41.

1.5K 120 7
                                    

POV Anastazja:

Zacisnęłam mocno powieki, wydając z siebie niekontrolowany dźwięk dezaprobaty. Budzik nieustannie dzwonił, za żadne skarby nie dając za wygraną. Po raz trzeci sunęłam dłonią po drewnianym blacie szafki, starając się zlokalizować poranny pogarszasz humoru. Bezradnie przewróciłam się na plecy, leniwie odgarniając niesforne kosmyki włosów, które plątały się po mojej twarzy.

Skutecznie odwlekając moment otwarcia oczu, przesunęłam dłoń na prawą stronę łóżka, w celu odnalezienia kompanki każdego poranka. Zdziwiłam się, gdy miejsce obok mnie okazało się puste.

Niepewnie otworzyłam jedno oko, dokładnie badając otaczającą mnie rzeczywistość. W pomieszczeniu brakowało Alex, a wszystkie ubrania z drewnianej podłogi leżały złożone w estetycznie wyglądającą kostkę.

To było conajmniej podejrzane...

Zegar w telefonie wskazywał godzinę dziewiątą z minutami. Wczorajsza noc nie należała do najspokojniejszych, więc nieobecność partnerki zdziwiła mnie jeszcze bardziej. Zwinnym ruchem owinęłam nagie ciało beżowym pledem, po czym ostrożnie ruszyłam wgłąb mieszkania. Po przekroczeniu progu sypialni, do moich nozdrzy wdarł się hipnotyzujący zapach świeżo mielonej kawy, połączony z nutą świeżego, słodkiego pieczywa.

Najciszej jak umiałam, zakradłam się do kuchni. Na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech, gdy ujrzałam radosną szatynkę w dużym, białym t-shirt'cie i krótkich, błękitnych spodenkach, która ze słuchawkami w uszach pląsała do rytmów głośnej, znajomej mi piosenki. Z jej pełnych ust co jakiś czas wydobywały się przytłumione szepty wyrywkowych słów słuchanego przez nią utworu. Energicznie smarowała rumiane croissanty, nie potrafiąc wystać w jednym miejscu.

Ten rzadko spotykany widok mocno mnie rozczulił, więc postanowiłam jeszcze chwilę napawać się jej osobą. Zmarszczyłam nos, gdy nasze spojrzenia w końcu się spotkały. Kobieta przyłapała mnie na gorącym uczynku, a jej policzki momentalnie oblały się infantylną czerwienią.

- Obudziłam cię? - zapytała bez wahania, nieudolnie wyciągając z uszu bezprzewodowe słuchawki.

- Niestety nie. - wyszeptałam ze słyszalnym zawodem. - Zrobił to trzeci z rzędu budzik. - grymasiłam, zachodząc ją od tyłu i kładąc policzek na materiale jej bawełnianej koszulki. - Dlaczego nie śpisz? - zapytałam zaskoczona.

- Nie mogłam spać. - rzuciła zdawkowo. - Postanowiłam przynieść ci śniadanie do łóżka, ale widzę, że życie jak zawsze napisało własny scenariusz... - przewróciła oczami, krojąc sowite plastry pomidora.

- Żałuję, że wstałam z łóżka. - wymamrotałam zamykając oczy i zaciągając się zapachem jej ciała.

- W takim razie wracaj skąd przyszłaś! - rozkazała żartobliwym tonem, odwracając się i składając przelotny pocałunek na moim czole. - Potrzebuję trzech minut. - dodała, posyłając mi znak niewerbalny w postaci wymownego ruchu dłonią.

I właśnie w ten sposób powinnyśmy rozpoczynać każdą niedzielę.

- Skoczę jeszcze do łazienki. Jeśli mogę. - uniosłam prawą brew, po czym zniknęłam za drzwiami kuchni.

Gdy przekroczyłam próg łazienki, starannie odłożyłam kołdrę na zabudowę stolarską, wymieniając okrycie wierzchnie na długą, luźną koszulkę. Nachyliłam się nad zlewem, oblewając rozgrzaną twarz zimną wodą, po czym osuszyłam skórę małym, czarnym ręcznikiem. Niechętnie spojrzałam w lustro, starając się zapanować nad poranną burzą włosów, jednak to co zobaczyłam, od razu wybiło mnie z rytmu.

- Alex! - krzyknęłam głośno, biorąc serię głębokich wdechów. - Zabije cię! - zagroziłam, w pośpiechu zmierzając do uśmiechniętej szatynki.

Before I met herOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz