Pov Alex Green:
Po dotarciu pod nasz nowy dom odbieram klucze od Paula i wchodzimy do środka. To co zostajemy w środku nasila tylko mój ból głowy. Puste mieszkanie? Naprawdę? Oprócz pomalowanych ścian, paneli na podłogach i oświetlenia nie ma tutaj nic.
- Łał nowoczesny wystrój- Olivka opiera się o moje ramię gdy chłopcy w międzyczasie podziwiają widoki za okna tarasowowego.
- Taki minimalistyczny.
- Ej? Uśmiechnij się, masz swoje cztery ściany.
- Mamy- poprawiam ją szybko. - Dzisiejszą noc i kilka kolejnych spędzimy w hotelu.
- No Ty chyba żartujesz? Ja nie będę spała po hotelach skoro mogę tutaj.
- Olivka, tutaj nie ma nawet łóżek, nie wspomnę już o wodzie czy łazience.
- Ale jest podłoga.
- O nie, nie zgadzam się. Ty jesteś w ciąży, chłopcy są za mali...- znów mi przerywa, kładzie swój palec na moich ustach.
- Potrzebujemy co najwyżej materaca, tylko tyle do szczęścia.
- Ja sobie tego nie wyobrażam.
- Więc ja będę twoją wyobraźnią, zaufaj mi będzie super- łapie mnie za rękę i ciągnie w głąb mieszkania. Oglądamy dalsze pomieszczenia.
- Musimy wynająć projektanta- odzywam się stojąc w przyszłej sypialni.
- Czy musimy mieć wszystko dopasowane jak od linijki? Nie możemy urządzić je po swojemu?
- Po swojemu?
- Mhm. Włożyć tutaj to co się nam podoba a nie projektantki...- mówi szczęśliwa a ja jestem szczęśliwy, że na jej twarzy pojawił się ponownie uśmiech. Tak dawno go nie widziałem.Po obejrzeniu całego mieszkania opuszczamy je, kierowcy daje wolne a sam wsiadam za kierownicę, zanim jednak wyruszymy na zakupowe szalenstwo zwalniam miejsce w bagazniku, wyciągam nasze walizki. Całą czwórką jedziemy do marketu.
Trzydzieści minut później jesteśmy na miejscu, opuszczamy samochód i ruszamy na zakupy.
Do tej pory starałem się unikać takich miejsc a wszystko kupowałem przez internet, tak poprostu było mi wygodniej. Wszystko otrzymywała pod drzwi, teraz? Teraz widzę uśmiechy, wygłupy, radość. Zwykle zakupy a zbliżają nas jeszcze bardziej do siebie.
Market opuszczamy po kilku godzinach. Kupujemy najważniejsze rzeczy:
● Dwa duże materace które później zostaną zamontowane do łóżka.
● Koce, małe kocyki
● Poduszki
● Kołdry
● Pościele
● Sprzęt AGD ( czajnik itp)
● Środki higieniczne
● Jedzenie
Po upchaniu wszystkich rzeczy w samochodzie, wracamy do naszego gniazdka. Olivka zabiera się za przygotowanie kolacji a ja w międzyczasie znoszę wszystkie rzeczy z samochodu. Następnie otwieram materace z foli, są ogromne. Kładę je na podłodze i tym samym robię dzieciom nowe miejsce do zabawy. Po kilkunastu minutach jemy kolację. Z racji że nie mamy kuchni dziś będą zwykle proste kanapki.
- Chciałaś o czymś porozmawiać.
- Ja?
- Rano, mój ojciec mam przerwał- mówię upijając łyk herbaty.
- No tak.
- O co chodzi?
- To nic ważnego, chciałam Ci tylko powiedzieć że w piątek lecimy ma wakacje.
- Na wakacje? Teraz? Jest marzec.
- Trzy lata temu gdy chciałeś zabrać mnie na ferie nie przeszkadzało Ci że jest marzec. Pozwól, że teraz ja Cię zabiorę.
- Mogę chociaż wiedzieć co to za miejsce?
- Moja słodka tajemnica a twoja niespodzianka- mówi przytulając się do mnie.
- Olivka?
- Mmm- mruczy.
- Mogę wynająć projektanta.
- Tylko do łazienki.
- Olivka.
- Dobra i kuchni, resztę biorę na siebie.
- Jak uważasz.
- Kocham Cię Ty mój uparciuchu- całuję ją w policzek. - Co słychać u naszych małych Skarbów?
- Rozwijają się prawidłowo, niestety wczoraj nie chciały się pokazać a tym samym zdradzić swojej płci.
- Moje małe diabełki, tata Was kocha niezależnie od płci- kładę rękę na brzuchu Olivii. Po chwili zabieramy się za sprzątanie po kolacji a następnie za przygotowanie miejsca do spania.
- Diablo a Ty gdzie będziesz spał?
- Jak to gdzie? Z nami. Przecież Diablo to nasz trzeci syn.
- W takim razie synu twoje miejsce jest w nogach- przebierańcy się w piżamy całą czwórką. Nasza pierwsza noc w nowym miejscu. Kładę się obok Louiska. Nie długo później zasypiam.
CZYTASZ
Zdołasz mi jeszcze wybaczyć?
FanfictionTrzecia a zarazem ostatnia część historii Olivii Taylor i Alexa Greena. Tutaj dowiecie się jak byli małżonkowie radzą sobie po rozwodzie, czy zdołali o sobie zapomnieć i nauczyli się żyć bez siebie...