Tak uwielbiacie Bena, że macie go w gifie ♥
Żeby trochę odpocząć, w marcu oboje z Benem wzięliśmy po cztery dni wolnego i wyjechaliśmy za miasto. Chłopak wynajął dla nas nieduży domek nad jeziorem. Cisza, spokój i tylko nasza dwójka. Chyba tego potrzebowaliśmy. Odcięcia się od rzeczywistości i świętego spokoju, co zapewnił nam niemal zerowy zasięg. Przez ten czas nie było kłótni, nie było problemów. Byliśmy tylko my.
- Cieszę się, że tu przyjechaliśmy - powiedział Ben naszego ostatniego wieczora w domku. Siedzieliśmy przytuleni na kanapie przy kominku, nie rozmawiając o niczym konkretnym. Podniosłam na niego wzrok i uśmiechnęłam się.
- Ja też. To był naprawdę dobry pomysł - przytaknęłam i cmoknęłam go w usta. Objął mnie mocniej ramionami, przyciskając do siebie.
- Wiesz, tak sobie ostatnio myślałem... - zaczął, a ja poczułam nieprzyjemne ukłucie niepokoju. Nie podobał mi się ten ton. - Wiem, że boisz się zobowiązań i wszelkich poważnych kroków. - Mówił powoli, jakby to miało mnie uspokoić i sprawić, że to, co chce mi przekazać nie będzie dla mnie wcale takie przerażające. Ręką ciągle wodził po moim ramieniu. - Może zamieszkamy razem? - powiedział w końcu. Zaczerpnęłam głośno powietrza. Już teraz wiedziałam, że tego nie chcę. Było za wcześnie i nie czułam, że to jest coś, co powinniśmy teraz zrobić.
- Ben, naprawdę myślisz, że to jest dobry pomysł? - zapytałam, przekręcając się na tyle, by móc go widzieć.
- Tak. Myślę, że tak. Jesteśmy ze sobą ponad pół roku...
- Tylko pół roku - zaznaczyłam.
- Dla ciebie to chyba aż pół roku - odpowiedział. Poruszyłam się niespokojnie, chcąc choć odrobinę się od niego odsunąć. - Nie miałem na myśli niczego złego, Crystal - dodał szybko. - Cieszę się, że jestem pierwszym facetem, z którym zaryzykowałaś związek. W końcu musiałaś we mnie zauważyć coś, co pozwoliło ci myśleć, że warto zaryzykować. Że warto mi zaufać i spróbować.
Być może. Tylko co to było? Może to po prostu chęć spróbowania. Albo próba udowodnienia wszystkim, że miałam rację, negując bycie w związku. Jeśli chodziło o to drugie, to jak na razie poległam.
- Ben, ja nie wiem, czy to taki dobry pomysł...
- Wreszcie bylibyśmy sami. Nie musiałabyś się tłuc ze swojego mieszkania do mojego. Nie było by Mike'a, który tylko przeszkadza.
- Mike mi nie przeszkadza - zaprotestowałam. - Poza tym, od siebie mam bliżej do pracy. Dużo bliżej. Oszczędzam na transporcie, jeśli Mike ma tę samą zmianę, co ja...
- Możesz kupić auto - przerwał mi. - Pomogę ci znaleźć coś dobrego.
- Nie chcę auta - zaprotestowałam. - Ben, wstrzymajmy się z tym jeszcze trochę. Proszę.
- No dobrze. - Uśmiechnął się i pocałował mnie. - Spróbuję kiedy indziej. A teraz czas spać. Jutro z rana wyjeżdżamy. - Wziął mnie na ręce, wywołując mój śmiech i zaniósł mnie do sypialni.
Na drugi dzień wstaliśmy po dziewiątej, by o dziesiątej wyjechać w drogę powrotną do Liverpoolu. Na szczęście ruch nie był duży i już niecałą godzinę później byliśmy na miejscu. Ben odwiózł mnie pod blok i pomógł zanieść mój niewielki bagaż na górę. Dopiero teraz włączyłam telefon. Skoro i tak nie było zasięgu, postanowiłam całkiem go wyłączyć na te cztery dni.
- Na pewno nie skusisz się na kolejne dwa dni wolnego? - upewnił się. Jego dziadkowie mieli za tydzień pięćdziesiątą piątą rocznicę ślubu i z tej okazji wydawali przyjęcie w swoim domu w Manchesterze.
CZYTASZ
I do [h.s] [zakończone]
FanfictionRok temu wszystko było inne. Nie wyobrażałam sobie siebie taką, jaką byłam teraz. Kiedy patrzę wstecz, zdaję sobie sprawę z tego, jak rok potrafi wiele zmienić w człowieku. Rok temu byłam w Londynie, zaczynałam pracę w butiku Gemmy, mieszkałam z r...