#84#

564 24 4
                                    

Pov Alex Green:

Zamykam się w sypialni aby nie wylądować swojej złości na dzieciach czy Olivii. Jestem potwornie zły, rodzina Olivii zaczyna knuć za moimi plecami, próbuję mi zaszkodzić. Gdy zapada noc przecieram się w dres i idę pobiegać. Dawno nie biegałem, zawsze było coś ważniejszego. Wyruszam w stronę morza.

Mój spokojny bieg i czas wyłącznie dla siebie przerywa dzwonek telefonu. To Andrew, mój brat. Od naszej sprzeczki w firmie, nie mieliśmy ze sobą kontaktu.
- Czego chcesz?- pytam ostro.
- Porozmawiać, przeprosić i...
- Z trupem nie rozmawiasz, wiem, pamiętam.
- Alex... Zaczekaj- mówi po czym zapada cisza. - Poniosło mnie, miałem zły dzień.
- Poniosło Cię? Mogłem tam umrzeć, zostawiłeś mnie bez pomocy.
- Wiem, przepraszam. Proszę Cię, spotkajmy się i porozmawiajmy na spokojnie.
- Za pół godziny nad brzegiem morza- mówię po czym się rozłączam.

Ruszam w dalszą drogę jeszcze spory kawałek do pokonania przede mną.

Po dotarciu na miejsce siadam na skale, tej samej z której trzy lata temu obserwowałem spacerującą z psem Olivię. Biorę kilka głębokich wdechów gdy czuję mocny uścisk ramienia. Po chwili siada obok mnie Andrew.
- Dziękuję, że zgodziłeś się spotkać. Ja naprawdę bardzo chciałem Cię przeprosić, nie wiem co we mnie wtedy wystąpiło. Nie byłem sobą, przecież mnie znasz.
- Jacka też znałem. Pamiętasz co zrobił?- pytam patrząc na niego.
- Jack bardzo się zmienił to zupełnie inny człowiek.
- Ja też. Ja też bardzo się zmieniłem, gdybym był starym Alexem nie siedziałbyś tu teraz.
- Wierzę.
- Bardzo mnie skrzywdziłeś Andrew, bardzo rozczarowałeś. Nie umiem Ci wybaczyć nawet jeśli bardzo bym tego chciał, ja nikomu nie wybaczam. Nikomu. Zdradziłeś mnie. Skrzywdziłeś mnie.
- Alex...
- Idź już.
- Bracie?
- Odejdź Andrew, nie jesteśmy już rodzeństwem. Nic nas nie łączy. Idź i nie stawaj na mojej drodze- mówię. Andrew wstaje i odchodzi bez słowa.

Schodzę ze skały i kładę się na piasku, zamykam oczy. Szukam w głowie racjonalnego wyjścia z naszej sytuacji, musimy być silni i trzymać się razem wtedy nikt ani nic nie będzie nam straszne. Wiem, że teraz muszę chronić Olivię jeszcze bardziej niż dotychczas, muszę chronić ją przed jej własną rodziną.

Wyciągam z kieszeni telefon i wybieram numer do ojca to nasza pierwsza rozmowa od powrotu do Londynu, odbiera bardzo szybko.
- Właśnie myślałem o Tobie.
- No popatrz, byłem tym razem szybszy. Potrzebuję twojej pomocy.
- Zamieniam się w słuch.
- Czy może Olivia z dziećmi przyjechać do Was na jakiś czas?
- Oczywiście. Coś się stało?
- Jej matka idzie ze mną na wojnę, wynajęła człowieka, który chodzi za Olivią i siłą próbuję ją zmusić do powrotu do domu.
- Kim jest ten mężczyzna?
- Nie wiem, nie znam go.
- Przyślę moich ludzi pokręcą się po okolicy może uda im się to namierzyć. Przyślę również kierowcę po Olivię i dzieci. A co z Tobą?
- Ja zostaję w Londynie. Mam dużo spraw na głowie.
- Rozumiem. Uważaj na siebie- rzeknie i kończy rozmowę. Chowam telefon. Leżę jeszcze chwilę zanim decyduje się wrócić do domu.

Gdy wracam do mieszkania jest już środek nocy. Zamykam drzwi po czym idę do salonu i siadam na kanapie, spuszczam głowę gdy w pomieszczeniu nagle robi się jasno. Odrywam wzrok z podłogi i widzę stojącą przy ścianie Olivię.
- Nie śpisz jeszcze?
- Czekałam aż wrócisz, biegałeś?
- Tak. Olivia usiądź na chwilę- mówię i przesuwam się na kanapie.
- Coś się stało?- pyta zajmując miejsce obok.
- Podjąłem decyzje że na pewien czas razem z dziećmi wyjedziecie z miasta.
- Dlaczego?
- Dla waszego, dla Twojego bezpieczeństwa.
- Nie zgadzam się.
- Olivka...
- Nie. Nigdzie się nie wybieram. Porozmawiaj z matką, wszystko jej wyjaśnię.
- Twoja matka nigdy nas nie zaakceptuje, tak samo jak odtrąca Leo bo jestem jego ojcem.
- To już jej problem. Nikt jej nie zmusi do pokochania wnuka. Nie może nas rozdzielić, nawet jeśli nie podoba jej się nasz związek.
- Co chcesz zrobić?
-Jeśli będzie trzeba zerwę z rodziną wszelkie kontakty.
- To twoja rodzina.
- Ty również jesteś moją rodziną, jesteś dla mnie bardzo ważny.
- Nie chcę abyś przeze mnie...- kładzie palec na moich ustach.
- Chodź- dodaje wstając. Łapie mnie za rękę. Wstaje i ruszam za moją narzeczoną do sypialni.

Zdołasz mi jeszcze wybaczyć?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz