Naprawdę nie powinienem być zdziwiony, ani tym bardziej jakkolwiek zaskoczony, ale byłem. Pojawił się niczym przeciąg koło źródła naszego ogrzewania i narobił niemałego zamieszania. Jego kręcone sprężynki podskakiwały w ekscytacji razem z nim. W dłoniach trzymał niemały stos bardzo mocno zużytych koszulek, lecz ta jedna, zbyt znajoma posiadająca twarz Scooby-Doo wysunęła mi się na pierwszy plan. Spojrzałem na niego zdezorientowany i sapnąłem.
- Co chcesz zrobić z moją ukochaną koszulką? - zapytałem nieco przerażony. Już raz prawie została zniszczoną, bym nie odróżniał się od tutejszych.
- Ej, to moje! - krzyknął blondyn, wyrywając się spod splotu koca. Zabrał gwałtownie jego rzecz z dłoni Harrego, będąc zdecydowanie oburzony.
- Nie możecie się poświęcić w ramach projektu? Święta to ważny czas - parsknął wyższy, próbując wyrwać koszulkę z dłoni Nialla. Ten jednak wcale nie wyglądał jakby miał zamiar jakkolwiek się poświęcać.
- Nie oddam tej, to moja ulubiona. Resztę sobie weź, ale nie tą! - krzyknął, końcowo zabierając mu ją.
- Skoro można się sprzeciwiać... - powiedziałem z lekkim śmiechem i także wyrwałem mu swoją zdobycz, ciągnąć za wystający rękaw.
- Świetnie! - krzyknął rozjuszony kręconowłosy. Wyrzucił wszystkie pozostałe rzeczy przed siebie i nieco oburzony zaczął oddzielać je kolorami.
- Co robisz? - zapytałem, mocno ściskając w dłoniach swoją rzecz, by przypadkiem nie przegrać ten walki. Ten jedynie spojrzał się szybko na nas jakby to było oczywiste, ale nie, nie było.
- Trzeba będzie to porwać, zrobimy ze skrawków te twoje łańcuchy - uśmiechnął się dumnie, a moje serce zmiękło. Chciał zrobić coś dla mnie, by dać mi trochę mojego świata. To było niesamowite.
- Jak ty chcesz to niby złączyć? Na ślinę? - zaśmiał się jak to miał w zwyczaju blondyn.
- Supeł, gamoniu - prychnął. Na jego twarzy pojawiła się mała zmarszczka, która była tam zawsze, gdy myślał.
- Jak ci pomóc? - zapytałem od razu i machnąłem na Nialla dłonią, by uspokoił swój wieczny rechot. Odłożyłem bluzkę w kąt sofy, po czym za chwilę dołączyła do niej także ta Nialla.
Obaj podeszliśmy do wyższego i robiąc to jak najpoważniej się dało zaczęliśmy segregować kolorami te stare koszulki. Niebieskie i wszystkie pochodne, bądź te które można było nazwać niebieskimi wylądowały na jednej kupce, zielone te butelkowe jak i te trawiaste na drugiej. Końcowo było tego z pięć kupek, kto by pomyślał, że mają tyle niepotrzebnych ubrań gotowych robić za szmaty do podłogi.
Po całej tej segregacji ku uciesze Harrego zaczęliśmy wiązać te koszulki supłami, tworząc jak to ujął piękne ombre, cokolwiek by to nie znaczyło. Plusem całej tej sytuacji był fakt, że lekko się zmachaliśmy pragnąc dorównać szybkości chłopaka, a może inaczej ja próbowałem dorównać im obu. Tak czy inaczej zrobiło mi się o wiele ciepłej, a temperatura na zewnątrz przestała mi całkowicie doskwierać.
- No i jak? - zapytał dumny Niall z szerokim bananem na twarzy. Harry uśmiechnął się pokrzepiająco i pokiwał w uznaniu głową. Szybko przeniósł swój wzrok także i na mnie, nieco się krzywiąc.
- No co? - zapytałem, wpatrując się w jego mały grymas na twarzy. Chłopak przejął ode mnie coś na wzór boa i zaczął tym machać. Nie minęło może dwie minuty, a w dwóch miejscach moje węzły poluzowały się na tyle, że zaczęły się odczepiać jedno od drugiego. - Ach, to... - sapnąłem. To była wina tego materiału, nie był zbytnio przystosowany. Ech, no dobra może i trochę moja, ale naprawdę się starałem.
CZYTASZ
Proxima Project || Larry
FanfictionLouis jako człowiek, którym sam po tym co się wydarzyło nie raczyłby się tak nazwać, prowadził rzetelnie notatnik astronauty. Czas był dla niego jedynie pojęciem względnym, a przeżycie stało się najważniejszym aspektem, które jako jedyne mu pozostał...