Rozdział 9

100 22 5
                                    

Kolejna drewnianą chatka, dach ze strzechy i drewniane, małe okna. Jakie to było dla mnie dziwne. Przeniosłem się ze świata przepychu i podstawiania wszystkiego pod nos do świata, w którym trzeba pracować więcej fizycznie, niż umysłowo. Wielkie bloki i szklane budynki poszły w zapomnienie, zastępując je małymi chatkami. To czego nie można było im odmówić to na pewno tego, że były przytulne.

- Louis, chodź! - krzyknął gdzieś przede mną Harry. Dopiero wtedy zauważyłem, że moje przemyślenia zdecydowanie zatrzymały mnie w miejscu, oddalając mnie tym samym od niego.

- Już idę! - odkrzyknąłem i szybko udałem się w bieg przed siebie.

Doszliśmy do domku starca. Zdecydowanie geny koloru oczu były mocne w tej rodzinie. Siwy mężczyzna miał wręcz identyczne błękitne tęczówki co blondyn, a rysy twarzy pomimo wieku wciąż przypominały syna. Weszliśmy do środka, będąc bardzo miło przywitani przez niego. Zaparzył nam herbaty i zasiedliśmy przy stole.

- Z czym do mnie przybywacie chłopcy? Jesteś tu nowy, nieprawdaż? Zdecydowanie Cię nie kojarzę - uśmiechnął się zaciekawiony mężczyzna.

- Tak jest nowy, panie Horan - odpowiedział za mnie Harry. Całe szczęście, że zmieniłem tą bluzkę. Faktycznie nie pasowała zdecydowanie do tamtych czasów.

- Mam do Pana parę pytań, a podobno tylko Pan może rozwiać moje wszelkie znaki zapytania, budujące się w mojej głowie - powiedziałem spokojnie. Właściwie nie wiedziałem od czego mam zacząć.

- Słucham Cię uważnie - szepnął i miło uśmiechnął się ojciec Nialla, popijając swoją parującą herbatę. Malinowy zapach niósł się wokół nas subtelną wonią.

- Kiedyś podobno świat wyglądał nieco inaczej - zacząłem, nic innego nie przyszło mi do głowy. Przecież nie mogłem powiedzieć, że spadłem dosłownie z nieba i doskonale wiem jak to wyglądało kiedyś. Wtedy szukałem właściwych odpowiedzi na zastałą mnie teraźniejszość.

- Hmmm - sapnął staruszek, odrywając się od swojego kubka. - Jesteś bardzo ciekawski, kolego. Sądzisz, że mógłbym coś wiedzieć? - zapytał myląco. Byłem zaskoczony, nie byłem pewny czy go nie uraziłem. Może pamiętał coś do czego zdecydowanie wolałby nie wracać.

- Panie Horan, Louis chciał po prostu zapytać o kiedyś. Jest bardzo zainteresowany tym tematem, a Niall mówił, że Pan coś wie - zaczął ponownie mnie tłumaczyć. Chyba to mnie uratowało. Mężczyzna ściągnął lekko brwi, zamoczył usta w herbacie i spojrzał na mnie spod byka.

- Louis, są rzeczy na tym świecie, o którym nie śniło się żadnym filozofom - oświadczył. - To co aktualnie mamy, to tylko cząstka tego co mogliśmy mieć - sapnął zagadkowo. Wtedy już wiedziałem. Musiał coś wiedzieć, to było pewne.

- Zrozumiem wiele rzeczy, proszę się nie bać - uśmiechnąłem się, chcąc zachęcić go do dalszych wywodów. Splotłem swoje dłonie na stole i wyczekująco patrzyłem na starca.

- Skoro tak twierdzisz - sapnął. Harry wciąż obserwował co się działo. Było widać, że był gotowy interweniować, gdybym zbytnio naciskał. - Urodziłem się 75 lat temu chłopcze i widziałem aż zanadto. Gdy miałem 25 lat, wciąż jeszcze znajdowaliśmy szklane elementy miasta. Nie wiem, czy mi wierzysz, ale skoro chcesz znać prawdę, to ją oświadczę. Ulice takie z betonu, mnóstwo czterokołowych maszyn, które przenosiły ludzi tam, gdzie tylko chcieli i wyniszczona przez ludzkie istoty zieleń. Tak prawdopodobnie wyglądały czasy przed tymi aktualnie. Byłem niegdyś człowiekiem, który miał okazję to badać. Lata zajęły nam odkrycie prawdy na temat tej planety, na której stawiamy tak pewnie kroki dzisiaj - zaczął wciągać swą historią. Na jego twarzy było widać naprawdę potężną ekscytację.

- Był Pan naukowcem? - zapytałem wprost. Jego oczy się zaszkliły. Skinął głową.

- I to nie byle jakim. Nie byłem w tym sam. Wiele lat zajęło nam odkrycie tego. Teraz nie zostało nic, co by mogło świadczyć o tym, że kiedyś było tu inaczej. Wszystkie ruiny niegdyś miasta zostały zniszczone, a najgorsze w tym wszystkim było to, że to właśnie tacy jak my. zniszczyli coś innego, sprowadzając nas do czasów aktualnych - powiedział.

Gdyby wiedział, że jestem jedyną osobą, która może mu opisać dawne czasy byłby pewnie szczęśliwy. Jako naukowiec doskonale wiem co mówię, ale to było ryzykowne. Zbyt dużo stresu kosztowało go opowiedzenie tego co raczyłem usłyszeć.

- To dlatego nie boicie się mnie? - zapytałem bezmyślnie Harrego. Ten jedynie pokręcił głową i dopiero wtedy zrozumiałem. Nie powinnem o tym mówić, a przynajmniej nie wtedy.

- Dlaczego moi chłopcy mieliby się ciebie bać? - zapytał ożywiony mężczyzna.

- Źle się wypowiedział, panie Horan. Słońce zapewne nieco wpłynęło na jego umysł - wyszeptał Harry. - Może na dziś skończymy, wygląda Pan na nieco zmęczonego - oświadczył zielonooki, skutecznie zabijając mnie wzrokiem.

- Tak dokładnie, ciężka pogoda dzisiaj - uśmiechnąłem się znikomo, co wpłynęło na siwego starca. Odpuścił i uśmiechając się pokazał nam nasz kąt do spania.

Wcisnął nam w ręce gruby, pleciony koc. Zsunęliśmy, więc dwa materace ze sobą, by nie toczyć walki o niego. Musieliśmy tyle pomiędzy sobą wyjaśnić.

Proxima Project || LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz