21.

965 122 14
                                    

POV Anastazja:

Stałam przed wiekowymi drzwiami z zamkniętymi oczami i uniesioną ręką. Wzięłam kolejny głęboki oddech, nie mogąc przełamać się do kolejnego kroku. Nim odważyłam się energicznie zapukać, minęło jeszcze dobre trzydzieści sekund.

Panicznie bałam się prawdy.

Ale kto się jej nie boi? Naiwnie liczyłam, że moje życie w końcu osiągnęło choć namiastkę stabilizacji. Naiwnie wierzyłam, że w końcu poznałam kogoś, z kim mogłabym dzielić codzienność, kto byłby przy mnie bez względu na wszystko i kogoś, z kim nie dzielę mrocznej, zagmatwanej przeszłości. Przez krótką chwilę wszystko układało się tak, jak tylko mogłabym zaplanować. Odzyskałam przyjaciółkę, o której nigdy nie zdołałam zapomnieć. Odnosiłam liczne sukcesy w pracy i poznałam Laurę. Osobę o dobrym sercu, która dokładała wszelkich starań, aby mnie zrozumieć. Nie naciskała. Dawała mi przestrzeń do wyrażania samej siebie, akceptowała mój brak wolnego czasu, była wyrozumiała dla trudów mojej pracy. Była iskierką nadziei, że po kilku latach samotności w końcu będę w stanie zbudować zdrowy, znaczący związek. Niestety wszystko zmieniło się wraz z jedynym spojrzeniem Alex.

Byłam cholernie zagubiona.

Nie otwierała. Moje głośne pukanie odbijało się od ścian, niosącej echo klatki schodowej. Przyłożyłam ucho do powierzchni pachnących drewnem drzwi, skupiając się wyłącznie na jednym zmyśle.

- Co ja robię? - wyszeptałam sama do siebie, opierając czoło o chłodny front. - Alex wiem, że tam jesteś... - powiedziałam stanowczo, ponownie pukając do drzwi. - Nie możesz karać mnie za błędy, których nie popełniłam. - dodałam błaganym tonem, łapiąc się ostatniej deski ratunku.

Odskoczyłam, gdy usłyszałam głośne przekręcanie zamka. Drzwi otworzyły się w mgnieniu oka. Tuż za progiem ujrzałam smukłą postać szatynki. Jej ciemne włosy związane były w luźny, niedbały kok. Miała na sobie antracytowy, dresowy komplet i długie, białe skarpetki.

Te, które zawsze pożyczała mi do spania.

Uniosłam wzrok spoglądając na jej zmęczoną, pozbawioną wszelkiego kolorytu twarz. Jej błękitne oczy wyrażały niezaprzeczalny smutek.

Kobieta nie odezwała się słowem. Skinieniem głowy zaprosiła mnie do środka, zamykając drzwi, gdy byłam już wewnątrz. Ostrożnie rozejrzałam się dookoła, nie mając krzty pojęcia, jak powinnam się zachować. Wyprzedziła mnie, idąc w stronę salonu, a ja podążyłam za nią. Podrapała się po karku, nim zajęła miejsce na starym fotelu. Instynktownie usiałam na przeciw jej, odsuwając gruby, puchaty koc.

Zdziwiłam się, gdy uświadomiłam sobie, iż spędziła tu dzisiejszą noc. W mieszkaniu panował spory chłód, który poczułam już po samym wejściu. Na zabytkowym, dębowym stoliku stała jedynie mała butelka wody, a obok niej leżała paczka heets'ów wraz z urządzeniem. Przez pierwszą minutę ogarniała nas obezwładniająca cisza. Żadna z nas nie chciała zaczynać tej rozmowy, panicznie bojąca się jej końca. Mijałyśmy się wzrokiem, nie mogąc podjąć kontrowersyjnego tematu.

- Alex, co tam się wczoraj stało? - zapytałam surowo, mając dość dziecinnego zachowania nas obu. - Odezwij się do cholery! - w akcie desperacji podniosłam głos.

Ból, jaki w tym momencie odczuwałam nieustannie rósł na siłę, nie pozwalając mi normalnie funkcjonować. Gonitwa myśli nie dawała mi spokoju, wywołując niemożliwe do wytrzymania uczucie.

- Nie wiem, co powinnam ci powiedzieć. - przemówiła smętnym, wyzutym z emocji tonem.

- Prawdę. - odpowiedziałam niemal od razu. - Chcę poznać prawdę, Alex. - zapewniłam, poprawiając się na skraju niewygodnej kanapy.

Before I met herOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz