część 51

2.1K 87 15
                                    

Blondyn był już na skraju wytrzymałości a ja bez emocji wpatrywałem mu się w twarz.

-Co? Przyjemnie ci?-Zapytałem ironicznie, a chłopak splunął mi w twarz.

Wziąłem głęboki oddech i przejechałem dłońmi po włosach, poprawiając również koszulkę.

Podeszłem do jasnowłosego i kopnąłem w krzesło, przez co wraz z nim blondyn wylądował na betonowej posadzce.

Wziąłem kolejny, tępszy nóż i przejechałem po jego ramieniu kończąc na krawędzi pępka.

Chłopak stękał i płakał z bólu a ja syciłem z tego niezwykłą radość.

Radość kiedy to on ją czerpał z bólu brązowowłosej.

Kolej przyszła na niego, dokładnie tak jak obiecałem.

Wziąłem sól z wodą i dodałem do niej kilka kropli soku z cytryny, następnie wylałem ciecz na jego rany.

Chłopak syknął z bólu a ja sięgnąłem za pistolet.

Uśmiechnęłem się do niego i strzeliłem mu prosto w kutasa.

Skoro nie umie utrzymać go w spodniach, w ogóle nie będzie go miał.

Pov: Mia

-Skarbie, mogłabyś nasypać mi trochę mąki na stolnicę?-Zapytała Betty, na co sprawnie sięgnęłam po papierowe opakowanie.

-Pewnie.

Posypałam drewnianą tace i podałam kobiecie wałek, następnie biorąc blaszkę, którą zaraz wyłożyłam papierem do pieczenia.

-No, to dzie byłaś? Miałaś mi powiedzieć.-Powiedziała podwijając rękaw od popielatego sweterka, który miała na sobie.

Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na kobietę.

-Aa, wczoraj.-Pokręciłam głową przypominając sobie wydarzenia, które miały miejsce wieczorem. Rumieniec oblał moje policzki, a ja spuściłam głowę ponownie na blaszkę.-Nocowałam u Williama. Lucas poprosił aby ze mną został bo go nie było.-Wyjaśniłam, podnosząc się z miejsca. Sięgnęłam po szklankę i nalałam do niej wody, którą zaraz wypiłam.

-Mhmm.-Zamruczała, poruszając brwiami w górę i w dół, przez co wywróciłam oczami.-Na noc?

-Bett, przestań. Do niczego nie doszło. Oglądaliśmy film i poszliśmy spać. Oczywiście w innych pomieszczeniach.-Powiedziałam w miarę wiarygodnie.

Blondwłoda skinęła głową w celu nie drążenia i wróciła do ugniatania ciasta.

Po czterdziestu minutach szarlotka była gotowa.

Wyjęłam ją z piekarnika i wyłożyłam na duży talerz, na którym ostygła.

W domu uniosła się przyjemna woń, przez co w duchu się uśmiechnęłam.

Gosposia musiała wyjść z pracy trochę wcześniej dlatego stwierdziłam, że dokończę ciasto i upiekę do tego ciasteczka.

-Co tu tak pięknie pachnie?-Zapytał Lucas, który wszedł do kuchni wraz z Liamem.

-Cześć.-Uśmiechnęłam się do nich i przytuliłam na powitanie.-Zrobiłyśmy z Bettą szarlotkę, a teraz robię ciasteczka. Zabijam nudę.-Wytłumaczyłam, odrywając się od nich i siadając na krześle, przy kuchennej wyspie.-Obiad macie w lodówce, odgrzejcie sobie.-Powiedziałam wskazując na lodówkę.

-Nie dzięki, chłopaki zaraz wpadną. Zamawiamy pizze.-Powiedział podchodząc do mnie i czachrając mi włosy.

-No okej. Ja zaraz wychodzę.-Powiedziałam, wycierając ręce w szmatkę.

-Co? Gdzie?-Zapytał szybko, zaciskając pięści.

-Spokojnie. Nic się nie stanie.-Powiedziałam, przewracając oczami.

-Nie ma takiej opcji.-Zaprzeczył od razu.

-Lucas poradzę sobie.-Dodałam ostrzej i spojrzałam w stronę drzwi, przez które ktoś wchodził.

-Cześć.-Powiedział ojciec.-Mia, spakowana?-Zapytał a ja rozejrzałam się nerwowo po pomieszczeniu.

-Nie.-Powiedziałam z powagą głosie.

-Nawet sobie nie żartuj.-Powiedział ostrzej.

-Nie żartuje. Nigdzie się nie wybieram, zostaje tutaj z Lucasem.

-Mia do ch...-Gdy już zaczął do pomieszczenia wszedł William, który skinął głową na przywitanie.

Zjechał wszystkim wzrokiem i zatrzymał się na mnie, lekko unosząc końciki ust.

-Idź się pakować.-Powiedział, zaciskając zęby.

Co się stało z moim ukochanym tatą?

-Nigdzie nie jadę.-Powiedziałam a ojciec westchnął.

Czarnowłosy podszedł do mojego taty i wyszeptał coś do niego.

-Zaraz będę, jak wrócę masz być gotowa.-Powiedział w moją stronę, odchodząc do gabinetu wraz z Williamem.

Przęknęłam wielką gulę w gardle i odwróciłam się w stronę brata, który patrzył na mnie ze współczuciem, optulając mnie ramionami.

-Przepraszam.-Wyszeptał.-Przepraszam, że nie jestem w stanie ci pomóc. Ja naprawdę próbowałem z nim rozmawiać.-Powidział przejeżdżając kciukiem po moich włosach.

-Nie Lucas, to nie twoja wina.-Powiedziałam od razu.-To wina tylko i wyłącznie ich. Po co ja mam tam jechać, co? Żeby całe dni spędzać sama?-Parsknęłam.-W sumie tak jak całe życie. Zawsze była przy mnie. Tylko Bett.-Wyszeptałam, a chłopak bardziej przycisnął mnie do klatki piersiowej.

____________________________________________

Przepraszam, że rozdział jest taki krótki.



Prywatna Ochrona. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz