Rozdział 38

68 10 2
                                    

Zajęło mi chwilę nim doszedłem do siebie po naprawdę szalonym orgazmie. To jak gwałtownie przyjemność ogarnęła moje ciało, tak samo szybko poczułem się naprawdę niekomfortowo. Chłopak wciąż leżał na łóżku z lekko przymkniętymi oczami i nieziemsko uroczym uśmiechem na twarz. Niewiele myśląc dałem susa do naszego kącika higienicznego.

Było to małe pomieszczenie oddzielone grubą, plecioną zasłoną od reszty domu. Mieliśmy tam prowizoryczną łazienkę, oby zimą taka jak tamta nie musieć latać do wychodka na zewnątrz. Przyznam szczerze, że zdecydowanie przydałyby się tam drzwi, ale cóż nie mogłem narzekać.

Zasłoniłem się jak najszczelniej mogłem i zdjąłem uwierającą i z lekka przylepioną do ciała bieliznę. Szybko umyłem dolne części i już zamierzałem wychodzić, gdyby nie mały szczegół. Wyszedłem prawie nagi spod tej firany. Zażenowany i speszony jak gdybym wcale nie robił przed chwilą chłopakowi loda, wróciłem ponownie do kącika. Byłem zmuszony go zawołać.

- Harry! - krzyknąłem. Nie musiałem czekać, by w delikatnie odsłoniętym kawałku zauważyć rozbujałą czuprynę.

- Zrobiłem coś złego? - zapytał. Jego głos brzmiał na naprawdę przejętego.

- Złego nie, ale potrzebuje bielizny. Rzuciłbyś mi jakieś bokserki? - zapytałem jak gdyby było to na porządku dziennym, bo co innego pozostało mi, gdy chłopak myślał, że zrobił coś złego. Wolałem być szybszy, niż jego poczucie winy, które miało zaraz nastąpić. Nie miałem czasu na takie rzeczy. Musiałem się ubrać, na już.

- Louis? - zapytał z lekkim chichotem w tle. Odetchnąłem, gdyż wyglądało na to, że nie zamierzał się za specjalnie zadręczać. - Jesteś tam nagi? - zarechotał. Nie, żeby sam a tamtej chwili miał na sobie więcej niż bokserki.

- Brawo, sherlocku! - nie było mi wcale do śmiechu, czułem jak moja skóra pokrywa się gęsią skórką. - A teraz podaj mi coś, Harry - dodałem ponownie.

Ten oddalił się szybko na całe moje szczęście
Ogólnie to jak skrajne emocje mną targały w kolejnych minutach to hit. Cała ta sytuacja była tak komiczna, że gorzej już być nie mogło, a jednak. Chłopak bez żadnych słów wsunął dłoń z niebieskimi bokserkami zza grubą kotarę i wszystko byłoby dobrze i obyłoby się bez żadnych akcji, gdyby nie otworzył buzi i gwałtownie nie cofnął ręki.

- Ej! - krzyknąłem, wysuwając swoją dłoń za kotarę. Machałem po omacku jak debil z nadzieją, że mi je odda.

- Wiesz co, skoro Ty wiedziałeś mnie całego nagiego, to nie powinieneś zostawać mi dłużny - zaśmiał się, ponownie wsuwając bokserki i szybko je zabierając.

- Jest mi cholernie zimno, no daj je! - krzyknąłem ze złości. Całe ciało zaczynało dygotać i nie miałbym nic przeciwko, gdyby było tam ciepło.

Niewiele myśląc, rzuciłem się na kotarę, z nadzieją, że złapie te cholerne gacie. Skądże by znowu, po co mi Louisowi Tomlinsonów miałoby się cokolwiek udać?

Z impetem uderzyłem w chłopaka, który spłatał się wraz ze mną kotarą, która została wyrwana z zaczepek na suficie. Zaczęliśmy się turlać, gdyż wciąż próbowałem złapać za bokserki, które skurczybyk specjalnie podnosił za wysoko, radośnie przy tym chichocząc. W końcu, gdy je dorwałem, na swoje nieszczęście kotara zasłaniała jedynie mego penisa.

- ANI SIĘ WAŻ ... - prychnąłem - HARRY!

Nie czekałem długo na odwet, kiedy to perfidnie zerwał ze mnie ostatni kawałek materiału. Wkurzony stanąłem tak jak bóg mnie stworzył przed nim i rzuciłem w niego bokserkami.

- To jednak ich nie chcesz? - zarechotał ponownie. Zgniótł je w małą kulkę i cisnął we mnie z niemałym impetem.

- No skoro tak się bawimy - jęknąłem, mając już naprawdę wszystko gdzieś. Poszedłem lekko rozdygotany do łóżka i nakryłem się kołdrą.

Chłopak w mgnieniu oka zjawił się koło mnie. Usiadł spokojnie jak gdyby nic na łóżku i zaczął dłonią krążyć na mych z lekka odkrytych plecach małe kółka.

- Czego? - prychnąłem. Sam tak naprawdę nie wiem czemu byłem zły, ale było mi cholernie zimno i może odmroziło mi chwilowo mózg.

- Obraziłeś się? - zapytał chłopak. Jego tonacja głosu mówiła wszystko. Czułem, że zaczyna mieć znowu wyrzuty sumienia, co postanowiłem może z lekka wykorzystać, by się podroczyć.

- Pfff... - syknąłem niby obojętnie, zaciskając mocniej pięści na kołdrze.

- Oh no weź, to tylko bielizna. Nie, żebym żałował, że to zrobiłem, ale chyba nie będziesz boczyć się za coś takiego...

- Może będę...

- Nie powinieneś - oświadczył całkowicie innym tonem.

- Co masz na myśli? - odkręciłem się do niego.

- Nie pomyślałeś, że może to był mój sposób na...- szepnął, a ja uciąłem mu się w pół zdania.

- Na zobaczenie mnie nago? - zaśmiałem się, jednocześnie kręcąc głową.

- Głupek, nie. Do małego flirtu w znacznie odważniejszym wydaniu? - zapytał sarkastycznie. Ogarnął swoje pokręcone i nieco splątane kosmyki loków do tyłu i zaczął się intensywnie wpatrywać.

- Nie patrz tak - jego wzrok pożerał mnie w całości. Widziałem jak oczami wyobraźni skanował moje ciało pod kołdrą, co było nawet ekscytujące.

- Jak?

- No właśnie tak!

Chłopak niewiele myśląc wpił się w me wargi skutecznie uciszając moje kolejne słowa, które już nawet nie pamiętam czy miały zupełnie sens. Zaciągnął mnie na swoje kolana, całkiem nagiego. Nie, żeby mi to przeszkadzało. Czułem jak z każdym gorącym pocałunkiem mój penis rośnie. W jednej chwili złapał mnie za tyłek i rzucił na łóżko, układając mnie dokładnie pod sobą.

- Możesz mnie pokierować? - zapytał z lekką zadyszką w głosie. Skinąłem głową na znak.

Jego dłonie zaczęły powoli docierać do mojego rozpalonego penisa. Powtarzając moje ruchy zaczął robić coś, czego nie czułem tam dawno. Każdy głębszy ruch doprowadzał mnie do istnego szaleństwa. Było duszno, gorąco i mokro.

Z kolejnymi instrukcjami, które ledwo potrafiłem mu dawać nigdy nie przypuszczałbym, że będę bujał się na długich palcach chłopaka, który będzie mnie tak ostrożnie rozciągał. Czułem jego dłonie tak intensywnie, a gorąco wirujące na dole coraz bardziej mnie rozsadzało. Gwiazdy wirowały w mej głowie, kiedy sprowadzał mnie na skraje szaleństwa i końcowej rozkoszy, która była najlepsza jaką dotychczas pamiętam.

Gdy tylko jego bielizna również znalazła się w randomowym kącie domku, byłem podekscytowany jak mało kiedy. Był taki subtelny w tym co robił. Ostrożnie pozwalał mi się przyzwyczajać i nie spieszył się. Każdy jego ruch był przemyślany w taki sposób, że nigdy nie przypuszczałbym, że poza tamtym razem i z moimi instrukcjami nigdy tego wcześniej nie robił.

Byliśmy tylko my i chłodne powietrze, które wcale nie było odczuwalne. Małe kropelki spływające w dół mojego kręgosłupa i rozpalone dłonie chłopaka wędrowały po mych biodrach tańcząc w tylko nam znanym rytmie. Nim słońce wzbiło się na szczyt nieboskłonu, nasze spełnienie osiągnęło szczyt zenitu, obdarowując nas tym czego pragnęliśmy od dawna.

Proxima Project || LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz