#49#

550 30 61
                                    

Pov Alex Green:

Przyglądam z boku bawiącym się dzieciom z dziadkiem. Dziadek nie wydał mnie policji chodź wiedział, że to przez moje zlecenie zginęła jego żona, nie jest również zły. Czy naprawdę mój ruch oszczędził cierpienia obojgu?
- Dziadku?- odzywam się po dłuższej chwili.
- Tak Alexie?
- Nie chciałbyś zamieszkać z nami?- pytam a wzrok starszego kieruję się na mnie. Postanawiam więc dokończyć swoją myśl. - Miałbyś kontrakt z chłopcami na codzień, a i mi faktycznie przydałaby się pomoc w opiece nad nimi.
- Myślę, że ktoś inny powinien z Tobą i dziećmi zamieszkać i Ty dobrze wiesz o kim mówię.
- To zbyt skomplikowane- odpowiadam i odchodzę. Idę do gabinetu, przymykam za sobą drzwi po czym siadam za biurkiem. Biorę telefon i wybieram numer do Olivii, po trzech sygnałach odbiera.
- Dobrze, że dzwonisz. Możesz mi powiedzieć co się dzieję, dlaczego musiałam opuścić miasto?
- Policja szuka winnego śmierci Evy, wiedzą, że miałyście nie najlepsze relacje.
- Nie zabiłam jej, byliśmy razem.
- Wiem, ja to wiem. Jesteś jedną z podejrzanych.
- Jedną z podejrzanych? Dużo już ich mają?
- Mnie i Ciebie.
- Nie wierzę. Przecież...
- Olivka, spokojnie. Powiedziałem im o naszej wizycie w szpitalu, sprawdzą czy faktycznie tam byliśmy i będzie po sprawie. Zostaniesz jednak przez pewien czas w górach.
- Nie chcę uciekać, ciągle się chować. Ja nic nie zrobiłam.
- Nie uciekasz, jesteś tam dla dobra swojego i dzieci.
- Jak długo?
- Kilka dni. Jutro po pogrzebie spakuję dzieci i dołączyły do Ciebie.
- Dobrze. Uważaj jednak na siebie.
- O nic się nie martw. Do zobaczenia- odkładam telefon na blat. Po chwili rozlega się pukanie.
- Proszę.
- Wracamy do siebie, trzeba żyć dalej. Skoro policja zakończyła wszystkie czynności w rezydencji, nie będziemy Ci siedzieć na głowie- mówi ojciec, wchodząc do środka.
- Jeśli to jest wasza decyzja, szanuję ją- gdy wychodzi znów zostaje sam. Po kilku minutach w moim mieszkaniu zapada cisza. Wstaję od biurka i podchodzę do barku z którego wyciągam butelkę wishky. Nalewam trochę płynu do szklanki a resztę odkładam na stolik.
- Pijesz- słyszę.
- Zostałeś.
- Zostałem bo ktoś musi trzymać nad Tobą rękę.
- Jestem dorosły dziadku, dam sobie radę.
- To prawda ale znam Cię od małego chłopca i wiem do czego jesteś zdolny.
- Czego chcesz? Abym się przyznał? Chcesz abym to zrobił? Zrobię to.
- Wiem, że masz sumienie, a przyznanie się do winy niczego nie zmieni. Chorujesz, masz na to dokumenty, żaden sąd Cię nie skarze.
- Więc pytam czego oczekujesz? Mam się zabić? Próbowałem już, jak widać nieudolnie.
- Masz żyć jakby nic się nie wydarzyło a co najważniejsze nikt nie może dowiedzieć się prawdy. Nigdy. Rozumiesz?
- Dlaczego Ci tak na tym zależy? Dlaczego nie chcesz abym poniósł karę za swoje czyny?
- Bo jesteś młody, masz małe dzieci, całe życie przed sobą. To co zrobiłeś jest złe, bardzo złe ale wiem, że nie zrobiłeś tego specjalnie. Ja też każdego dnia boję się o swoją rodzinę, każdego dnia staram się dbać o was.
- Louis, Leo, Olivia, już nie długo Mila są całym moim światem. Nie zrobiłem tego dla siebie, wszystko co robię jest dla ich, dla ich dobra.
- Wiem i dlatego dla ich dobra musisz milczeć i żyć, funkcjonować normalnie.
- To będzie trudne dziadku bo żyje we mnie strach, strach o najbliższych mojego serca.
Pamiętasz jak mówiłem Ci, że przez poronienie...
- Pamiętam.
- Olivka wyjechała do Niemiec, znów trafiła do szpitala i tam się okazało, że to wszystko nie prawda. Mogłem ją stracić przez błąd lekarza.
- Błędy się zdarzają nawet w medycynie, każdy się myli. Najważniejsze jednak, że jest zdrowa- mówi. Wychodzę z gabinetu a dziadek podąża za mną. Podchodzę do kurtki leżącej na fotelu i wyciągam z niej zdjęcia Usg.
- To jest ich błąd- rzeknę wręczając mu fotografię.
- Olivia jest w ciąży? Będziesz ojcem?
- Na to wygląda.
- Dlaczego się nie cieszysz?
- Bo nie umiem. Nie umiem wymazać z pamięci dnia w którym poroniła. Kiedy Ona się cieszy bo jej marzenie się spełniło, ja w środku trzęsę się jak galareta bo się boję, boję się kolejnej straty.
- Nie bój się, wszystko będzie dobrze. Musicie tylko uważać i unikać stresu.
- W dzisiejszych czasach stres jest na każdym kroku.
- Gdzie Ona teraz jest?
- W górach, unika stresu- odpowiadam uśmiechając się.
- Jedź do niej.
- Pojadę jutro, teraz chłopcy śpią nie chcę ich budzić.
- Ja się zajmę większymi dziećmi a Ty tymi mniejszymi.
- Tak?
- Jedź. No jedź i się o nic nie martw, będziemy w kontakcie.
- Skoro tak uważasz- idę do sypialni. Z szafy wyciągam torbę do której wkładam trochę ubrań, gdy ją zasuwam jestem gotowy. Zabieram kurtkę i ruszam w stronę wyjścia.
- Dziadku?
- Tak?
- Dziękuję, dziękuję za wszystko co dla mnie robisz- po tych słowach wychodzę. Wkładam torbę z ubraniami do bagażnika i ruszam w drogę. Wybieram numer do Mullera.
- Wiedziałem, że zadzwonisz. Coś u Ciebie gorąco, psy węszą.
- Niczego nie znajdą i Ciebie również, możesz spać spokojnie.
- Dzwonisz aby mi to powiedzieć?
- Dzwonię bo mam zadanie.
- Zamieniam się w słuch.
- Sprzątniesz jeszcze jedną osobę...- rzucam po czym wszystko mi wyjaśniam.

Zdołasz mi jeszcze wybaczyć?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz