W gabinecie siedziała doktor Ahn, kobieta około czterdziestki z włosami do ramion, szarych oczach i jasnej karnacji. Przy oku miała charakterystyczny pieprzyk a na ustach przyjazny uśmiech.
-Dzień dobry- przywitała mnie.
-Witam panią- odpowiedziałam nieśmiało.
-Pani Y/N.. pierwsza wizyta w naszym szpitalu?
-Tak..
-Proszę się nie krępować- powiedziała ciepło- jestem tu by pani pomóc.
-Jak najbardziej...
-Proszę mi opisać pani problem.
Powiedziałam jej w jakiej sprawie przyszłam, ta wysłuchała mnie uważnie notując niektóre informacje na komputerze i zdając mi pytania dotyczące mojego samopoczucia, objawów, cyklu miesiączkowania i innych tego typu rzeczy.
-Wykonamy badanie USG i pobierzemy krew do badań. Proszę się położyć- wskazała mi leżankę lekarską.
Posłusznie zajęłam miejsce, lekarz zaczęła przygotowywać sprzęt. Nałożyła mi specjalny żel na brzuch i podbrzusze i za chwilę przyłożyła zimny przyrząd do mojego ciała.
-Zobaczmy, co my tu mamy...- mruczała pod nosem- Oh! Jest!
Skierowała ekran w moją stronę pokazując palcem na małą ciemną plamkę w czarno-białym obrazie.
-Ten pęcherzyk, to pani dziecko. Mogę śmiało ocenić na 4 tydzień- czyli pierwszy trymestr. Przy około 6-7 tygodniu będę mogła pani puścić bicie serduszka.
-Naprawdę? Tak szybko?
-Tak.
-A czy... jest jakiś termin w okresie rozwoju płodu na to aby wykonać aborcję?
Doktor Ahn popatrzyła na mnie smutno i westchnęła.
-Aborcję można wykonać w każdym terminie, ale jest to dość bolesny zabieg z powikłaniami. Czy jest pani absolutnie pewna, że chce pani dokonać usunięcia?
Spojrzałam ponownie na ekran gdzie wciąż wyświetlane było miejsce w którym rozwija się fasolka. Niewinna, malutka, chętna życia... czekająca aby wydać z siebie pierwsze tchnienie i ujrzeć swoją matkę...
Pokochać ją bezgranicznie swym małym sercem i oddać się pod jej opiekuńcze skrzydła...
-Moja decyzja jeszcze nie jest pewna... wciąż ją rozważam.
-Rozumiem, w takim razie gdy będzie już pani zdecydowana proszę mi powiedzieć podczas najbliższej wizyty za parę dni. Odbierze pani wyniki krwi oraz umówimy się na zabieg.
-Dobrze, dziękuję.
-Chce pani zdjęcie USG?
-Tak, poproszę.
Pielęgniarka pobrała mi krew, a po chwili wychodziłam już ze szpitala z opatrunkiem na ręce i kopertą ze zdjęciem.
W samochodzie wyjęłam je z torebki i jeszcze raz się mu przyjrzałam. Nie wiedzieć czemu ale położyłam palec w miejscu zdjęcia fasolki, tak jakbym chciała ją dotknąć, chwycić za rękę. Chyba odzywają się już we mnie matczyne hormony.
-Cześć...- wyszeptałam lekko wzruszona- nie mogę uwierzyć, że tak szybko rośniesz. Musisz być duża i silna... jeszcze nie wiem co się z tobą stanie ale... kocham cię...
Tak...
Pokochałam je... moje dziecko..
Nasze dziecko...
CZYTASZ
Wymazać Z Pamięci... | Bang Chan
FanficY/N to młoda kobieta, która w pogoni za marzeniami wyjechała ze swojego rodzinnego kraju do Korei Południowej. Ma tutaj wspaniałego przyjaciela, dobrą pracę i świetny dom... Jednak... Wystarczył jeden koncert aby wywrócić jej życie o 180 stopni. Po...