#53#

519 31 45
                                    

Pov Alex Green:

Jestem zmęczony życiem ale wiem, że nie mogę się teraz poddać. Przeszedłem tak wiele, kilka razy pokonałem śmierć chodź już dawno nie powinno mnie być na tym świecie. Dlatego nie mogę się teraz poddać, nie mogę się poddać dla Lea. Nie mogę pozwolić by jego dzieciństwo było tak wielkim cierpieniem i koszmarem jak moje. Nigdy na to nie pozwolę.

Udaję się na spacer gdy emocje trochę upadają wyciągam z kieszeni kurtki telefon i wybieram numer do Olivii. Niestety ode mnie nie odbiera. Wracam załamany do mieszkania.

Zdejmuję kurtkę i idę do swojego gabinetu, Otwieram sejf i wyciągam z niego pudełko z obrączkami. Wyciągam je z pudełeczka i im się przyglądam.
- Gdyby nie ten cholerny rozwód... Gdyby nie to twoja dziecinne zachowanie...- ściskam dwa złote kółeczka w dłoni tak mocno, że czuję jak wbijają mi się w rękę. - Gdyby tylko moje serce Cię nie kochało-mówię sycząc przez zęby.
- Serce nie sługa, zamiast się nad sobą użalać jedź do niej- słyszę głos dochodzący z pomieszczenia.
- Nie mogę.
- Dlaczego?
- Czy to nie Ty mnie uczyłeś aby nic na siłę nie robić, że czasami warto odpuścić? Czy to nie twoje słowa?
- Nie układasz puzzli czy skręcasz samochód a walczysz o swoje szczęście.
- Moje szczęście ma mnie gdzieś. Nie wierzy mi, rozumiesz?
- Zraniłeś ją więc straciła do Ciebie zaufanie. Musisz odbudować je od nowa.
- Ciekawe jak?
- Małymi kroczkami. Gdybyś mnie posłuchał...
- Gdybyście mi nie nagadali, że usunęła ciąże nie doszło by do tej cholernie kłótni- wstaję od biurka i podchodzę pod okno. - To Wy na mnie naciskaliście, to Wy kazaliście mi odebrać jej dzieci. To Ty mówiłeś, że w naszej rodzinie nie ma dla niej miejsca, Ty!
- Myliłem się.
- Myliłem się?
- Myślałem że faktycznie usunęła... Prosiłem Cię abyś zastanowił się nad rozwodem, abyś wycofał pozew.
- Faktycznie, prosiłeś mnie. Szkoda tylko, że prosiłeś mnie gdy mój świat się zawalił. Prosiłeś mnie kiedy nie potrafiłem popatrzeć jej w oczy, kiedy moich dzieci już nie było!
- Alex...
- Idź już.
- Posłuchaj mnie...
- Wynoś się!!!- krzyczę. Dziadek wychodzi z gabinetu a po krótkiej chwili słyszę również jak opuszcza moje mieszkanie. Stojąc przy oknie widzę jak zmierza w stronę samochodu po czym zatrzymuje się i spogląda w stronę okna. Odchodzę. Chowam obrączki do sejfu i wychodzę z gabinetu. Słyszę cichy płacz. Rozglądam się po mieszkaniu ale nikogo nie widzę, zaglądam do pokoju Louisa, chłopiec śpi. Wycofuje się po czym szukam młodszego synka.
- Leo? Leo?- wołam udając się za dochodzący płaczem. Odnajduje go w kącie salonu, schowanego między kanapą a fotelem. Odsuwam fotel i przykucam przy dziecku.
- Leo synku, co się stało?- pytam.
- Jesteś zły...
- Zły? Nie jestem zły.
- Dlaczego więc krzyczysz?
- Rozmawialiśmy głośno z dziadkiem, wiesz? Dorośli czasami głośniej ze sobą rozmawiają. Chodź do mnie- chłopiec podnosi się i przytula się do mnie. - Mój mały syneczek.
- Nie będziesz już głośno rozmawiał, dobrze?
- Nie będę. Już nie będę głośniej rozmawiał- po moim policzku spływa jedna łza. Trzymam w ramionach moje lekarstwo.
- Kocham Cię tatusiu.
- Ja Ciebie też- podnoszę się z kolan i siadam na kanapie sadzając synka na kolanach.
- Kiedy przyjdzie mamusia?
- Nie wiem.
- Zadzwonimy? Może zje z nami obiad albo kolację?
- Zadzwonimy- odpowiadam biorąc telefon do ręki i wybierając numer do matki mojego syna. Włączam na głośno mówiący.
- Pierwszy sygnał...
- Drugi sygnał...
- Trzeci sygnał...
- Daruj...
- Mama!
- Leo?
- Gdzie jesteś?
- Jestem w domu.
- Kiedy do nas przyjdziesz? Przyjdziesz teraz?
- Nie mogę...
- Wieczorem?
- Wieczorem też...
- Nie kochasz mnie! Mama mnie kocha! Nie kochanie- Leo znów wybucha płaczem po czym biegnie do swojego pokoju. Rozliczam się i ruszam do syna. Szykuje mi się niezapomniany dzień z chorym czterolatkiem i niekochanym przez matkę dwulatkiem.

Zdołasz mi jeszcze wybaczyć?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz