Jesień 2028 była czasem, gdzie w końcu obaj zaczęliśmy odnajdować się w nowej rzeczywistości bez Nialla. Po wszelkich rozmowach i licznych odwiedzinach było nam łatwiej zrozumieć jego decyzję, a jednocześnie być z niego cholernie dumnymi. Chatka ponownie rozbrzmiała w naszym głośnym śmiechu, choć tego Niallowego brakowało gdzieś głęboko w sercu. Obaj zajęliśmy się uprawami i przyjęliśmy rolę chłopaka. Dostarczaliśmy razem żniwa do młynarza, często zahaczając o progi chatki Horanów. Zawsze zostawialiśmy im zapasy świeżego pieczywa, by i oni mogli się pożywić dobrem.
Na samym początku mówiłem wam, że nigdy nie czułem się człowiekiem, wręcz brzydziłem się własnej rasy, która zniszczyła ten świat. Teraz czuje się bardziej przynależny do niej, niż kiedykolwiek wcześniej. Moje serce osiadło na dnie serca pewnego zielonookiego chłopca, który pokazał mi, że życie nie musi być wcale usłane różami, nie musi opierać się tylko i wyłącznie na nowoczesnej technologii wystarczy, że będzie w nim dobro. Przez to prostota, która niegdyś wydawała mi się czymś bez sensu, okazała się dziś wszystkim, czego od życia mógłbym wymagać, by stać się człowiekiem.
I mamy teraz - końcówkę jesieni 2028. Siedzę właśnie przy kuchni ogrzewającej nas razem z Harrym, który uważnie śledzi każde moje słowo, uśmiechając się przy tym uroczo. Tu kończy się mój notatnik, gdzie zapełniam właśnie ostatnią stronę. Zostanie on jako pamiątka czegoś niezwykłego, czegoś co byłem godzien przeżyłem z jakże niezwykłymi ludźmi. Będzie czymś, co może ktoś odnajdzie za kilkadziesiąt lat i pozna mnie, Harrego i Nialla. Zobaczy jak wyglądało nasze życie, może także uśmiechnię się szeroko i szarmancko, a nasza historia pozostanie z nim na zawsze.
Greenville, 2028
Louis Tomlinson
CZYTASZ
Proxima Project || Larry
FanfictionLouis jako człowiek, którym sam po tym co się wydarzyło nie raczyłby się tak nazwać, prowadził rzetelnie notatnik astronauty. Czas był dla niego jedynie pojęciem względnym, a przeżycie stało się najważniejszym aspektem, które jako jedyne mu pozostał...