#68#

500 27 40
                                    

Pov Alex Green:

Schodzimy na dół i w trójkę udajemy się w stronę salonu, wchodzimy do środka.
- Dziadku?- pytam zaskoczony. Nie spodziewałem się to tutaj w ogóle. Wstaje z miejsca i podchodzi do nas.
- Wiem, że byłeś na cmentarzu- odpowiada szeptem i wychodzi. Spoglądam w stronę zamykających się drzwi, podchodzę do ojca i oddaje mu Leo, następnie również wychodzę na zewnątrz. Dziadek stoi do drzwi tyłem, staje dwa kroki za nim.
- Byłem. Chciałem....- przerywa mi.
- Nie interesuje mnie co chciałeś. Po co to wszystko było? Po co to całe przedstawienie?
- Dla bezpieczeństwa. Mojego, Olivii, naszych dzieci i Was.
- Nas?
- Byliście w takim samym niebezpieczeństwie jak my, mogliście być kolejnymi ofiarami. Musiałem się na wszystko zgodzić, musiałem urwać kontakt.
- Kto to zrobił? Kto chciał Was zabić?
- Wszyscy pytają o to samo ale ja nie wiem, nie wiem kim jest ta osoba. Ojciec otrzymał wiadomość z policji, że sprawca nie żyje, nie chcą ujawnić kto to- kłamię. Nie mogę powiedzieć prawdy, nikt nie może dowiedzieć się że to Susan.
- Co teraz?
- Zostaniemy tutaj jeszcze przez pewien czas.
- Jak długo?
- Aż nie znajdę odpowiedniego i bezpiecznego mieszkania dla mojej rodziny.
- Możecie wprowadzić się do nas, to również twój dom- mówi obracając się do mnie twarzą.
- Dziękuję dziadku, ale muszę odmówić. Nie chcę nikomu siedzieć na głowie a po drugie Ty czy tata potrzebujecie teraz więcej spokoju. Mamy dzieci. Teraz dwójkę, za kilka dni trójkę a za pięć miesięcy nasza rodzina powiększy się o kolejne dwa szczęścia. U nas jest zawsze głośno i tego spokoju nie zaznacie.
- Skoro tak uważasz... Gdybyś jednak zmienił zdanie, pamiętaj, że drzwi są zawsze otwarte.
- Pamiętam.
- Jak sobie radzisz?
- O co dokładnie pytasz?
- O chorobę, o twoje zdrowie.
- Mam mętlik w głowie. Nabawiłem się wstrząsu mózgu a on nie ułatwia mi oswajanie się z nową codziennością i myślą, że całe życie żyłem w kłamstwie.
- O czym mówisz?
- O mojej chorobie. Dziś dowiedziałem się, że jestem zdrowy, że całe życie byłem źle zdiagnozowany. To lekarze wmówili mi chorobę bo tak było łatwiej, nie musieli szukać przyczyn moich dziwnych zachowań.
- Nie wiem co mam powiedzieć... Jesteś pewien?
- Jestem. Prędzej czy później i tak dowiedziałbym się prawdy, ojciec i tak zaciągnąłby mnie do lekarza.
- Teraz będzie Ci łatwiej.
- Nic nie będzie łatwiejsze, dziadku. Nic nie naprawi błędów które popełniłem, ile krzywd wyrządziłem. Wiesz ile razy chciałem się zabić? Wiesz ile razy próbowałem ze sobą skończyć?- pytam gdy rozlega się hałas. Unoszę wzrok i widzę Olivię zbierającą ze schodów swój telefon. Czy słyszała co właśnie powiedziałem?
- Olivka?- robię krok w jej stronę. Dziewczyna patrzy na mnie dziwnym wzrokiem po czym mija mnie i wchodzi do środka. Gdybym wiedział, że usłyszy ugryzł bym się w język.
- Chyba czeka Cię rozmowa.
- Na to wygląda- odpowiadam ruszając w stronę drzwi. - Chodź dziadku, Oni są naprawdę w porządku- wchodzimy do środka. Dziadek idzie do salonu gdzie jest rodzina ojca razem z Leo i Louisem, ja natomiast udaję się na górę do pokoju.
Wchodzę do pomieszczenia, Olivki nie ma w środku. Spoglądam w stronę łazienki w której są drzwi otwarte, biorę głęboki wdech i ruszam przed siebie. Stoi przy umywalce ze spuszczoną głową, podchodzę staje za dziewczyną i kładę ręce na jej biodrach.
- W momencie w którym mnie nie było, również próbowałeś się zabić?- pyta łamiącym się głosem.
- Nie.
- W takim razie kiedy był twój ostatni raz? Dziś rano? Wczoraj?
- Gdy byłaś w ciąży z Leo, w moje urodziny- przyznaje się.
- Dlaczego? Dlaczego postanowiłeś mnie zostawić z tym cholerny listem, z nienarodzonym jeszcze dzieckiem?- pyta obracając się do mnie twarzą.
- Było dużo powodów.
- Słucham, mam czas.
- Olivka, proszę Cię nie...
- Chcę znać prawdę.
- W tamtym czasie nie chciałem żyć.
- A teraz?
- To już prawie trzy lata, bardzo dużo się zmieniło. Mam Was, mam dla kogo walczyć i żyć.
- Jakoś trudno mi w to uwierzyć, trudno jest zapomnieć z dnia na dzień- odpowiada i wychodzi z łazienki. Zaciskam mocno pięści, obracam się i również wychodzę.
- Nie minął dzień tylko trzy lata- kontynuuje.
- Możesz być z siebie dumny- rzeknie zabierając swoją poduszkę i koc.
- Co Ty robisz?
- Nie będę z Tobą spała w jednym łóżku, dziś śpię na kanapie a jutro wracam do Londynu.
- Olivka, ja naprawdę od tamtego dnia... Co mam zrobić abyś mi uwierzyła?
- Dla mnie nic nie możesz zrobić ale możesz zrobić dla siebie. Iść do psychologa.

Nie ciągnę dłużej już tego tematu, rozumiem w stu procentach Olivię i pewnie na jej miejscu zachowałbym się podobnie. Schodzimy na kolację a potem kładziemy dzieci spać. Co do nas, oddaję Olivii łóżko a sam najbliższą noc śledzę na kanapie. Jest w ciąży i potrzebuje godnych warunków do spania. A ja? Ja i tak nie będę spał więc co to za różnica gdzie spędzę noc.


Zdołasz mi jeszcze wybaczyć?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz