część 42

2.3K 84 20
                                    


-William! Już nie dam rady.-jęknęłam z bezsilności.

-Ostatnie dwa gryzy.-Powiedział stanowczo.

-O nie, nawet tego nie rób.-Ostrzegł kiedy miałam przewrócić oczami.

-Spierdalaj.

-Mia cholera zaraz cię pokarmie.- Westchnął.

-Oj dobra, dobra.-Wymruczałam.

Sięgnęłam po widelec i włożyłam pokarm do buzi.

Chłopak sie uśmiechnął i oparł zadowolony o tył krzesła, przyglądając mi się.

-Nie patrz tak.-Powiedziałam skrępowana.

-Dlaczego?-Zapytał mrużąc oczy.

-Bo mnie to krępuje.-Przyznałam, biorąc kolejnego gryza naleśnika.

Chłopak przysunął się do mnie i położył dłonie na moich udach.

Popatrzyłam na niego przestraszona i spiełam wszystkie mięśnie.

Chłopak przejeżdżał dłonią po moich bliznach, a ja wstrzymałam oddech.

-Masz piękne ciało. Dlaczego sobie to robisz? Dlaczego siebie krzywdzisz?-Zapytał nie odwracając wzroku od moich piwnych tęczówek.

-W-William.-Wyszeptałam.-Przestań.-Pokręciłam głową.

-Mia, to ty musisz przestać robić sobie krzywdę.

Czarnowłosy widząc moje zmieszanie położył dłoń na moim policzku i opuszkami palców przejechał po nim, odgarniając moją łzę.

-Obiecaj mi.-Rozkazał, na co pokreciłam głową.-Mia.

-Nie William. Zostaw.-Powiedziałam zrzucając rękę chłopaka.

Chłopak wstał za mną i zapał za mój nadgarstek.

-William puść mnie. Nie chce rozmawiać.-Powiedziałam rozdrażniona.

-Nigdy nie zostaniesz sama, rozumiesz? Nigdy.-Wychrypiał mi do ucha.-Chodź położysz się spać.

-Poradze sobie, nie musisz mi pomagać.-Przyznałam cicho skubiąc paznokcie.

-Chodź.

Poszłam za chłopakiem i położyłam się do łóżka, a chłopak okrył moje ciało kołdrą.

-Gdzie masz telefon?-Zapytał a ja zmarszczyłam brwi.

-Po co ci mój telefon?

-Po prostu powiedz gdzie leży.

-Na komodzie.-Odpowiedziałam cicho, wskazując na mniejsze w którym leży.

Chłopak sięgnął po urządzenie i popatrzył na mnie.

-Jakie masz hasło?

-Nie interesuj się.-Parsknęłam.

-Jakie masz hasło.-Powtórzył pytanie i podszedł w moją stronę.

-Po co chcesz to wiedzieć?-Spytałam.

-Po prostu powiedz jakie masz to cholerne hasło.-Wycedził podirytowany.

-cztery tysiące osiemset.

Chłopak przesunął palcami po ekranie i wpisał hasło.

Chłopak po chwili zmarszył brwi i zacisnął zęby, wciągnąć z światem powietrze.

Rzucił telefonem o łóżko i wyszedł z pomieszczenia, trzaskając odrzwiami.

O chuj chodzi.

Wygramoliłam się i sięgnęłam po telefon.

Cholera jasna.

Kurwa mać.

Szybko wybrałam numer do Williama i przyłożyłam telefon do ucha, wyczekując aż chłopak ode mnie odbierze, lecz bez skutecznie.

-Cholera jasna.-Mruknęłam sama do siebie, przegryzając lekko wargę.

No tak, mogłaś się domyśleć, że chodzi mu o to.

Idiotka.

Wciągnęłam głęboko powietrze i wybrałam numer do zielonookiego, który po trzech sygnałach odebrał.

-Mia? Coś się stało?-Zapytał zaspanym głosem.

-W-Wiliam wziął mój telefon. Widział wszystkie wiadomości z Connorem.-Wyjaśniłam na jednym wdechu.

-Kurwa. Gdzie on teraz jest?-Zapytał a ja przymknęłam oczy.

-Nie mam pojęcia.-Przyznałam cicho.

-Kurwa.-Warknąl.-Dobra to nic, niczym się nie przejmuj. Będzie dobrze.-Uspokoił.-Idź połóż się spać, późno już. Rano do ciebie przyjadę, dobrze?

-Mhm.-Mruknęłam.

-Dobranoc słoneczko.-Powiedział i się rozłączył.

Odłożyłam telefon na komodę i wtuliłam się w poduszkę.

To się źle skończy.-pomyślałam.

Mogłam się tego domyśleć.

William pov:

Wziąłem papierosa pomiędzy wargi i wsiadłem do auta, który z piskiem opon odjechał z pod domu brunetki.

Zabije gnoja.

-Masz znaleźć mi namiary na niejakiego Connora. Będę za godzine, wszystko mam mieć na gotowe.

-Szefie, ale...

-Nie interesuje mnie to!-Wycedziłem.-Masz godzinę, nie będę miał o co poprosiłem giniesz. Proste? Proste. Masz coraz mniej czasu.-Warknąłem kończąc rozmowę.

Zatrzymałem się tuż pod moim blokiem.

Wjechałem windą na odpowiednie piętro i wszedłem do mieszkania, zrzucając z siebie ubrania. Już po chwili zimne krople wody, spływały po moim ciele. Oparłem głowę o kafelki i uderzyłem w nie z całej siły w ścianę.

Zabije go.

Będzie jeszcze błagał o śmierć, a ja dopilnuje aby trafił po śmierci tam, gdzie trzeba.

Choćbym miał nawet zajebać pierdolonego diabła, zrobię to.

Wytarłem swoje ciało ręcznikiem i włożyłem na siebie czyste ubrania.

Spróbuje tylko zjebać to polecenie, to wyleci na zbyty pysk.

Niech wie kto ma nad nim przewagę i dla kogo pracuje, bo ja nie będę go prosić dwa razy. Ja daję rozkazy a on ma je wykonywać. Choćbym mu kazał przelecieć pół pierdolonego świata to ma to zrobić.

Już i tak nie mógł sobie poradzić z wytropieniem tego chuja.

Założyłem buty i wyszłem z mieszkania.

Dziesięć minut później byłem pod domem mojego informatyka.

-Masz?-Warknąłem zły.

-Mam.-Powiedział podając mi papiery.-Wszystkie informacje na jego temat jakie udało mi się zdobyć.

Podałem mu banknoty i ponownie skierowałem się do samochodu, w którym zacząłem przeglądać informacje na temat tego zjeba.

Przeglądałem kartki i szukałem tej jednej najistotniejszej informacji.

Adres.

Lecz gdy szukałem natrafiłem na coś ciekawszego, mianowicie uczulenie na orzechy, przez co na mojej twarzy pojawił się cień zadowolenia.

Spisałem sobie na telefonie wszystko co mi bylo potrzebne i pojechałem ponownie do mieszkania, aby przeanalizować swój plan.

Chuj nawet nie wie co go czeka.


Prywatna Ochrona. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz