#85#

508 21 13
                                    

Pov Olivia Taylor:

Nowy dzień. Za chmur powoli przebijają się pierwsze promienie słońca. Leżę w ramionach śpiącego Alexa, mojej największej miłości. Opruszkami palców powoli i delikatnie jeżdżę po jego torsie, bardzo mi go brakowało, kilka dni jego nieobecności w domu były dla mnie wiecznością. Zegar jakby stanął w miejscu, każdy dzień niewyobrażalne się dłużył. Teraz. Teraz znów mam go przy sobie, teraz znów mam go blisko.

Składam pocałunek na ustach bruneta, gdy jego kąciki ust delikatnie się unoszą, wiem, że mu się podoba. Trzy lata znajomości, wystarczyły abym go poznała, znam go lepiej niż samą siebie. Wiem co lubi, kocha a czego wręcz nienawidzi. Po dłuższej chwili ponawiam pocałunek, Alex otwiera oczy, szybko się podnosi i siada na łóżku.
- Coś się stało?- pytam, również przyjmując pozycję siedzącą. Jego twarz jest blada, pokryta drobniutkimi kropelkami potu.
- Miałeś zły sen?- dalej pytam. Przekręca głowę w moją stronę, patrzy, dotyka dłonią mojej twarzy.
- Dzieci...?
- Dzieci jeszcze śpią- odpowiadam. Oddycha z ulgą, jakby potężny glaz spadł mu z serca. Od podpalenia mieszkania Alex ma problemy ze snem, często się wybudza w nocy, gdyby mógł niespełna w ogóle.
- Spokojnie. Nic się nie dzieje, jesteśmy bezpieczni-szeptam na co przytakuje kiwnięciem głowy i kładzie ponownie głowę na poduszce.
- Co noc to samo. Ciągle mam przed oczami ogień i kłęby dymu.
- Nie myśl o tym, spróbuj zapomnieć. Wiem, że strach potrafi sparaliżować, ale gdy się mu postawisz, zaczniesz jak dawniej żyć. Nie...- przerywam gdy rozlega się dzwonek do drzwi.
- Spodziewasz się kogoś?
- Nie- mówię. Alex, wstaje i wychodzi z sypialni. Nawet w niedzielę ktoś musi nam przeszkadzać.
-Olivka?!- rozlega się nagle moje imię. Wstaje szybko z łóżka, podnoszę z ziemi koszule mężczyzny i ubieram ją na siebie. Wychodzę. Dołączam do mężczyzny stojącego przy drzwiach, po drugiej stronie zaś stoi dwóch funkcjonariuszy a za nimi moja matka.
- Coś się stało?- pytam chowając się lekko za Alexa.
- Podobno przetrzymują państwo nielegalnie dziecko tej pani- mówi jeden z mężczyzn.
- Jakie dziecko? Mamo co Ty wyprawiasz?
- To On przetrzymują moją córkę!
- Mówiła Pani o małym dziecku?
- Moja córka zawsze będzie moją małą córeczką.
- Droga pani ktoś może potrzebować teraz naszej pomocy, a pani robi sobie z nas żarty. Zostaje nałożony na panią mandat wysokości...- moja matka przewraca się na ziemię.
Stoimy dłuższą chwilę w czwórkę, wpatrując się w leżącą kobietę. Czy to kolejna gra mojej matki aby jej zachowanie uszło płazem? Jeden z mężczyzn nachyla się do mojej rodzicelki.
- Halo, proszę pani...- jego dłoń ląduje na szyi mojej matki. Kiwa głową po czym dodaje: Nie żyje, bardzo mi przykro.
Stoję i patrzę na leżące ciało.
- To...to nie może być prawda. To nie jest prawda!- zaczynam krzyczeć.
- Olivka. Olivka spokojnie.
- To nie może być prawda- szeptam tracąc kontrolę nad swoim ciałem. Upadam.
- Olivka!!! Olivka!!! Dziadku!!!- wszystkie krzyki zamieniają się w ciszę, błogą ciszę.

Zdołasz mi jeszcze wybaczyć?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz