Blondyn z lekka zdyszany stanął na przeciwko ławki i schylił się. Oddychał szybko, a radość rozpierała jego twarz. - Zgadnijcie kto załatwił kolejne zbiory u młynarza? - zapytał, powoli podnosząc się do góry. Wziął głęboki oddech.
- Zgodził się?! Cudownie! Współpraca z nim jest najbardziej opłacalna dla naszego biznesu - kręconowłosy niemal krzyknął, również podnosząc się z ławki. Podszedł do Nialla i go uściskał niemal skacząc.
- Gratulacje - uśmiechnąłem się szczerze. Wiedziałem ile ta umowa dla nich znaczyła. Blondyn natychmiast pociągnął mnie do wspólnego uścisku. Byłoby to niezwykle normalnie, gdyby mój policzek nie wylądował na tym Harrego. Był ciepły, cieplejszy niż mój. Przez to, że lekko się speszył zaczął być jeszcze bardziej ciepły, a policzki przyjęły kolor krwiście czerwony.
- No ten... tak - sapnął nagle Harry wyrywając się z naszego uścisku. - Umieram z głodu, idziemy? - zapytał próbując za wszelką cenę nie patrzeć w moim kierunku. Nie, żeby udało mu się ukryć czerwone policzki.
- O której wstaliście, że jeszcze nie jedliście? Nie wiem co robiliście, ale śniadanie powinno być rano, to najważniejszy posiłek w ciągu dnia - skinął głową blondyn. Skierował się do małej kuchni, a my razem z nim. Na ułamek sekundy udało mi się złapać kontakt wzrokowy z Harrym, lecz szybko go utraciłem.
Późne mniemaniem Nialla śniadanie skończyliśmy na zwykłej jajecznicy. Podczas gdy ja i niższy siedzieliśmy przy stole dyskutując o tej ich umowie, Harry uważnie szatkował szczypiorek wraz z papryką. Skupiał się na każdym małym kawałku, co było niezwykle urocze. Końcowo podał nam wszystko na glinianych talerzach. Na moje szczęście zapomniał całkowicie o tym, że chciał, żebym mu coś gotował, ale może to i lepiej. Przynajmniej mają do tej pory dach nad głową.
Mały drewniany widelec tuż przy talerzu, sok jabłkowy dla orzeźwienia, małe gliniane kubki, które były zapełnione aż po brzegi i ten zapach. To pachniało jak jedzenie robione przez moją mamę. Dzieciństwo przebiegło mi przed oczami, szybko się jednak rozmywając, a zastępując je żabimi oczami.
- Co jest? Nie smakuje Ci? - zapytał z lekka zaskoczony wyższy. Niall odrazu skierował wzrok w moim kierunku, wręcz karcąco się na mnie patrząc.
- Skądże by znowu. Po prostu to smakuje jak u mojej mamy - zaśmiałem się, gdy przełknąłem pierwszy kęs jedzenia.
- Odleciałeś - zaśmiał się Niall, szybko zmieniając wyraz twarzy na rozbawioną.
- Jest wyśmienite, Harry - uśmiechnęłam się szczerze i skinąłem głową w ramach podziękowania.
- Eeej, ale właściwie to Ty miałeś gotować - stwierdził kręconowłosy na moje nieszczęście przypominając sobie o porannej rozmowie przed... właściwie przed wszystkim.
- O nie, nie, nie! - krzyknął blondyn. - Zdolności tego kolegi są na zbyt niskim levelu, by stać w kuchni - dodał szybko, wymachując w strachu dłonią. Skrzywiłem się jedynie, cicho prychając pod nosem - No co? A nie? - zapytał, pewny tego co mówi. Może i miał rację, ale moja duma nie pozwoliła mi siedzieć cicho.
- To, że raz zaplamiłem podłogę małymi kropkami krwi, nie znaczy że musisz mnie skreślać w tej kwestii - sapnąłem, krzyżując swój wzrok z rozbawionym, ale gdzieś w tych błękitnych oczach przerażonym wzrokiem chłopaka.
- Nie powiedziałbym, że takie małe, one były... - zaczął wtrącać kręconowłosy, ale od razu go skarciłem wzrokiem.
- Mikroskopijne, małe, więc koniec tematu - dodałem szybko, chcąc jednak uciąć temat, który po raz nie wiem który zaczął ponownie wypływać na powierzchnię.
CZYTASZ
Proxima Project || Larry
FanfictionLouis jako człowiek, którym sam po tym co się wydarzyło nie raczyłby się tak nazwać, prowadził rzetelnie notatnik astronauty. Czas był dla niego jedynie pojęciem względnym, a przeżycie stało się najważniejszym aspektem, które jako jedyne mu pozostał...