POV Anastazja:- Alex, nie. - stwierdziłam twardo, próbując wyrazić moje niezadowolenie, pomimo bajgla z awokado, który zajmował honorowe miejsce w moich ustach.
- Ja nie pytam. Ja oznajmiam, kotku. - przewróciłam oczami na charakterystyczny, nonszalancki tekst niebieskookiej.
- Nie ma mowy. - powtórzyłam z niezmienną stanowczością. - Nie robiłam tego od czasu Twojego wyjazdu i ani myślę do tego wracać ... - dodałam, gdy kolejna porcja czystej ambrozji wylądowała w odmętach mojego żołądka.
- Nadal mówimy o tym samym? - dziewczyna zażartowała, poruszając zabawnie brwiami.
Kids.
- Miałyśmy nie wracać do tego ... - zrobiłam niezręczną przerwę. - Incydentu. - dopowiedziałam, ówcześnie odchrząkując.
- Nie miałam na myśli tego, jak to nazwałaś, incydentu. - celowo podkreśliła ostatnie słowo, pogłębiając moje zakłopotanie.
- Zbyt dobrze Cię znam, dupku. - skwitowałam, mrużąc podejrzenie oczy. - Dwoma palcami chwyciłam za metalową słomkę, dokładnie mieszając napój, po czym delektowałam się smakiem chłodnej, karmelowej kawy. - Nie możemy pojechać tam autem? - zaproponowałam oddając się gastronomicznej euforii.
- Wyglądam na osobę, która posiada samochód? - dziewczyna zapytała sarkastycznie, wskazując na siebie oby dwoma kciukami.
- Nie zapominaj, że też mam prawko! - krzyknęłam oburzona, posyłając jej gniewne spojrzenie.
- Przypomnieć Ci, jak ostatnio zakończyła się nasza wspólna podróż? - wymamrotała, nim włożyła pieczywo do ust.
- Oddam Ci te dwie stówki, okey? - westchnęłam, przypominając sobie ślubne perypetie.
- Plus odsetki! - dodała bezzwłocznie, puszczając mi bezczelne oczko.
Jawna dyskryminacja ...
- No to wiem, weźmy uber'a. W zeszłym tygodniu codziennie jeździłam nim do pracy, więc powinnam mieć jakieś zniżki. - zaproponowałam, chcąc zmienić plan szatynki.
- Ana, ja już podjęłam decyzję. - dziewczyna rzuciła beznamiętnie, po czym uniosła wzrok napotykając mój wściekły wzrok.
Wojna na spojrzenia trwała dobre dziesięć sekund, a ja nie miałam zamiaru odpuszczać. Szatynka doskonale wiedziała, iż nauczona doświadczeniami przeszłości, nie pozwolę sobie na całkowitą dominację.
Przynajmniej w sferze życia codziennego ...
- Dobra, niech Ci będzie. Kompromis. - niebieskooka skomentowała, przełykając ostatni kęs posiłku.
- Powtórz, bo nie dosłyszałam ... - rzuciłam sarkastycznie, chcąc podnieść jej ciśnienie.
- W jedną stronę pojedziemy motorem. Zostawię go gdzieś w mieście i wrócimy uber'em. Pasuje? - szatynka opowiedziała mrużąc oczy w akcie konsternacji, na co przystałam dając jej znak niewerbalny.
- Muszę przyznać, że mi zaimponowałaś. - powiedziałam po chwili, nie odrywając wzroku od niebieskookiej, która bez słowa wzięła się za sprzątanie po posiłku. - Może w końcu oduczysz się tej nadmiernej kontroli. - kontynuowałam, licząc na naszą flagową wymianę zdań.
- Nie liczyłabym na to. - dziewczyna odparła spokojnym tonem, nie dając szansy na kąśliwą wymianę zdań.
Oparłam łokcie o chłodny blat wyspy, bacznie obserwując poczynania szatynki. Niebieskooka w mgnieniu oka włożyła wszystkie naczynia do zmywaki, przy okazji ją włączając, umyła pozłacane widelce i rozpoczęła ścieranie okruszków z blatu. Kiedy proces zakończył się powodzeniem, wróciła do zlewu, w celu odłożenia różowej ścierki.