26.

1.3K 133 8
                                    


POV Kate:

Od piętnastu minut przeszukiwałam wszystkie możliwe półki w sypialni. Nie mogłam znaleźć mojego ulubionego, świątecznego swetra, który planowałam ubrać na dzisiejszy wieczór. Odnosiłam wrażenie, że zapadł się pod ziemię, gdyż nie widziałam go od zeszłych świąt. Z każdą kolejną minutą mój optymizm przygasał, a poczucie irytacji wzrastało.

Miałam zdecydowanie zbyt dużo ubrań...

Wypuściłam powietrze na znak kapitulacji, nim zdecydowałam się na ostateczny krok. Nie chciałam tego robić, gdyż doskonale wiedziałam, że będzie się to wiązało ze zgryźliwymi komentarzami partnerki.

- Kochanie, widziałaś gdzieś mój świąteczny sweter? - krzyknęłam z góry, przygotowując się na zasłużony lincz.

- Tradycji stało się zadość. - odpowiedziała niemal od razu, a z jej głosu wyczytałam nutkę triumfu. - W zeszłym roku powiesiłaś go pod swoim kraciastym płaszczem twierdząc, że robisz to, aby za rok pamiętać, gdzie go odłożyłaś... - wyjaśniła szczegółowo, co spowodowało nagły przypływ wspomnień.

Co ja bym bez niej zrobiła?

- Jesteś najlepsza! - krzyknęłam w podzięce, czym prędzej sięgając po zaginioną część garderoby.

Kiedy wełniany sweter znalazł się na odpowiednim miejscu, stanęłam przed lustrem, dumnie przyglądając się mojej corocznej kreacji. Ubieranie głupkowatych okryć wierzchnich stanowiło naszą małą tradycję. Kilka dni przed wigilią spotykałyśmy się z najbliższymi, by wspólnie lepić pierogi i piec nieurodziwe pierniki.

Wychodziły naprawdę tragiczne...

Chwyciłam telefon, chcąc uwiecznić tę chwilę, jednak nim zdążyłam zrobić pierwsze zdjęcie, do moich uszu dotarł głośny dźwięk dzwonka.

- Możesz otworzyć? Jestem dość zajęta. - nieco apodyktyczny ton blondynki wyrwał mnie z chwili samouwielbienia.

Przewróciłam oczami, po czym grzecznie ruszyłam na przeciw gościom. Zdziwiłam się, gdy za drzwiami dostrzegłam wysoką posturę przyjaciółki.

- Na cholerę dzwonisz? Nie mogłaś użyć kluczy? - zapytałam z wyrzutem, spodziewając się kogoś innego.

- Woah, nieprawdopodobnie miłe przywitanie. - zadrwiła, mijając mnie w progu. - Dorośli ludzie używają dzwonka, aby dać znać, że przybyli na miejsce. Tylko ty od razu szarpiesz za klamkę, jak ortodoksyjny świadek jehowy... - skomentowała, zdejmując grubą kurtkę.

-Robię tak tylko, gdy wchodzę do siebie. - zaznaczyłam, pokazując jej środkowy palec.

Wolnym krokiem skierowałam się do kuchni, po której od dobrej godziny krzątała się blondynka. Kobieta postanowiła przygotować już wcześniej półprodukty, z których będziemy przygotowywać wigilijne potrawy. Uśmiechnęłam się, gdy dostrzegłam jej bordowy, profesjonalny fartuch, aktualnie pokryty sporą ilością mąki. Objęłam ją od tyłu, składając przelotny pocałunek na jej odsłoniętej szyi.

- Przyszłaś mi pomóc czy przeszkadzać? - zapytała figlarnie, unosząc prawą brew.

- Jeszcze się nie zdecydowałam. - powiedziałam głupkowato, ponawiając czynność.

- Hey, zostawcie to na wieczór. To niehigieniczne i mocno denerwujące... - szatynka przybrała dramatyczny wyraz twarzy, ówcześnie zajmując miejsce na jednym z chokerów.

- Dostrzegam nutkę zazdrości, Ebenezer'ze Scrooge'u... - odwróciłam się, słysząc melodyjny, dobrze mi znany głos.

Nawet nie słyszałam, kiedy weszła.

Before I met herOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz