19.

1K 120 16
                                    


POV Anastazja:

Wzięłam duży łyk zimnej już kawy, ze znudzeniem przerzucając stos pojedynczych kartek. Stażystka, która na codzień zajmowała się brudną robotą, od tygodnia przebywała na zwolnieniu lekarskim, a ja nie mogłam doprosić się jej zastępstwa. Zachodziłam w głowę jak w przeszłości dawałam sobie radę bez niczyjej pomocy z ogromem pracy, który teraz musiałam wykonać.

Zbyt szybko przyzwyczajamy się do dobrego...

Po raz dziesiąty segregowałam wszystkie dokumenty, wpinając wszystko w duże, czarne segregatory. Zawsze byłam zwolenniczką druku, nigdy nie ufałam w pełni wyłącznie wersjom elektronicznym, jednak obejmując wzrokiem moje biurko, szybko zmieniłam zdanie.

Redakcja, w której pracuję jest niekwestionowanym liderem na trójmiejskim rynku. Obecnie zajmuje stanowisko redaktora naczelnego jednego z czasopism lifestylowych, które przez ostatnie trzy lata znacznie poprawiło swoje notowania sprzedaży.

Jednym słowem, miałam ręce pełne roboty.

Za dużym, panoramicznym oknem mogłam dostrzec pierwsze oznaki jesieni. Drzewa pokryły się złotymi liśćmi, które powiewały na silnym wietrze. Codziennie rano mijałam starszego pana, który z uśmiechem na twarzy grabił jesienne atrybuty wokół naszej siedziby. Cieszyłam się, że w tym roku tak długo mogłam rozkoszować się słońcem, które usilnie walczyło z natrętnymi, listopadowymi deszczami.

W momentach kryzysowych, chętnie wracałam pamięcią do czasów moich wakacji, które wydawały się być zaledwie tydzień temu.

W rzeczywistości minęły już dwa miesiące.

Dwa miesiące wypełnione nieustanną pracą i ogromem obowiązków. Z trudem znajdowałam czas dla Tofu, nie mówiąc nawet o jakichkolwiek spotkaniach towarzyskich. Pozornie wolne weekendy musiałam poświęcić na prowadzenie szkoleń dla nowych pracowników oraz nadrabianie październikowych zaległości w papierologii. Jednym słowem moje życie towarzyskie praktycznie nie istniało, co miało negatywny wpływ na moje samopoczucie. Utrzymywałam kontakt wyłącznie z najbliższymi przyjaciółmi, wymieniając sporadyczne wiadomości lub telefony.

I jeszcze kwestia Laury...

Kobieta rozumiała mój brak wolnego czasu, jednak podświadomie wiedziałam, że nie do końca jej to odpowiada. Pisanie wiadomości nie zastępowało realnego kontaktu, tym bardziej w początkowych etapach poznawania drugiego człowieka. Ze wszystkich sił starałam się wygospodarować czas na wspólne obiady bądź kolacje, jednak wciąż miałam poczucie zaniedbania. W teorii spotykałyśmy się od prawie czterech miesięcy.

Niestety nadal nie czułam, że jest mi w pełni bliska ...

Głośny dźwięk wibracji wyrwał mnie z jesiennego marazmu. Bez zastanowienia spojrzałam na ekran telefonu, na którym wyświetlało się głupkowate zdjęcie niebieskookiej.

- Część! - rzuciłam optymistycznie, ciesząc się z jej telefonu.

- Dzień dobry Anastazjo. - powiedziała w charakterystyczny dla niej sposób. - Nie zgadniesz kto dostał zielone światło od banku i w ten piątek wybiera się do notariusza. - rzuciła enigmatycznie.

- Nie mów! - krzyknęłam zdecydowanie zbyt głośno. - Alex, gratuluję! - dodałam, ciesząc się jej szczęściem.

- Nie dziękuję. Uwierzę dopiero, gdy złożę autograf na akcie notarialnym. - skomentowała, próbując stłumić emocje.

- O której odbieramy klucze? - zapytałam impulsywnie.

- Woah, wyczułam nutkę komunizmu. - zażartowała, a ja wymierzyłam sobie mentalny policzek. - O piętnastej trzydzieści.

Before I met herOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz