rozdział dziewiąty

582 21 0
                                    


Nadszedł weekend.

Dziś miałam odwieść Matthewa do dziadków.

Co lepsze to mój ojciec dał propozycje, aby zająć się wnukiem.

Matt bardzo przywiązany był z dziadkiem, natomiast z moją mamą już nie do końca.

W sumie co się dziwić.

Nie ma czasu dla własnego dziecka, a co dopiero wnuka.

Wpakowałam ostatnią rzecz do plecaka bruneta i położyłam na szklanym stoliku, który znajdował się przed kanapą.

-Skarbie! Chodź już.- Zawołałam.

-Jus idę mamuś! Tylko umyję ręce!- Krzyknął z łazienki.

Czułam się dziś dokładnie tak jak wyglądałam.

A wyglądałam koszmarnie.

Wory pod oczami, które nie do końca dało się przykryć korektorem były widoczne, a zmęczone oczy były matowe.

-Jus jestem, mozemy jechać.- Powiedział, zakładając plecak na oba ramiona, między czasie mi się przyglądając.

-Pasuje ci ta sukienka.- Uśmiechnął się.

-Oh, dziękuję skarbie.- Powiedziałam, całując jego policzek.

-Powinnaś uśmiechać się częściej mamo. Pasuje ci to.- Powiedział wtulając się we mnie.

Mój skarb.

Ja nie umiałam opisać tego co czułam w tym momencie w środku.

Wzięłam go na ręce, przytulając wciąż jego ciało do klatki piersiowej i wyszłam z mieszkania, następnie zapinając mu pasy w foteliku.

~~~~

Podróż minęła w dobrej atmosferze i jestem pewna, że ludzie, którzy szli chodnikiem słyszeli nasze śmiechy i śpiewy dochodzące z auta.

Mattowi, który obecnie siedział na moich kolanach uśmiech nie schodził z twarzy, a mnie rozpierała duma, że wychowałam tak cudownego i złotego synka.

Pożegnałam się z ojcem i matką, zostawiając Matthewa pod ich opieką i wyjechałam spod domu do Liama.

Kiedy zapukałam do ich drzwi, podskoczyłam.

-Boże, nie krzycz tak!- Krzyknęłam do niego, kiedy chłopak zaczął piszczeć, na co przewrócił tylko oczami.

-Dobra, dobra. Nie bądź taka spięta mamuśka. - Zaśmiał się, przez co dostał ode mnie kusańca w ramię.

-Wchodź.- Zaprosił mnie gestem ręki, co od razu wykonałam.

Ściągnęłam buty i powędrowałam do salonu, w którym usiadłam.

Sarah pojechała do sklepu, przez co zostaliśmy sami.

-To co, kawa?

-Kawa. - Skinęłam głową.

-No to opowiadaj co tam u ciebie i Matthewa.- Powiedział nalewając wody do elektrycznego czajnika.

-W porządku. Odwiozłam Matta do rodziców bo chcieli pobyć trochę z wnukiem i w sumie to zostałam teraz sama.- Zaśmiałam się.

-Wiesz, że mogłabyś nie być sama gdybyś tylko chciała.- Powiedział, na co zgromiłam go wzrokiem.

-Sarah opowiadała mi o jakimś Charlesie. Dlaczego nie chcesz spróbować? Ponoć to fajny facet. - Powiedział, na co zacisnęłam szczękę.

-Przestań Liam.- Pokręciłam głową na boki.

-Dlaczego aż tak bardzo uciekasz od szczęścia, co? Zasługujesz na nie. Nie widziałem drugiej, lepszej przyjaciółki, która pomimo tylu gór na drodze, pokonała je bez problemu. Wspięła się na sam szczyt, a na koniec pokazała że potrafi. Potrafi poradzić sobie z własnymi problemami i w życiu. Jestem z ciebie tak cholernie dumny i nie pozwolę, abyś do końca życia była sama rozumiesz?- Kiedy skończył swój monolog do pomieszczenia weszła blond włosa.

Prywatna Ochrona. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz