~Part 13~

7K 417 38
                                    

Gdyby nie Gina, prawdopodobnie odwróciłabym się na pięcie i zwiała. Ale troska o siostrę była o wiele większa niż strach przed konfrontacją z Harrym. Postawiłam pierwszy krok w jego kierunku. A potem kolejny i jeszcze następny. Z każdym, o dziwo, było mi łatwiej. I z każdym kolejnym ogromny strach o siostrę powracał, po tej krótkiej chwili, kiedy zastąpiło go zaskoczenie na widok lokatego.

Kiedy byłam już blisko niego, chłopak słysząc kroki podniósł głowę i spojrzał na mnie. Zaskoczenie na jego twarzy zdradzało, że kompletnie się mnie tu nie spodziewał. No to jest nas dwoje... 

Wstał i czekał, aż do niego podejdę. Zignorowałam ten dziwny ucisk w klatce piersiowej i ogromną ochotę przytulenia go. Mocniej zacisnęłam dłonie na pasku torebki przerzuconej przez ramię.

- Gdzie jest Gina? - zapytałam, pomijając jakiekolwiek powitanie. - Co z nią?

- Jest dobrze. Ma wstrząśnienie mózgu i coś z lewą nogą - powiedział, przyglądając mi się. - Prawdopodobnie zwichnięcie. Robią jej teraz prześwietlenie. - Wskazał na drzwi pokoju obok nas. Pokiwałam głową i wzięłam kilka głębszych oddechów na uspokojenie. Średnio to zadziałało.

- Jak to się w ogóle stało? Byłeś przy tym?

- Przechodziłem niedaleko. Jeden z uczniów mnie zawołał. Kiedy dobiegłem na miejsce, Gina już siedziała i mówiła o bolącej nodze. Chyba potknęła się o niezawiązane sznurówki.

- Cholera jasna, podstawowa rzecz! - warknęłam wściekła. Jak mogła nie dopilnować czegoś takiego? Mama zawsze ją upominała, z powodu tych cholernych sznurówek plątających się jej między stopami.

- Spokojnie, przecież nic takiego się nie stało. - Próbował mnie uspokoić. Przez chwilę miałam wrażenie, że wykonał minimalny ruch, jakby chciał mnie objąć lub po prostu położyć dłoń na moim ramieniu, ale się wycofał. Nieprzyjemne uczucie pojawiło się gdzieś w okolicach mostka.

Nagle drzwi pracowni RTG otworzyły się i ze środka wyszedł lekarz. Jego wzrok od razu zatrzymał się na mnie.

- Pani Rogers? - zapytał.

- Waller - poprawiłam go. - Jestem siostrą Giny. Mama jest poza miastem do końca tygodnia. Gina jest pod moją opieką - wytłumaczyłam szybko.

- Rozumiem...

- Czy z Giną wszystko w porządku?

- Na wskutek upadku doszło do wstrząśnienia mózgu i zwichnięcia kostki...

- Doktorze! - Spanikowany głos ze środka pokoju, w którym była moja siostra, przerwał wypowiedź lekarza.

- Co się stało? - Spojrzałam wystraszona na mężczyznę, ale ten tylko kazał mi poczekać i szybko wrócił do środka. - Chwila...

Nie dokończyłam, bo drzwi zatrzasnęły mi się prosto przed nosem.

- Coś się stało. Cholera, coś się stało! - Z nerwów zaczęłam chodzić w tę i z powrotem, nerwowo odrzucając włosy z twarzy. Oczami wyobraźni już widziałam najczarniejsze scenariusze. Być może naoglądałam się za dużo Chirurgów, ale zaczęłam myśleć, że Gina miała jakiś wylew, albo pękł jakiś guz, o którym nikt nie miał pojęcia i cholera, przerażało mnie to.

- Uspokój się. - Harry nagle pojawił się przede mną. Złapał mnie za ramiona i zatrzymał. - Nie nakręcaj się niepotrzebnie. Nie wiemy, co się tam stało. Może jakiś mało rozgarnięty stażysta przez przypadek włączył niepotrzebnie jakąś maszynę, albo... - Jego dalsze słowa przerwał dźwięk otwieranych drzwi.

- Gina! - Podbiegłam do siostry, która właśnie wyjechała na wózku. Dziewczyna spojrzała na mnie, ze skruchą wypisaną na całej jej zmęczonej twarzy. - Jak się czujesz?

- Przed chwilą się zrzygałam - jęknęła skrzywiona. - Boli mnie głowa. I noga. Chcę już do domu. - Spojrzała na mnie wzorkiem pełnym nadziei.

- Jeszcze troszkę, Motylku. - Pochyliłam się i pocałowałam ją w czubek głowy.

- Już nigdy nie zostawię niezawiązanych sznurówek - burknęła, a ja roześmiałam się cicho. Lekarz przerwał naszą rozmowę

- Gina, przewieziemy cię teraz na salę, gdzie założymy gips. Podamy jeszcze kroplówkę na wzmocnienie i będziesz mogła wyjść do domu.

Przytaknęłyśmy i ruszyłam razem z lekarzem oraz pchającą wózek pielęgniarką. Harry szedł zaraz za nami. Kiedy znaleźliśmy się pod salą, w której noga Giny miała zostać naprawiona, złapałam ją za ramię. Dziewczyna od razu wiedziała, o co chcę zapytać. Zdecydowała, że jest już na tyle duża, że poradzi sobie z tym sama i poprosiła, bym została na korytarzu. Na koniec rzuciła znaczące spojrzenie w stronę Harry'ego, który stał oparty o ścianę i z głową zadartą do góry, wpatrywał się w sufit. Pokręciłam głową z dezaprobatą i odsunęłam się, żeby pielęgniarka mogła wprowadzić wózek siostry do sali. 

Podeszłam do krzeseł, ustawionych naprzeciw chłopaka i opadłam na jedno z nich. Podciągnęłam nogi do góry, stawiając pięty na brzegu krzesełka i objęłam kolana ramionami, opierając na nich brodę. Starałam się patrzeć wszędzie, tylko nie na Harry'ego. Moje paznokcie, dziura w spodniach na kolanie, czy nawet czubki butów były dosyć ciekawe, ale ostatecznie mój wzrok i tak spoczął na stojącym przede mną chłopaku. 

W zasadzie, przez te siedem miesięcy niewiele się w nim zmieniło. Przynajmniej z wyglądu. Bo poza przydługimi już włosami, wszystko inne było takie same. Byłam pewna, że nadal uśmiecha się w ten sam, lekko irytujący ale i uroczy zarazem sposób. Tego uroku zdecydowanie dodawały mu dołeczki w policzkach. Byłam przekonana, że kiedy się śmieje to odrzuca głowę do tyłu, łapiąc się za brzuch i przymyka oczy, które potem błyszczą od łez śmiechu.

Spuściłam głowę, zasmucona faktem, że prawdopodobnie nie prędko będzie mi dane znowu ujrzeć ten widok. Ponownie oparłam brodę o kolana i wbiłam spojrzenie w podłogę. Kątem oka dojrzałam, że Harry opuścił głowę, spoglądając na mnie. Odruchowo ja również spojrzałam na niego i nasze spojrzenia skrzyżowały się. Chyba najwyższa pora się odezwać.


Jeju, tak strasznie Was przepraszam! Miało być wcześniej, ale jak to zwykle u mnie musiało coś wyskoczyć, a potem moje wifi postanowiło przestać sobie działać. Wybaczcie.

Ale jedno musicie mi przyzna - jestem mistrzem przeciągania, co? ^^ Ale obiecuję Wam, że już w następnym porozmawiają. I następny (jeśli internet zdecyduje, że znowu przez chwilę podziała) wstawię o północy, czyli za półtorej godziny. Tak w ramach wynagrodzenia za spóźnienie i za przeciąganie i odkładanie nieuniknionego w nieskończoność.

Ale i tak mnie lubicie, co nieee? xx

I do [h.s]  [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz