Wyszłam z hotelu i uśmiech od razu pojawił się na mojej twarzy. Auto Bena stało zaparkowane przy chodniku, a on sam opierał się o jego drzwi. Nie umawialiśmy się na dziś, ale cieszyłam się, że przyjechał. Podeszłam do niego, całując go w usta, a on przytulił mnie do siebie. Westchnęłam głośno, relaksując się w jego ramionach.
- Ciężki dzień? - zapytał, całując mnie we włosy.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo. - Odsunęłam się i spojrzałam na niego. - Delegacja Francuzów od samego rana robiła awantury o najmniejsze pierdoły. Szkoda gadać. Zostają na cały weekend, ale dzięki Bogu to nie ja będę musiała się z nimi użerać.
- No tak. Ty będziesz musiała poradzić sobie z nastolatką i siedmiolatkiem.
Na samą myśl o tym, że dziś przyjeżdżają do mnie Gina i Dom, uśmiech znowu pojawił się na mojej twarzy. Nie widziałam ich odkąd wyjechałam. Od trzech miesięcy.
- To pestka. Mam ich wychowanych - zaśmiałam się. - A skoro już tu jesteś, to cię wykorzystam...
- Hmm, podoba mi się ten pomysł - przerwał mi, przyciskając mnie do swojego ciała.
- Nie w ten sposób, głupi. Przynajmniej nie dziś. - Stanęłam na palce i pocałowałam go krótko. - Teraz potrzebuję, żebyś pojechał ze mną na zakupy. Jedyne, co jest w mojej lodówce, to światło, a ta dwójka pochłania prawie tyle, co dorosły facet.
- Sugerujesz, że niby dużo jem? - Uniósł zadziornie brew. - Bo przypominam Ci skarbie, że moja praca pochłania bardzo dużo sił i energii.
- Tak, masz rację. Zapominam jak ciężko harujesz handlując luksusowymi autami - westchnęłam z ironią, wywracając oczami.
- Moja praca nie polega na siedzeniu za biurkiem i przyjmowaniu kolejnych gości do hotelu - powiedział urażony, biorąc moje słowa za bardzo do siebie.
- Wiesz, wbrew pozorom to nie jest też tak proste, jakby się mogło wydawać. - Odsunęłam się od niego, lekko zezłoszczona. Był przewrażliwiony na punkcie swojej pracy przez ojca, który stale wypominał mu, że nie jest wystarczająco dobry. Współczułam mu, bo naprawdę się starał, a mimo to jego ojciec stale był z niego niezadowolony. Jednak męczyło mnie to, że niemal każda wzmianka o pracy kończyła się naszą kłótnią. Nawet, jeśli wspomniałam coś w żarcie.
- Zawieziesz mnie do domu? - zapytałam, zmieniając temat.
- Myślałem, że chcesz najpierw zrobić zakupy - zmarszczył brwi zdezorientowany.
- Załatwię to później z dzieciakami. Jest już późno i nie chcę się spóźnić na dworzec...
- Podwiozę cię! - przerwał mi entuzjastycznie. - Poznam w końcu twoje rodzeństwo.
- Nie jesteś zbyt zmęczony po pracy? - odezwałam się uszczypliwie, zanim ugryzłam się w język. Chłopak przymknął oczy, wzdychając ciężko.
- Wiem, znowu zareagowałem przesadnie, przepraszam - wypowiedział dobrze znaną już regułkę. Spojrzałam na niego z ukosa. W odpowiedzi uzyskałam przepraszający uśmiech i całusa w policzek. - To jak, zakupy? - Otworzył przede mną drzwi od strony pasażera.
- Na szybko - mruknęłam i chciałam wsiąść do auta, ale chłopak zatrzymał mnie i spojrzał znacząco. Wywróciłam oczami i zbliżyłam się do niego, by pocałować go w usta. Uśmiechnął się zadowolony i puścił mnie. - Wsiadaj już! - poleciłam i sama zajęłam miejsce w jego aucie.
Zakupy zajęły nam więcej czasu, niż planowałam, dlatego na dworzec zajechaliśmy minutę przed spodziewanym przyjazdem pociągu. Zanim znaleźliśmy miejsce do zaparkowania i dotarliśmy na odpowiedni peron, minęły kolejne minuty. Niespokojnym krokiem szłam wzdłuż stojącego i pustego już pociągu, rozglądając się na boki za znajomymi blond głowami.
- Crissy! - Sam głos brata sprawił, że na mojej twarzy pojawił się gigantyczny uśmiech. Odwróciłam się w stronę, z której dochodził i zobaczyłam biegnącego w moją stronę chłopca. Postawiłam kilka kroków w jego stronę, a potem kucnęłam i Dominic wpadł prosto w moje ramiona, omal mnie nie przewracając. Zaplótł ręce wokół mojej szyi, a ja zacisnęłam swoje wokół jego drobnego ciała. - Stęskniłem się za tobą - powiedział głosem bliskim płaczu.
- Ja za tobą też, kochanie. - Przytuliłam go mocno, całując w policzek. Kiedy zobaczyłam, że i Gina już stoi obok nas, wstałam z bratem na rękach i ją również przytuliłam. - Jak podróż? - zapytałam, zakładając jej włosy za ucho, przyglądając się jej. Podcięła włosy i wycieniowała je. Miałam wrażenie, że na buzi też się zmieniła. Stała się jakby bardziej dojrzała. Nie spodziewałam się, że tak się stęsknię za moją nieznośną, młodszą siostrą.
- W porządku, bez problemów. Dom trochę spał - odpowiedziała na moje pytanie, poprawiając torbę na ramieniu. - Brett przesyła pozdrowienia i uściski. Strzelił focha, bo jego nie zaprosiłaś - zaśmiała się.
- Och, naprawię ten błąd następnym razem. Długo czekaliście?
- Nie, dosłownie chwilę. Nie panikuj.
- Napisz mamie...
- Już napisałam - przerwała mi. - Jak tylko cię zobaczyłam i Dom w ciebie wpadł. - Przeniosła wzrok na brata. - Nie mógł się doczekać. Przez ostatnie piętnaście minut drogi pytał, czy to już.
- Ja też nie mogłam się doczekać. - Pogłaskałam brata, którego wciąż trzymałam na rękach, po głowie i po raz kolejny ucałowałam w policzek. - Cieszysz się, że tu jesteś? - zagadnęłam go, szczypiąc lekko w żebra. Chłopiec odsunął się ode mnie i dopiero teraz zobaczyłam, że jego policzki są wilgotne od łez.
- Nie wyjeżdżam stąd - powiedział stanowczo. - Zostaję z tobą.
- Jeszcze to omówimy - zaśmiałam się, ocierając jego buzię. Dopiero odkaszlnięcie gdzieś za mną przypomniało mi o tym, że nie jestem tu sama. - Och, no tak! Chcę wam kogoś przedstawić. - Uśmiechnęłam się do rodzeństwa i odwróciłam. - To jest Ben, mój chłopak - powiedziałam, a Ginie aż szczęka opadła. - Ben, poznaj moje rodzeństwo. To Gina, a ten przystojniak, to Dominic.
- Fajnie was w końcu poznać. Crys sporo się o was nagadała. - Uścisnął dłoń najpierw blondynce, potem mojemu bratu.
- Szkoda, że tego samego nie mogę powiedzieć o tobie - palnęła Gina, za co zgromiłam ją spojrzeniem. - No co? Nie mówiłaś, że masz faceta!
- Ukrywasz mnie przed rodziną? - Ben spojrzał na mnie zdziwiony. Poczułam się, jakby ktoś przyłapał mnie na gorącym uczynku.
- Co? Nie! - zaprzeczyłam od razu. Bo to nie było tak, że cokolwiek ukrywałam.
- Czyli mamie powiedziałaś, że masz chłopaka! - obruszyła się siostra.
- No nie...
- Crys? - Ben spojrzał na mnie pytająco. Czułam się atakowana ze wszystkich stron.
- Możemy już jechać do domu? - zapytałam, spoglądając szybko po obojgu. - Jestem głodna i dzieciaki pewnie też.
- Pewnie, chodźmy. - Ben wziął od Giny torbę i ruszył w stronę parkingu. Odstawiłam brata na ziemię, chwyciłam jego dłoń i rzucając blondynce mordercze spojrzenie, ruszyłam za chłopakiem.
- Przecież nie powiedziałam nic, co by było nieprawdą - szepnęła cicho.
- Och, zamilcz już!
Miałam jeszcze się wstrzymać z dodaniem nowego rozdziału, aż naskrobię trochę na zapas, ale tak miło zaskoczyliście mnie swoimi reakcjami na Wstęp, że nie mogłam się powstrzymać :)
Poza tym, Wasze komentarze i patrzenie na rosnącą liczbę gwiazdek jest miłą odskocznią od wkuwania definicji, regułek i innych pierdół przed sesją, także proszę Was, nie przestawajcie!
Uwielbiam Was, Koty xx
CZYTASZ
I do [h.s] [zakończone]
FanfictionRok temu wszystko było inne. Nie wyobrażałam sobie siebie taką, jaką byłam teraz. Kiedy patrzę wstecz, zdaję sobie sprawę z tego, jak rok potrafi wiele zmienić w człowieku. Rok temu byłam w Londynie, zaczynałam pracę w butiku Gemmy, mieszkałam z r...