Pov Olivia Taylor:
Dziś mija czternaście dni odkąd miałam ostatni kontakt z Alexem, czternaście dni od naszego rozstania. Postawiłam sobie jasny cel aby nie myśleć o brunecie, muszę zacząć chodzić samodzielnie, dlatego każdą wolną chwilę spędzam na ćwiczeniach. Tak jak teraz. Chodź się strasznie boję przytrzymując się różnych rzeczy stawiam kolejną kroki. Moją naukę chodzenia przerywa pukanie do drzwi.
- Chwileczkę- dochodzę do łóżka i siadam na nim. - Proszę- wołam. Drzwi się otwierają a w nich staje moja mama.
- Olivko, masz gościa- informuje a ja już w głowie wyobrażam sobie kogo zaraz zobaczę. Cóż on nie rozumie, że nie chce mieć z nim nic wspólnego? Niech sobie idzie do Susan. Mama odchodzi a po chwili w drzwiach mojego pokoju staje biologiczna matka rodzeństwa Green.
- Dzień dobry, mogę?
- Dzień dobry, proszę- gestem ręki zapraszam kobietę do środka. Jestem bardzo zaskoczona, byłam przekonana, że zaraz ujrzę bruneta, że jednak tak łatwo nie odpuści. Kobieta wchodzi i zamyka za sobą drzwi. - Proszę usiąść- dodaję. Zdejmuje płaszcz i siada na fotelu przy oknie.
- Nie miałyśmy okazji wcześniej się poznać, nazywam się...
- Wiem kim Pani jest, jedyne czego nie wiem to co Panią sprowadza?
- Chciałam porozmawiać.
- Porozmawiać? O czym?
- O moim synu.
- Przykro mi ale nie będę rozmawiała o tym człowieku.
- Dlaczego mówisz o moim synu człowiek? On ma imię- zwraca mi uwagę na co zaczyna mnie gotować od środka.
- Odezwała się matka roku, która zostawiła małe dzieci na pastwę losu bo bała się męża tyrana.
- Wypraszam sobię!!! Nie znasz całej prawdy to proszę mnie nie osądzać!!!
- Faktycznie, nie znam.
- Jednak ludzie to mówią o Tobie prawdę.
- Przepraszam. Co Pani chce przez to powiedzieć?
- Jak to co? Że jesteś z moim synem wyłącznie dla pieniędzy, biedny chłopak może mieć każdą a związał się z kaleką. Co on w Tobie widział? Ani urody ani wysokiego stanowiska, prawdziwa wieśniaczka. Dziecka tylko szkoda, że matkę tylko taką ma.
- Dla Pani informacji nie jesteśmy razem a teraz proszę zabrać swoje rzeczy i opuścić ten dom. Skoro tak się Pani troszczy o syna to proszę mu znajsc żonę idealną!!!- krzyczę. Kobieta wstaje z fotela zabiera swój płaszcz i wychodzi.
- Wstrętna, obrzydliwa baba. Teraz miała dużo do powiedzenia przy Alexie nie była taka rozmowna. Przyszła tu tylko mnie zdenerwować, muszę jak najszybciej się uspokoić aby nie zaszkodzić dzieciom.Pov Linda Harris:
Pani Eva za życia mówiła prawdę, ta dziewczyna to pomyłka. Mój syn musiał być pijany, świadomie nawet by jej nie dotknął palcem. Najważniejsze, że się opamiętał i pokazał gdzie jest jej miejsce. Małe mieszkanie bez ogrzewania, przecież w środku jest tak okropnie zimno jak można w takich warunkach mieszkać? Opuszczam dom wieśniaczki i ruszam do parku gdzie jestem umówione z Susan, z piękną, wykształconą dziewczyną.
Gdy docieram na miejsce szatynka już na mnie czeka.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry, kochanie. Przychodzę z dobrymi informacjami- odpowiadam zajmując miejsce na ławce obok dziewczyny.
- Tak? Z jakimi?
- Alex jest wolny, rozstał się z tą dziewczyną.
- Rozstali się? To nadal nic nie zmienia.
-Jak to?
- Alex i ta dziewczyna są małżeństwem.
- Nie. Było tylko parą.
- Widziałam obrączkę na jej dłoni, Alex też ma ale na co dzień nie nosi.
- To nie możliwe, musiałaś coś źle zrozumieć- mówię przyglądając się przechodzącemu obok nas mężczyźnie. - To nie możliwe, to nie może być prawda. Co on tutaj robi?
- Kto?
- To znowu On...
- Dobrze się Pani czuję?- pyta z troską gdy nagle zauważam zmierzającego z drugiej strony Alexa. Mężczyźni spotykają się kawałek za naszą ławką i serdecznie witają, jakby dobrze się znali. Co jeśli Alex i Andrew diwiedzą się prawdy? Co się stanie jeśli dowiedzą się że nie są synami Georga Harrisa tak jak do tej pory myśleli? Przed moimi oczami robi się czarno, czuję jak moje ciało się osuwa. Oni się spotkali. Ojciec i syn.
CZYTASZ
Zdołasz mi jeszcze wybaczyć?
FanficTrzecia a zarazem ostatnia część historii Olivii Taylor i Alexa Greena. Tutaj dowiecie się jak byli małżonkowie radzą sobie po rozwodzie, czy zdołali o sobie zapomnieć i nauczyli się żyć bez siebie...