część 47

2.2K 86 18
                                    

-Pierdolony debil.-Syknął William, otwierając mi drzwi wyjściowe do domu.

Przez całą drogę panowała cisza. Chłopak był spięty i zły, więc najprawdopodobniej dlatego nie chciał rozmawiać.

Kretyn.

-William, nie przesadzaj. Nic takiego się nie stało.-Próbowałam go uspokoić.

-A żebyś wiedziała, że się kurwa stało.

-Niby co takiego?-Powiedziałam coraz bardziej wściekła.

Chłopak popatrzył na mnie z zaciśniętymi zębami i popatrzył mi w oczy.

-No własnie.-Prchnęłam, gdy nie dostałam odpowiedzi.-A może chciałam się z nim umówić? Może mi się spodobał?-Uśmiechnęłam się.

-Po moim kurwa trupie.-Warknął, siadając na skórzany fotel.

-Dlaczego? Przecież mogę...-Powiedziałam z wyrzutem.

-Co tu się dzieje?-Zapytał głos, który przerwał mój monolog.

-Nic. Tłumacze Mii pewne kwestie.-Rzucił oschle, na co szatyn podniósł brew.

-Jakie kwestię?-Spytał.

Czarnowłosy popatrzył na mnie i uśmiechnął się.

Zjeb.

-I co? Lepiej ci?-Wyrzuciłam, zaciskając pięści.

-Tak.-Powiedzial zadowolony.

-Spierdalaj.-Powiedziałam i ulotniłam sie z pomieszczenia, wystawiając na odchodne środkowy palec w jego stronę.

Ściągnęłam z siebie sukienkę i weszłam do łazienki, robiąc to z pozostałymi częściami garderoby i wskoczyłam pod prysznic.

Umyłam ciało i włosy, następnie robiąc wieczorną pielęgnację.

Optuliłam się szczelnie ręcznikiem i wyszłam z zaparowanej od ciepła łazience.

Nienawidzę zimnej wody.

Z moją twarzą spotkał się zimny nadmuch powietrza, przez co obleciały mnie dreszcze po całym ciele, powodując gęsią skórkę.

Podeszłam do szafy i wzięłam białą bieliznę wraz z czarnymi dresami i tego samego koloru bluzę.

Zrzuciłam z siebie ręcznik i nałożyłam ubrania, które wybrałam. Następnie wysuszyłam włosy.

Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi, w których zaraz stanął ojciec, na co zmarszczyłam brwiami.

-Tata?-Zapytałam z niemałym szokiem wymalowanym na twarzy.-A co ty tutaj robisz?-Spytałam marszcząc brwi.

-Mieszkam?-Parsknął i usiadł na moim łóżku.-Musimy pogadać.-Westchnął po chwili.

Ah no tak. Przecież musiało coś w tym być.

Sam z własnej woli by nie przyszedł.

Od dnia w którym okazało się, że Lucas jest moim bratem rodzice doszczętnie się ode mnie odwrócili.

Nie przejmowali się co robię, gdzie jestem, nic. Pustka. Nie wiedzieliby pewnie gdybym nawet i umarła.

-O co chodzi?

-Wyprowadzamy się.-Powiedział ciszej.

-Ah, żadna nowość. Ile was nie będzie?-Zapytałam.

-Mia, chyba mnie nie zrozumiałaś.-Powiedział zmieszany.

-Co miałabym nie zrozumieć i tak was nie ma w domu praktycznie cały czas.

-Za dwa dni wylatujemy.-Wyjaśnił.

Prywatna Ochrona. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz