Rozdział 31

82 10 12
                                    

Pamiętam to jak dziś. Była końcówka jesieni, a chłodne powietrze zmieniało się wręcz w lodowate, przez co wychodzenie na zewnątrz ograniczało się jedynie do zebrania opału do pieca. Wieczory bywały naprawdę srogie, a minusowe temperatury zaczęły gościć na co dzień. Mała chatka nie była może najlepszym schronieniem w tak chłodną pogodę, ale to właśnie te wieczorne rozmowy, nasze wygłupy i zwykle wspólne śniadania i kolacje nadawały jej tego prawdziwego ciepła, którego potrzebowaliśmy. To fizyczne było jedynie przyjemnym dodatkiem podczas wszystkich tych rzeczy.

Niall bacznie obserwował nasze poczynania. Nie, żeby wydarzyło się coś wielkiego od naszej ostatniej rozmowy, bo minęło naprawdę niewiele, a wręcz przeciwnie. Miałem wrażenie, że nie działo się właściwie nic, przez co Harry zaczął się odsuwać ode mnie, a może to jedynie moją wyobraźnia tak na mnie działała. Zacząłem w to wątpić, gdy sam Niall zaczął to zauważać.

Rozmowy, które udało mu się odbyć z przyjacielem nie przyniosły właściwie żadnych wniosków. Musiałem sam z nim porozmawiać, lecz okazja rozmowy sam na sam nie była wcale taka łatwa. Nie, żebym miał coś do Nialla, bo pomagał mi jak tylko mógł, ale odnosiłem wrażenie, że wyższy wycofuje się, gdyż liczy się z jego zdaniem. Musiałem to rozgryźć i dojść do sedna. Nie chciałem go za nic stracić, nie mogłem.

Przyszła pora wieczorna, właściwie jak każdego innego wieczoru. To był nasz czas, w którym przeważnie zbieraliśmy się we trójkę przy stole i zdarzało nam się razem przygotowywać kolację. Tym razem postanowiłem to nieco udoskonalić. Co gdyby tak oświadczyć kręconowłosemu, że jego przyjaciel nie ma nic przeciwko nam, ale bezpośrednio mu o tym nie mówiąc? Nie był głupi, ale chciałem mu to ułatwić, więc mały plan już z rana został ustalony z blondynem. Gdy przyszła właściwa pora zasiedliśmy do stołu.

- Co dziś robimy? - zapytał lekko Harry zasiadając do stołu. Nie przygotowaliśmy nic, ani nie prosiliśmy go o to, więc zasiadanie za pustym stołem było nieco niecodzienne.

- Dziś będziemy coś razem pichcić - wydukał chytrze blondyn. Harry spojrzał zdezorientowany od razu przenosząc swój wzrok na mnie. Tak okej, nie byłem dobry w te klocki, ale starałem się, zawsze.

- Jesteś pewny, Louis? Wiesz... - zaśmiał się Harry przypominając sobie zapewne ostatnie moje próby gotowania, bądź przedostanie, albo te sprzed dwóch tygodni? no nie ważne! -... nie było zbyt - zaczął, ale nim zdążył dokończyć, przerwałem mu.

- Nie było idealnie, owszem, ale czas się trochę podszkolić - sapnąłem zgryźliwie, wypinając mu język. Ten jedynie uśmiechnął się wdzięcznie, podpierając się dłońmi o stół, jakby czekał na dalsze kroki mojej katastrofy.

- Proponuję naleśniki! - wyrwał się niższy przyjaciel. Wstał niczym postrzelony piorunem z krzesła, o mało co go nie przewracając i pognał do kuchni po składniki.

- Chyba jest naprawdę głodny - zaśmiał się kręconowłosy, a ja jedynie przytaknąłem. Przecież nie mogłem mu powiedzieć, że Niall już od rana był niespokojną duszą, bojącą się chyba bardziej ode mnie przebiegu tej rozmowy.

- Chodź, pomożemy mu - sapnąłem, patrząc się na próby wzięcia wszystkiego naraz, co mogło skończyć się nie za dobrze. Już widziałem te jajka próbujące wyskoczyć spod jego pachy, które wyglądały z na wpół otwartego pudełka.

Złapałem je w ostatniej chwili, nim niższy bardzo niezgrabnie upadł na drewnianą podłogę, obsypując przy tym Harrego mąką. Nie mogłem się powstrzymać widząc ten biały proszek na powiekach i środku głowy chłopaka, który stoi niczym nadęta kurka. Nie próbowałem tego zatrzymać i wybuchnąłem śmiechem, próbując ostrożnie donieść jajka na stół.

Proxima Project || LarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz