rękę przyjaciółki.

-Czy ty naprawdę myślisz, że ona chce teraz z tobą rozmawiać?

-Adie przestań.

-Nie Lauren, gdyby naprawdę chciała z tobą porozmawiać zrobiłaby to już kilka godzin temu, nie dałaby ci wrócić do akademika. Dopiero teraz się obudziła i wstawiła za tobą? Proszę cię, lubię Michelle i naprawdę jestem w stanie tolerować was razem, przyzwyczaiłam się, że bujasz w obłokach, ale błagam, zacznij myśleć pierw o sobie i o szacunku do samej siebie, bo przy takiej dziewczynie go nie zyskasz.

-Uważam, że przesadzasz i znowu wyolbrzymiasz moją relację z Michelle, nie zaczynaj czegoś, czego będziesz żałować Adie. - Ostrzegam dziewczynę zatrzymując się przed wejściem do budynku.

-Jeżeli twoja nowa dziewczyna ma być powodem naszej kolejnej kłótni to proszę bardzo, nie mam zamiaru być egoistką, chcę, żebyś przejrzała na oczy, zakochałaś się w kimś kogo za cholere nie znasz, jesteś tak zaślepiona, że aż mi cię szkoda. - Mówi zrezygnowana.

-A ja myślę, że jesteś po prostu zazdrosna. - Wzruszam ramionami i chyba trafiam w czuły punkt brunetki bo ta natychmiast znajduje się przy mnie ciasno zaciskając mi dłonie na ramionach.

-Okey, posłuchaj Vazquez bo nie będę powtarzała. Kocham cię, jesteś dla mnie jak cudowna młodsza siostra o której zawsze marzyłam, zastanawiałam się kiedyś, czy zaakceptuje twoją drugą połówkę i twoja druga połówka zaakceptuje naszą przyjaźń. W końcu tak się stało, w liceum, poznałaś chłopaka, był spoko, naprawdę, nie przeszkadzało mu nawet to, że spędzasz ze mną 80% swojego pierdolonego życia. I wiesz dlaczego? Dlatego, że zdradzał cię na każdym kroku, wyśmiewał cię a na koniec próbował zgwałcić, nie bądź więc wielce zaskoczona, bo najgorszy koszmar jakiego doświadczyłam, to budzenie cię z twoich koszmarów, kiedy u ciebie mieszkałam bo nie potrafiłaś zostać sama w domu, każdy twój płacz po nocach, jeżdżenie z tobą na terapie, patrzenie na twoje blizny, wiesz jak to boli gdy osoba, którą szczerze i mocno kochasz robi sobie takie rzeczy i przeżywa taki kurewski koszmar? Ja ci powiem jak to boli, tak, że przeżywasz to razem z nią a bezradność jest tak silna...czasami żałuję, że spotkało to ciebie a nie mnie. Obwiniam się cały czas, że tego jednego wieczoru mnie przy tobie nie było. Nie znasz Michelle nie wiesz o niej zupełnie nic, ja wręcz przeciwnie, znałam ją już w liceum, nie spotykałam się z nią bo nie miała na to czasu, po kilku latach wiedziałam dlaczego. Więc błagam, nie wmawiaj mi, że jestem zazdrosna, bo nie ma we mnie ani grama zazdrości, jest tylko pierdolony strach o ciebie i o to, żebyś nie została skrzywdzona ponownie, idę odreagować więc chcę teraz pobyć sama, gdy dojdzie do ciebie to co ci właśnie powiedziałam...daj mi znać, będę czekać Lauren. - Dziewczyna mnie puszcza i ze łzami w oczach wchodzi do budynku ze spuszczoną głową.

Stoję osłupiała zastanawiając się co w ogóle stało się tutaj w przeciągu tych kilku minut. Jestem rozdarta między pójściem do Michelle a zatrzymaniem Adie, choć wiem, iż nie ma ochoty mnie teraz widzieć. Ostateczną opcją na rozmowę z kimś kto mi doradzi między tymi dwiema ważnymi dziewczynami jest tylko jedna osoba.

Thomas.














Poważnie się zrobiło tego typu, na maturce podam swojego wattpada w arkuszu mówię wam to jest biznes plan xD

New experienceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz