8.

1.6K 124 14
                                    


POV Anastazja:

Subtelny uśmiech zagościł na mojej twarzy, gdy chłodne palce szatynki zataczały leniwe koła na nagiej skórze moich pleców. Wydarzenia mające miejsce zaledwie godzinę temu, kompletnie wybiły mnie z równowagi, o którą tak zacięcie walczyłam podczas weselnego śniadania. W głębokiej konsternacji zastanawiałam się, dlaczego nasze spotkania zawsze nabierają tak dramatycznego charakteru. Ogrom emocji towarzyszących obecności dziewczyny, stanowił niewytłumaczalną mieszankę pożądania, tęsknoty i desperacji.

Niestety zawsze kończy się tak samo ...

- Alex. - wyszeptałam biorąc głęboki oddech. - O kim wspominała Nadia? - zapytałam czując nieprzyjemny ucisk w klatce piersiowej.

Głucha cisza odbiła się od ścian pomieszczenia. Zamknęłam oczy doskonale wiedząc, iż odpowiedź na zadane pytanie sprawi mi niewytłumaczalną przykrość.

- Naprawdę chcesz teraz o tym rozmawiać? - niebieskooka rzuciła smutnym tonem.

- Czy ona coś dla Ciebie znaczy? - bez chwili zawahania ponowiłam próbę uzyskania satysfakcjonujących mnie informacji.

- Ana ... - wyszeptała zakłopotana.

- Okey, zapytam inaczej. - wtrąciłam impulsywnie odwracając się w jej stronę i spoglądając w jej błękitne tęczówki. - Przyjechałaś jedynie na wesele, czy zamierzasz zostać tu na dłużej?

- Zdefiniuj „na dłużej". - poprosiła posyłając mi smutny uśmiech.

- Alex pytam, czy zamierzasz wrócić do tej cholernej Belgii. - rzuciłam zbyt agresywnie siadając na łożku, jednocześnie próbując zakryć nagie ciało pościelą. - Czy zamierzasz wrócić do niej. - dodałam czytając, jak mój żołądek się zaciska.

- Dostałam dwa tygodnie urlopu, potem wracam. - wyznała napinając wszystkie możliwe mięśnie.

Oh.

- Rozumiem. - wykrztusiłam próbując brzmieć przekonująco, po czym nie myśląc zbyt długo wstałam z łóżka ubierając się w pośpiechu.

- Ana, porozmawiajmy ... - dziewczyna powiedziała błagalnym tonem chwytając mnie za dłoń.

- O czym chcesz rozmawiać Alex? - zapytałam z całych sił próbując powstrzymać łzy, które nieubłaganie pragnęły ujrzeć światło dzienne. - Tak jak mówiłam to był błąd. Od samego początku był to cholerny, irracjonalny błąd. - mówiłam wpatrując się w przerażone, rozszerzone do granic możliwości źrenice szatynki. - Jestem na to za stara.

- Dopiero co skończyłaś trzydziestkę. - zauważyła próbując przeistoczyć kłótnie w żart.

- Za dwa miesiące kończę trzydzieści jeden lat i nie nam czasu na relacje bez jakiejkolwiek przyszłości. Chciałabym założyć rodzinę, mieć dzieci i dom z ogrodem, w którym mogłabym w niedzielę rano wypić kubek aromatycznej kawy i cały dzień chodzić boso po trawie. - wykrzyczałam czując niewytłumaczalną ulgę.

- Myślisz, że też bym tego nie chciała? - zapytała unosząc brwi ku górze. - Myślisz, że odpowiada mi życie w wynajmowanym mieszkaniu w kraju, którego nawet nie lubię? Pozwól, że Ci podpowiem. - urwała na chwile. - Nie, nie odpowiada, ale nie mam innego wyjścia. Nie mogę wrócić do Gdańska, bo nie mam tam już nic.

- Trzeba było nie wyjeżdżać. - skomentowałam złośliwie nie potrafiąc opanować negatywnych emocji.

- Trzeba było wybrać mnie ... - powiedziała impulsywnie, żałując już w momencie wypowiadania tych słów.

Oh.

- Wal się Alex. - odpowiedziałam stanowczo czując nagły przypływ odwagi. - Gdybyś miała odwagę wyznać mi swoje uczucia, zamiast czekać, aż zrobi to ktoś inny, może sytuacja wyglądałaby inaczej.

Before I met herOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz