Część 22

2.1K 64 15
                                    

Connor:

Cześć. Możemy pogadać?

Automatycznie się spielam. O czym on chce ze mną rozmawiać? Po tym wszystkim co mi zrobił pisze sobie tak po prostu "możemy porozmawiać?"

On naprawdę ma jakiś problem psychiczny.

Ja:

Nie.

Connor:

Za pięć minut pod twoim domem. Czekam, radzę ci się pojawić.

Momentalnie zaczęłam krztusić się własną śliną, na co chłopak, który siedzi naprzeciw zmarszczył brwi, najprawdopodobniej widząc moją reakcję.

-Co jest?-spytał, opierając plecy o tył krzesła.

-Nic. Muszę na chwilę wyjść.- poinformowałam go, odkładając nadgryzioną kanapkę na blat. Innym razem zjem. Może potem.

-Dobrze wiesz, że sama nigdzie nie pójdziesz. Jesteś skazana na mnie.- uśmiechnął się chytro, zasuwając krzesło na którym siedział.

-William, pięć minut. Proszę.

-Nie.- zaprzeczył.

-Tak.

-Nie.

-Tak.

-Nie.

-Tak.

-Mia nie i koniec kropka.- powiedział poważniejszym głosem.

-Jezu daj mi jebane pięć minut!- krzyknęłam.

Ale czy ja tego chciałam?

Czy ja chciałam spotkać się z nim sam na sam?

Czy ja byłam na to gotowa??

Zdecydowanie nie.

-Będę pod domem, jakby coś się działo będę krzyczeć.- poinformowałam mniej pewnym głosem.

-Z kim.- spytał oschło, a na jego twarzy pojawił się grymas.

-z.. z kolegą.

-ugh... Lucas mnie zajebie.

-Czyli mam uznać to za tak?- spytałam niewinnie.

-idź zanim się rozmyśle. Pięć minut a jak nie to cię siłą zaciągnę tutaj, zrozumiano?

-Jak słońce.- uśmiechnęłam się niepewnie i ruszyłam w stronę przedpokoju, gdzie ubrałam buty.

Dzisiejszy dzień był słoneczny. Ptaki ćwierkały, a ciepły wiatr przyjemnie optulał moją twarz. Świat na zewnątrz wydaje się taki prosty. A wewnątrz? Skrywa się najgorsze zło. Piekło z którym trzeba się zmierzyć. No ale cóż, na tym chyba polega życie, nie?

Na podejmowanie tych łatwiejszych i tych trudniejszych decyzji.

A właśnie od tej decyzji, którą wybierzesz może zależeć twój cały świat.

Świat w której na co dzień będziesz musiała się zmierzyć i w niej żyć.

Czarne auto podjechało pod bramę. Kurwa. Dopiero teraz się zorientowałam jak bardzo się stresuje. Dłonie lekko mi drżały, a serce biło jak szlaone. Czego mam się w ogóle spodziewać? Dobrze zrobiłam?

Mia nie panikuj. William jest w środku. Jakby coś pomoże ci.

Z moich zamyśleń wyrwał mnie trzask zamykających się drzwi i postać, która zmierza w moją stronę. Super.

Blondyn przystanął zaraz obok mnie. Zdecydowanie za blisko, na co zrobiłam kilka kroków w tył.

-O co chodzi?- spytałam.

-Oh, jaka niecierpliwa.- parsknął robiąc krok w moją stronę.- nie przywitasz się z chłopakiem?- warknął.

-Chłopakiem? żartujesz sobie? Próbowałeś mnie zgwałcić, pobiłeś jak najgorszą szmatę a ty mi wyjeżdżasz z takim czymś? Nie żartuj sobie. - powiedziałam zdenerwowana.

-Kurwa. Sama się o to prosiłaś. Mogłaś mi się dać i nie byłoby żadnego problemu, ale nie kurwa! Zawsze w tym jebanym związku patrzyliśmy na ciebie i na twoje potrzeby. Nie będę czekać wieczność aż będziesz gotowa!- krzyknął.

Stałam i patrzyłam mu się prosto w oczy.
Z kim ja byłam.
Jaka ja byłam głupia... Tyle czasu z takim potworem. To nie człowiek to po prostu potwór.
W moich oczach pojawiły się łzy. On po tym wszystkim uważa, że to moja wina?

odwróciłam się na pięcie i zaczęłam zmierzać w stronę drzwi wejściowych.

-Jeszcze nie skończyłem. Wróć tutaj!- wrzasnął.

-Tak to sobie możesz do psa mówić.- powiedziałam oschle.- nie mam zamiaru z tobą rozmawiać ani minuty dłużej.

-Dobrze, skoro właśnie tego chcesz.-usmiechnął się i podszedł do swojego auta.- Mia. Bądź czujna. Miej oczy dookoła głowy.-mruknął puszczając mi oczko, po czym odjechał. Tak po prostu. Zostawiając mnie w osłupieniu.

Co to miało znaczyć? On mi grozi? Stałam nie ruszając się z miejsca, a po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. Jak długo to będzie trwało? Co ja takiego zrobiłam?

___________________________

Cześć skarby! Przepraszam za taką długą nieobecność. Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba.

Miłej/go dnia/nocy!


Prywatna Ochrona. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz