#8#

790 32 1
                                    

Pov Alex Green:

Po powrocie do domu czytam dzieciom bajkę na dobranoc a następnie idę do łazienki aby wziąść wieczorny prysznic. Gorąca woda spływająca po moim ciele, z każdą kropką powoduje, że coraz mniej odczuwam zmęczenie. Zamykam kurkiem wodę po czym wychodzę spod prysznica i się wycieram, zakładam czyste ubrania.

Kilka minut później opuszczam z Olivią moje mieszkanie.
- Dokąd idziemy?
- Nie wiem, nie znam tej części miasta.
- Tu nie daleko jest fajnie oświetlony park.
- Już mi się podoba- drogę do parku pokonujemy w milczeniu. Nie wiem za bardzo jak powinniśmy się zachować po tym co razem przeszliśmy.
- Halo, ziemia do Alexa!- z zamyślenia wyrywa mnie głos dziewczyny.
- Proszę?
- O czym tak myślisz?
- Nie ważne.
- No powiedz
- Kim jest ten facet co...
- Tom, ma na imię Tom. Jest lekarzem.
- Po takiej akcji to raczej był lekarzem, nikt normalny nie dopuści go do pracy z ludźmi.
- Fakt.
- Wy tak na poważnie?
- Pytasz czy jesteśmy parą? Nigdy nie traktowała go jak chłopaka, bardziej jak kolegę. Nie miałam pojęcia że się we mnie zakocha a tymbardziej że będzie chciał mi się oświadczyć- tłumaczy.
- To teraz jest czas abym mógł...
- Nie. Nie przyjęłam oświadczyn czym właśnie doprowadziła go do szału.
- Dziwne.
- Że doprowadziłam go do szału? Mam w tym doświadczenie, Ty też że mną nie wytrzymałeś.
- Miałem na myśli, że nie przyjęłaś oświadczyn, kobiety czekają na moment w którym będą mogły zacząć planować ślub.
- Nie chce planować ślubu z kimś kogo nie kocham.
- Nie był rycerzem, nie miał zamku ani konia?- pytam.
- Nie był Tobą- mówi czym powoduje, że robi mi się gorąco. Przekręcam powoli głowę w jej stronę, łapie mnie za ręce. - Kocham Cię, Alex- dodaje po czym całuje mnie w policzek i rusza przed siebie. Boże, czy ona właśnie? Kocha mnie, nadal mnie kocha! Zrywam się z ławki i biegnę za uciekinierką.
- Zaczekaj!- rzeknę a Taylor się zatrzymuje.
- Coś się stało?
-To zależy.
- Od czego?
- Czy zdołasz mi jeszcze wybaczyć?- mówię klęcząc przed dziewczyną a w dłoniach trzymam jej twarz. Mam gdzieś gapiących się na nas spacerowiczów
- Bardzo mnie skrzywdziłeś, wbiłeś mi nóż w serce. Zabiłeś nas, zabiłeś naszą rodzinę ale wiem, że ja też nie jestem bez winy. Dołożyłam swoją cegiełkę.
- Skromnie powiedziane.
- (śmiech) Nie wiem czy zostało coś jeszcze do zbierania, teraz jesteś tylko Ty i ja?
- Nie chcę zbierać, chcę budować. Chcę abyśmy zbudowali wszystko od nowa, od zera- rzeknę.
- Co masz na myśli?
- Abyśmy poznali się na nowo, abyśmy zrobili to co nie zrobiliśmy za pierwszą razą. Plaża jest piękna ale nie postanie na niej trwały dom.
- Potrzeba solidnego fudamentu.
- Dokładnie, filary już biegają po domu.
- Kocham Cię, kocham Cię wariacie.
- yyyy.... Alex jestem- mówię wyciągając w stronę brunetki rękę.
- Olivia- dodaje zamykając nasze dłonie w uścisku.
- Miło mi Cię poznać.
- Mi również- wybuchamy śmiechem. Podnoszę się z ziemi gdy zaczyna padać deszcz. - Idziemy?
- Idziemy. Mogę Cię pchać.
- Nie- informuje po czym wyciąga w moją stronę dłoń.
- Jesteś pewna?
- Mhm.
- Skoro tak- łapę Olivię za rękę i pomału idziemy w kierunku mieszkania. - Jutro rano lecę do Kanady aby podpisać duży kontrakt z ich krajem ale gdy wrócę to zajmiemy się Tobą, dobrze?
- Co masz na myśli?
- Rozpoczniesz rehabilitację i postawimy Cię na nogi.
- Ja wiem jak wyglądają koszty leczenia to nie...
- Pozwól sobie pomóc.
- A Ty? Kiedy pozwolisz sobie pomóc?
- Ja walczę już od półtora roku.
- Leczysz się?
- Gdybym nie podjął się leczenia już by mnie nie było na tym świecie. Doszedłem do miejsca z którego nie było już odwrotu, tylko przepaść. Przestało mnie cokolwiek cieszyć.
- Co było dalej?
- Wielogodzinne rozmowy z psychologiem i szukanie na nowo sensu życia.
- Znalazłeś?
- Nie, do dnia w którym usłyszałem najpiękniejsze słowo.
- Jakie?
- Tata. Może to głupio zabrzmi bo Louis dawno nazywał mnie swoim tatą ale...
- Leo Cię nazwijmy to uzdrowił.
- Tak. Jego uśmiech, jego codzienny rozwój , uświadomił mi że muszę walczyć- kończę mówić gdy docieramy pod dom. Puszczam Olivki rękę po czym otwieram drzwi.
- No nareszcie- rusza w naszą stronę Victoria. - Gdzie Was wywiało?
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, a wiesz jak tam jest?
- Wystarczy, że patrzę na Ciebie. Ciebie nawet piekło nie chciało.
- Bo to ja wyrządzam piekło- oznajmiam udając się do swojego pokoju. Wyciągam z szafy kilka ubrań i pakuje je do torby, przygotowuje kilka potrzebnych dokumentów a następnie kładę się do łóżka. Jutro czeka mnie kolejny ciężki dzień.

Zdołasz mi jeszcze wybaczyć?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz