Blondyn był już na skraju wytrzymałości a ja bez emocji wpatrywałem mu się w twarz.
-Co? Przyjemnie ci?-Zapytałem ironicznie, a chłopak splunął mi w twarz.
Wziąłem głęboki oddech i przejechałem dłońmi po włosach, poprawiając również koszulkę.
Podeszłem do jasnowłosego i kopnąłem w krzesło, przez co wraz z nim blondyn wylądował na betonowej posadzce.
Wziąłem kolejny, tępszy nóż i przejechałem po jego ramieniu kończąc na krawędzi pępka.
Chłopak stękał i płakał z bólu a ja syciłem z tego niezwykłą radość.
Radość kiedy to on ją czerpał z bólu brązowowłosej.
Kolej przyszła na niego, dokładnie tak jak obiecałem.
Wziąłem sól z wodą i dodałem do niej kilka kropli soku z cytryny, następnie wylałem ciecz na jego rany.
Chłopak syknął z bólu a ja sięgnąłem za pistolet.
Uśmiechnęłem się do niego i strzeliłem mu prosto w kutasa.
Skoro nie umie utrzymać go w spodniach, w ogóle nie będzie go miał.
Pov: Mia
-Skarbie, mogłabyś nasypać mi trochę mąki na stolnicę?-Zapytała Betty, na co sprawnie sięgnęłam po papierowe opakowanie.
-Pewnie.
Posypałam drewnianą tace i podałam kobiecie wałek, następnie biorąc blaszkę, którą zaraz wyłożyłam papierem do pieczenia.
-No, to dzie byłaś? Miałaś mi powiedzieć.-Powiedziała podwijając rękaw od popielatego sweterka, który miała na sobie.
Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na kobietę.
-Aa, wczoraj.-Pokręciłam głową przypominając sobie wydarzenia, które miały miejsce wieczorem. Rumieniec oblał moje policzki, a ja spuściłam głowę ponownie na blaszkę.-Nocowałam u Williama. Lucas poprosił aby ze mną został bo go nie było.-Wyjaśniłam, podnosząc się z miejsca. Sięgnęłam po szklankę i nalałam do niej wody, którą zaraz wypiłam.
-Mhmm.-Zamruczała, poruszając brwiami w górę i w dół, przez co wywróciłam oczami.-Na noc?
-Bett, przestań. Do niczego nie doszło. Oglądaliśmy film i poszliśmy spać. Oczywiście w innych pomieszczeniach.-Powiedziałam w miarę wiarygodnie.
Blondwłoda skinęła głową w celu nie drążenia i wróciła do ugniatania ciasta.
Po czterdziestu minutach szarlotka była gotowa.
Wyjęłam ją z piekarnika i wyłożyłam na duży talerz, na którym ostygła.
W domu uniosła się przyjemna woń, przez co w duchu się uśmiechnęłam.
Gosposia musiała wyjść z pracy trochę wcześniej dlatego stwierdziłam, że dokończę ciasto i upiekę do tego ciasteczka.
-Co tu tak pięknie pachnie?-Zapytał Lucas, który wszedł do kuchni wraz z Liamem.
-Cześć.-Uśmiechnęłam się do nich i przytuliłam na powitanie.-Zrobiłyśmy z Bettą szarlotkę, a teraz robię ciasteczka. Zabijam nudę.-Wytłumaczyłam, odrywając się od nich i siadając na krześle, przy kuchennej wyspie.-Obiad macie w lodówce, odgrzejcie sobie.-Powiedziałam wskazując na lodówkę.
-Nie dzięki, chłopaki zaraz wpadną. Zamawiamy pizze.-Powiedział podchodząc do mnie i czachrając mi włosy.
-No okej. Ja zaraz wychodzę.-Powiedziałam, wycierając ręce w szmatkę.
-Co? Gdzie?-Zapytał szybko, zaciskając pięści.
-Spokojnie. Nic się nie stanie.-Powiedziałam, przewracając oczami.
-Nie ma takiej opcji.-Zaprzeczył od razu.
-Lucas poradzę sobie.-Dodałam ostrzej i spojrzałam w stronę drzwi, przez które ktoś wchodził.
-Cześć.-Powiedział ojciec.-Mia, spakowana?-Zapytał a ja rozejrzałam się nerwowo po pomieszczeniu.
-Nie.-Powiedziałam z powagą głosie.
-Nawet sobie nie żartuj.-Powiedział ostrzej.
-Nie żartuje. Nigdzie się nie wybieram, zostaje tutaj z Lucasem.
-Mia do ch...-Gdy już zaczął do pomieszczenia wszedł William, który skinął głową na przywitanie.
Zjechał wszystkim wzrokiem i zatrzymał się na mnie, lekko unosząc końciki ust.
-Idź się pakować.-Powiedział, zaciskając zęby.
Co się stało z moim ukochanym tatą?
-Nigdzie nie jadę.-Powiedziałam a ojciec westchnął.
Czarnowłosy podszedł do mojego taty i wyszeptał coś do niego.
-Zaraz będę, jak wrócę masz być gotowa.-Powiedział w moją stronę, odchodząc do gabinetu wraz z Williamem.
Przęknęłam wielką gulę w gardle i odwróciłam się w stronę brata, który patrzył na mnie ze współczuciem, optulając mnie ramionami.
-Przepraszam.-Wyszeptał.-Przepraszam, że nie jestem w stanie ci pomóc. Ja naprawdę próbowałem z nim rozmawiać.-Powidział przejeżdżając kciukiem po moich włosach.
-Nie Lucas, to nie twoja wina.-Powiedziałam od razu.-To wina tylko i wyłącznie ich. Po co ja mam tam jechać, co? Żeby całe dni spędzać sama?-Parsknęłam.-W sumie tak jak całe życie. Zawsze była przy mnie. Tylko Bett.-Wyszeptałam, a chłopak bardziej przycisnął mnie do klatki piersiowej.
____________________________________________
Przepraszam, że rozdział jest taki krótki.
CZYTASZ
Prywatna Ochrona.
RomanceCześć, nazywam się Mia. Mia Williams, mam siedemnaście lat. Przez pewien incydent rodzice bojąc się o moje bezpieczeństwo podjęli decyzję o zatrudnieniu mi ochroniarza. Od tego momentu wszystko zaczęło się walić. W skrócie moje życie obróciło się o...