#56#

527 28 63
                                    

Pov Olivia Taylor:

Jestem w szoku a słowa które przed chwilą zostały wypowiedziane z trudem do mnie docierają. Co się stało, że Alex tak nagle postanowił o siebie zawalczyć?
Przyglądam się z boku jak kolejne rzeczy zajmują swoje miejsce w czarnej walizce.
- Długo Cię nie będzie?- pytam aby przerwać ciszę.
- Nie mam pojęcia, nawet nie wiem co mnie czeka- odpowiada zatrzymując się na chwilę. Patrzy w ziemnie po czym zaciska dłoń w pięść. Stoi bez ruchu, nic nie mówi.
- W porządku?- odzywam się lecz nie reaguje. - Alex?
- Nic nie jest w porządku- odpowiada i wychodzi z pokoju a następnie z mieszkania. Nie wiem co mam myśleć o zaistniałej sytuacji. Dokąd poszedł?

Odsyłam ochroniarza który pilnował dzieci do domu, a następnie wyciągam rzeczy Greena z walizki, układam je w ładną kostkę i ponownie umieszczam w torbie. Gdy odpowiednie ilość na każdą pogodę ubrań jest spakowana, zasuwam bagaż.

Idę do salonu, wstaję z wózka i przechodząc kilka kroków o własnych nogach siadam na kanapie po czym przykrywam się kocem. Nie wiem czy tutaj jeż jest zimno czy ja już całkiem przepadałam w naszym domu. Kilka dni temu zepsuło nam się ogrzewanie, niestety nie mamy za co naprawić. Ciężko się żyje w zimnie. Biorę do ręki leżącą na stoliku gazetę i zaczynam ją przeglądać.

Pov Alex Green:

Gdy wracam do mieszkania, zastaję śpiącą Olivię na kanapie w salonie. Podchodzę po cichu i wyciągam gazetę z jej gorącej ręki.
- Co jest?- pytam dam siebie w myślach. Dokładam dłoń do dziewczyny czoła jest cała rozpalona. Biorę ją na ręce i przenoszę do mojej sypialni. Kładę na łóżku i przykrywam, następnie przechodzę z drugiej strony i zdejmuję na ziemię mój bagaż, odkładam go w kąt. Idę kuchni skąd biorę miskę z wodą i szmatkę, wracam do sypialni. Moczę ściereczkę w wodzie, wyciągam z nad miary wody i kładę ją na czole chorej brunetki. Wychodzę na korytarz po czym wybieram numer na telefonie do ojca.
- Alex?
- Przepraszam, że dzwonię o tak późnej porze ale... tato ja nie jadę.
- Dlaczego? Coś się stało?
- Sprawy rodzinne, przepraszam- rzeknę po czym szybko się rozłączam. Odnajduje w książce telefonicznej numer do dziadka, gdy mam kliknąć pojawia się chwilę zawahania. Od naszej ostatniej kłótni minęło już trochę czasu, jednak żadne z nas nie nawiązało kontaktu. Klikam i dokładam telefon do ucha. Już po pierwszym sygnale zostaje odrzucony. Odkładam telefon na komodę, podchodzę do panelu sterującego ogrzewaniem i podnoszę temperaturę. O ile ja i chłopcy dobrze czujemy się w temperaturze 21-22 stopni o tyle kobiety wolą wyższe. Gdy zatwierdzam temperaturę rozlega się dzwonek mojego telefonu. To dziadek.
- Dzwoniłeś.
- Potrzebuje pomocy, rady. Nazwij to jak chcesz.
- Co się dzieję?
- Olivka na gorączkę jest bardzo gorąca co ja mam zrobić?
- Po pierwsze musisz się uspokoić a po drugie dla kobiet w ciąży bezpieczne są leki z paracetamolem. Masz w łazience w apteczce. Jedną tabletkę nie częściej niż co osiem godzin.
- Co z Lindą ?
- Wraca powoli do siebie. Znałeś prawdę o swoim pochodzeniu, prawda? Nie byłeś zaskoczony.
- Znałem. Ojciec pojawił się w moim życiu kiedy miałem sześć lat. Matka zaszła w ciążę, zerwała z nim a potem związała się z Harrisem w innym mieście.
- Dlaczego o Was nie walczył, dlaczego nie chciał przejąć nad wami opieki?
- Bo nie chciał niszczyć Edwardowi i Claudii życia, odwiedzał mnie tak często jak tylko mógł. Przyjeżdżał pod szkołę aby choć przez chwilę nas zobaczyć.
- Mogę wiedzieć kim jest?
- Piter Muller.
- Żartujesz? Przecież to jest jeden z najbogatszych ludzi w całej Wielkiej Brytanii.
- Wiem dziadku, ale On naprawdę jest moim ojcem. Badania DNA to potwierdziły.
- Co teraz?
- Teraz mam dwóch wpływowych ojców. Przepraszam, dziadku ale muszę wracać do rodziny. Dobrej nocy.
- Wzajemnie.
Chowam telefon i ruszam do łazienki po lekarstwo, następnie siadam na łóżku i nalewam trochę wody z dzbanki do szklanki. Budzę Olivię i podaję jej lek.
- Wrociłeś...
- Jestem przy Tobie, odpoczywaj- mówię łapiąc ją za rękę.
- Gdzie byłeś?
- Musiałem coś załatwić.
- Co takiego?
- Dowiesz się już nie długo- odpowiadam. Po kilkunastu minutach brunetka ponownie zasypia. Wychodzę z sypialni zamykając za sobą drzwi. Idę do salonu siadam na kanapie i z kurtki wyciągam małe czerwone pudełeczko. Otwieram i przyglądam się kupionemu pierścionkowi.
- Drugi raz nie popełnię tego samego błędu, nie zniszczę własnej rodziny. Odzyskam Cię tylko mi zaufaj- szeptam zamykając pudełeczko. Wstaję, podchodzę do komody i wkładam je za moje równo poskładane krawaty.

Zdołasz mi jeszcze wybaczyć?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz