31.

1.1K 125 7
                                    


POV Anastazja:

Droga minęła mi w zaskakującym szybkim tempie. Towarzystwa dotrzymywał mi rozentuzjazmowany pupil, który wręcz uwielbiał podróże. Na początku mieliśmy z tym mały problem, gdyż bał się każdej mijającej nas ciężarówki, jednak z biegiem czasu przyzwyczaił się do dużych pojazdów. Aktualnie zajmuje honorowe miejsce pasażera, obserwując świat ze swojej popielatej, puchatej poduszki. W radiu rozbrzmiewały tradycyjne, świąteczne kolędy, przerywane przez zbędne komentarze radiowców. Opowiadali o świątecznych tradycjach, chrześcijańskich obyczajach i ważności otaczania się najbliższymi.

Niestety najbliższa mi osoba, w tym momencie była mi kompletnie obca...

Uśmiechnęłam się sama do siebie, gdy zaparkowałam na odśnieżonym podjeździe. Decyzję o spędzeniu wigilii z mamą i Jakubem podjęłam dość spontanicznie. Co prawda zaproszenie na uroczystą kolację dostałam już blisko miesiąc temu, jednak z uwagi na obecność osób z dalszej części rodziny, postanowiłam uprzejmie odmówić.

W zeszłym roku wigilia okazała się kompletną klapą. Przez bite pięć godzin byłam zmuszona wysłuchiwać życiowych mądrości dalekich ciotek oraz kuzynostwa, z którymi na codzień nie miałam kontaktu. Nie obyło się bez krępujących pytań o mojego niedoszłego narzeczonego oraz prób wyłudzenia informacji na temat naszego nagłego rozstania. Nie należę do osób, które chętnie dzielą się swoimi życiowymi przejściami, tym bardziej z ludźmi, których praktycznie nie znałam. Dodatkowym czynnikiem był fakt, iż naturalnie wstydziłam się tego, co stało się między nami i nie chciałam dawać im powodu do rozpowszechnia mojej historii reszcie świata.

Prowadzenie potajemnego romansu z przyjaciółką nie jest powodem do dumy...

Gdy tylko otworzyłam drzwi od strony pasażera, pupil energicznie wyskoczył z wnętrza samochodu, lądując w dużej, śnieżnej zaspie. Czym prędzej wyjęłam z bagażnika przygotowane wcześniej prezenty, po czym ruszyłam w kierunku drzwi wejściowych. W progu czekał już na mnie Jakub z szeroko otwartym ramionami i szczerym uśmiechem przyklejonym do twarzy. Ostatni raz widziałam go wczoraj, gdy zmuszony przez moją rodzicielkę nadłożył prawie sześćdziesiąt kilometrów, by przywieźć mi podarunki dla przyjaciółek.

Według mojej mamy zrobił to w „drodze z pracy"

- Wesołych świąt, hija! - krzyknął, gdy tylko weszłam po oprószonych śniegiem schodach.

- Wesołych świąt, padre! - odpowiedziałam równie radośnie, używając naszych hiszpańskich pseudonimów, pochodzących z jednej z latynoskich telenoweli.

Zawsze wspólnie śmialiśmy się z mamy, gdy potajemnie śledziła losy hiszpańskich bohaterów. Jakub nigdy nie naciskał, abym zwracała się do niego „tato", w zupełności wystarczał mu fakt, iż traktowałam go jak ojca. Zawsze mogłam przyjść do niego z nawet najbardziej błahym problemem i doskonale wiedziałam, że zrobi wszystko, co w jego mocy, aby mi pomóc.

- Daj te pakunki i sprowadź mojej wnuczka do środka. Mam dla niego specjalną niespodziankę. - zarządził, puszczając mi przy tym oczko.

- Wiedziałam, że twój entuzjazm nie był przypadkowy... - zażartowałam, po czym zawołałam psa do siebie.

Gdy oby dwoje weszliśmy na drewniany ganek, szybko zamknęłam drzwi, odgradzając nas od szalejącego chłodu. Nim zdążyłam zdjąć płaszcz, moim oczom ukazała się niska blondynka w długiej, bordowej sukience.

- Woah, wyglądasz zjawiskowo! - rzuciłam szczerze, szczegółowo oglądając kreację mamy.

- Już nie przesadzaj. Założyłam pierwszą lepszą sukienkę... - skłamała, oblewając się rumieńcem. - Jak droga? Śnieg nie daje za wygraną. - dodała, biorąc mój płaszcz, po czym powiesiła go na drewnianym wieszaku.

Before I met herOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz