POV Anastazja:Pierwszy dzień pracy w nowym roku od zawsze był dla mnie wyjątkowy. Wszyscy pracownicy redakcji zjawiali się z uśmiechem, pozytywnym nastawieniem i nowymi pomysłami. Atmosfera była przyjazna i luźna, a w biurze rozbrzmiewała wrzawa sylwestrowych opowieści i swobodnych pogaduszek.
Możliwe, że po części wynikało to z faktu, iż dyrektor co roku brał wolne aż do święta Trzech Króli...
Po noworocznym zebraniu rady, udałam się do swojego gabinetu. Na moim biurku stał porcelanowy talerzyk z solidnym kawałkiem ciasta, które sprezentowała mi pani Aldona. Starsza kobieta w wolnym czasie zajmowała się hobbistycznym pieczeniem ciast, a słodkimi pozostałościami hojnie obdarowywała całą redakcję.
Malinowa chmurka była genialna. Niestety jej niecodzienny smak zniekształcał mi drażliwy posmak lekko kwaśnej, zbyt mocno wypalonej kawy. Uznałam, że z nowym rokiem czas zmienić dotychczasowe reguły, więc pracę rozpoczęłam od napisaniem maila do Kornelii, z prośbą o zmianę dostawcy ziaren.
Ucieszyłam się, gdy za szklaną ścianą dostrzegłam uśmiechniętego Maksa, który radosnym krokiem zmierzał w moim kierunku. Dopiero, gdy rzucił mi agresywne spojrzenie uświadomiłam sobie, że do tej pory nie wyjaśniłam mu mojej nagłej nieobecności na sylwestrowej imprezie.
Wiedziałam, że o czymś zapomniałam.
- Oh, żyjesz. Co za zaskoczenie. - powiedział oschle, ciskając skórzaną teczką o futurystyczny fotel w rogu pomieszczenia.
- Wybacz... - oparłam łokcie o blat biurka, zaś czoło o dłonie. - Kompletnie zapomniałam się odezwać. - dodałam, obserwując jego wrogie nastawienie.
- No co ty nie powiesz! - rzucił dość głośno. - Przez cały wieczór próbowałem się z tobą skontaktować. Myślałem, że ktoś cię porwał. - pochylił się nad drewnianym blatem. - Do północy. Potem już nie za wiele pamiętam... - przyznał, wzruszając ramionami.
- Wiem, wiem. Przepraszam. - powiedziałam błagalnym tonem, oddając mu do połowy zjedzone ciasto. - Zgoda? - zaproponowałam, kusząc go słodkim upominkiem.
- Jeśli myślisz, że przekonasz mnie... - urwał. - Czy to malinowa chmurka pani Aldony? - uniósł brew w podejrzliwym geście.
- Inaczej bym nie proponowała. - uśmiechnęłam się przebiegle.
Mężczyzna zmierzył mnie wzrokiem, walcząc z posępnym wyrazem twarzy. Bez słowa zajął miejsce na krześle przede mną, łapczywie chwytając za porcelanowy talerzyk.
- Okey, niech będzie. - odparł łaskawie, wkładając spory kęs ciasta do ust. - Teraz wytłumacz mi, co zatrzymało cię w domu. - zarządał, opierając się o niewygodne oparcie fotela.
- Nie co, a kto... - mówiąc te słowa, lekko się zawstydziłam.
No dobra, dość mocno.
- Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że... - zamilkł dramatycznie, mierząc we mnie srebrnym widelczykiem.
- Tak. Spędziłam Sylwestra z Alex. - przyznałam, dokańczając jego myśl.
Max z impetem odstawił naczynie na powierzchni biurka, znajdując się przy mnie w mgnieniu oka. Przewróciłam oczami w wymownym geście, doskonale znając jego nieskrywaną wścibskość.
- Chce znać każdy szczegół, rozumiesz? - oznajmił, dynamicznie obracając mój fotel.
Oczy niektórych pracowników spoczęły na naszej dwójce. Najbardziej speszył mnie wzrok Kornelii, która odwróciła wzrok jak oparzona.