POV Sylwia:
Wdech, wydech. Postaraj się nie rozszarpać jej przed ślubem ...
Powtarzałam niczym mantrę, nie mogąc wyjść z podziwu, że zdecydowałam się na poślubienie tej nieokrzesanej, wiecznie roztrzepanej dziewczyny.
Szczerze mówiąc czekam, aż usłyszę autorskie „A nie mówiłam" z ust mojej matki.
Zachichotałam przywołując tę myśl, po czym ponownie przyłożyłam telefon do ucha próbując zebrać myśli.
- Rozumiem. W takim razie postaram się zorganizować alkohol, który faktycznie nim jest. - zapewniłam nadal nie dowierzając w niekompetencję narzeczonej.
- Rozumiem, będziemy czekać już na sali. - barmanka oznajmiła miłym tonem.
- Bardzo dziękuję za telefon i jeszcze raz przepraszam za zamieszanie. - powtórzyłam nie chcąc obarczać pracowników naszymi problemami z logistyką.
- Proszę się tym nie przejmować. To nie pierwsza taka sytuacja. - kobieta zażartowała.
- I pewnie nie ostatnia. - stwierdziłam zgodnie z prawdą. - Do zobaczenia na miejscu.
- Do zobaczenia. Trzymam kciuki, aby wszystko poszło po Pani myśli. - dodała nim zakończyłam połączenie.
I wish.
Położyłam telefon na drewnianej toaletce, po czym z uśmiechem na twarzy odwróciłam się do zebranych osób. Przerażona mina mojej matki dodatkowo poprawiła mi humor, a niepewne spojrzenie Marty tylko potęgowało ten stan.
- Kate kupiła trzydzieści butelek bezalkoholowego prosecco. - powiedziałam nie mogąc powstrzymać śmiechu.
- Skłamałabym, gdybym powiedziała, że jestem zaskoczona ... - szatynka rzuciła kręcąc głową z rezygnacją.
- Cała Kate. Miejmy nadzieję, że nie zapomni przyjść na własne wesele! - pięćdziesięciolatka dodała unosząc ręce ku górze.
- To byłby jej popisowy numer ... - zadrwiłam spoglądając w stojące na ziemii lustro. - Chyba już najwyższy czas, abym zaczęła się ubierać. - stwierdziłam uświadamiając sobie, która jest już godzina.
- Oh, faktycznie. Rozmowy przy szampanie zajmują nam zawsze zbyt wiele czasu. - Marta przyznała wstając i kierując się w stronę wiszącej na drzwiach sukni. - Za piętnaście minut powinien przyjechać fotograf, więc nie ma co tracić czasu.
- Faktycznie mamy lekkie opóźnienie ... - kobieta wymamrotała poruszając się nieswojo. - Od czego by tu zacząć ... - powiedziała spoglądając na białą suknię.
- Najlepiej od zdjęcia jej z wieszaka ... - aksamitny głos Anastazji wypełnił pomieszczenie.
- No w końcu! Wypiłyśmy już prawie całego szampana. Myślałam, że nigdy nie dotrzesz. - stwierdziłam zauważając przyjaciółkę.
- Wiem, przepraszam. Musiałam podrzucić Tofu do Seweryna. W tej sukience nie było to łatwe zadanie ... - tłumaczyła biorąc wieszak z suknią w dłonie. - Zdejmuj ten szlafrok, przechodzimy do konkretów. - oznajmiła posyłając mi przyjazny uśmiech.
Dobrze, że jest teraz przy mnie.
Po dziesięciu minutach stanęłam na środku pokoju w pełnej krasie. Subtelny, lecz widoczny makijaż podkreślał moją minimalistyczną, dopasowaną suknię, którą przerobiłam tak, aby spełniała moje wszystkie wymagania. Delikatna biżuteria i jasne, upięte włosy nadawały kreacji eleganckiego, lecz swobodnego charakteru.