16.

1K 118 9
                                    


POV Anastazja:

Rzuciłam kluczami o blat kuchenny, popychając walizkę wgłąb mieszkania. Podróż powrotna była dość długa i męcząca, ze względu na prawie dwugodzinne opóźnienie lotu. Pogoda w Gdyni drastycznie różniła się od portugalskiego klimatu, co dodatkowo pogorszyło moje samopoczucie.

Chwilami nienawidziałam Polski.

- Napijesz się czegoś? - zapytałam, podstawiając kubek pod dawno nieużywany ekspres.

Oczywiście klasycznie musiałam napełnić pojemnik wodą, wyczyścić całe urządzenie i wsypać ziarna kawy.

- Chętnie. Ta lotniskowa lura wprowadziła mnie w stan depresyjny. - rzuciła, momentalnie mnie rozbawiając.

- I to jeszcze za prawie osiem euro... - nadmieniłam, marszcząc brwi.

Kiedy oby dwa napoje były gotowe, chwyciłam za obszerne kubki i ruszyłam w kierunku salonu. Usiadłam na stającym przy oknie fotelu, przewieszając nogi przez jego oparcie.

- Brakowało mi jedynie dobrej kawy. - stwierdziła, biorąc łyk parującego napoju.

- Hey Alex. - przerwałam ciszę. - Właśnie sobie uświadomiłam, że nawet nie wiem, kiedy zamierzasz wracać do Belgii. - również chwyciłam za kubek.

Szatynka oparła się o kanapę, kierując wzrok na biały sufit. Jej zachowanie wydało mi się conajmniej podejrzane, więc z zaciekawieniem śledziłam każdy jej ruch.

- Nie wracam do Belgii. - odpowiedziała po chwili zawahania.

- Żartujesz! - krzyknęłam, prawie oblewając się wrzątkiem. - Jak to? - dodałam rozemocjonowana.

- Odkąd do was wróciłam, nie potrafię znaleźć tam swojego miejsca. Nieustannie zastanawiam się co u was słychać, czy gdańszczanie dostali już alert o możliwości wystąpienia sztormu albo czy remont dworca głównego dobiegł końca. - mówiła, wplatając palce w długie włosy. - Nie ma tam niczego, co sprawiłoby bym chciała tam zostać. - skwitowała, wywołując szeroki uśmiech na mojej twarzy.

Była to najlepsza nowina, jaką mogłam usłyszeć.

- Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę! - odstawiłam napój, wskakując na kanapę i rzuciłam jej się na szyję.

Dziewczyna odwzajemniła mój gest, gładząc dłonią moje włosy. Odkąd przekroczyłyśmy próg hotelu, w mojej głowie nieustannie krążyła myśl o nadchodzącej rozłące. Fakt, że szatynka zostaje w Polsce rozwiał moje wszelkie obawy.

- Co z mieszkaniem, pracą i znajomymi? - zapytałam, gdy emocje nieco opadły.

- W przyszłym tygodniu pojadę z Kate po resztę ubrań. Mieszkanie wynajmuję od właściciela restauracji, w których jestem menadżerką. Przed wyjazdem złożyłam wypowiedzenie, więc w zasadzie wszystko jest już załatwione. - wyjaśniła, gdy oparłam się o kanapę, kładąc nogi na jej udach. - Poza kwestią kaucji, której niestety nie otrzymam z powrotem. - przewróciła wymownie oczami.

- Myślałaś już, gdzie się zatrzymasz? - powiedziałam luźno, po czym spojrzałam na szatynkę z szeroko otwartymi oczami.

- Ana, nie ma takiej opcji. - skomentowała stanowczo, rozumując moją sugestię.

Czasami zdarzało nam się porozumiewać bez słów.

- Uważam, że jest to świetny pomysł. - wyraziłam swoje zdanie, podekscytowana spontanicznym pomysłem.

- Nie. To bardzo zły pomysł. - ponownie zaprzeczyła, nie przerywając kontaktu wzrokowego. - Przez pierwsze dni zatrzymam się u dziewczyn. Rok akademicki jeszcze się nie zaczął, więc ze znalezieniem jakiejś kawalerki nie będzie problemu. - stwierdziła, chwytając za kubek. - W zasadzie odłożyłam trochę pieniędzy i myślę nad czymś własnym. Szef jest właścicielem dwóch restauracji na Wyspie Spichrzów i powiedział, że może znajdzie dla mnie jakąś posadę. - tłumaczyła, z subtelnym uśmiechem.

Before I met herOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz