~Part 25~

7.6K 467 16
                                    

Czytałam książkę, leżąc na hotelowym łóżku. Harry od dwóch godzin spał obok mnie. Praktycznie zasnął w moich ramionach, ale ostatkiem sił pomógł mi położyć się na łóżku. Wysłałam Michaelowi wiadomość, by załatwił mi zwolnienie na dwa kolejne dni. Nie chciałam wyjeżdżać, nie upewniając się, że z Harrym jest choć odrobinę lepiej.

Zerwałam się z łóżka, kiedy mój telefon zaczął dzwonić w torebce. Szybko go wyciągnęłam i odebrałam połączenie od Gemmy, zerkając na Harry'ego, który na szczęście dalej spał.

- Crystal, co się z wami dzieje? - Usłyszałam po drugiej stronie zmartwiony głos dziewczyny. - Mama się martwi, że tak długo was nie ma.

- Przepraszam. - Mentalnie sprzedałam sobie uderzenie w czoło. - Nie pomyślałam, żeby was powiadomić. Harry jest ze mną, wszystko jest w porządku. Po prostu nie chciał jechać do swojego mieszkania. Jesteśmy w hotelu. Teraz śpi - wyjaśniłam.

- No dobrze. Może to i lepiej... - westchnęła. - Tam na cmentarzu... pękł, prawda? Nie wytrzymał, mam rację?

- Masz - przytaknęłam, spoglądając na śpiącego chłopaka.

- Tak myślałam - stwierdziła smutno. - Przez cały czas starał się być taki silny. Starał się nas wspierać, nic po sobie nie pokazywać. Ale chyba ta sytuacja najbardziej dotknęła jego, choć tak strasznie starał się nam pokazać, że z nim wszystko w porządku. - Słyszałam, jak głos jej drżał. Ale wiedziałam, że Louis jest obok niej, bo słyszałam jego cichy głos.

- Taki już jest - powiedziałam cicho. - Choćby się waliło i paliło, on będzie stał twardo i wspierał wszystkich wokół, nie dając po sobie poznać, że sam się rozpada.

- Cieszę się, że przyjechałaś, Crystal. Potrzebował cię - powiedziała i rozłączyła się. Wyciszyłam telefon i wzięłam go ze sobą. Odłożyłam go na szafkę nocną i ponownie ułożyłam się na łóżku, wracając do lektury. Ledwie odnalazłam odpowiednią stronę w książce, Harry przekręcił się i przerzucił swoje ramię przeze mnie, układając głowę na moim brzuchu. Och. Okej. To było... dziwne uczucie. Takie... Cholera, po prostu dziwne. Starałam się skupić na czytaniu, ale przez pół godziny nie potrafiłam przebrnąć przez jedną stronę. Ciągle zaczynałam od początku, bo zupełnie nie wiedziałam, co przeczytałam chwilę wcześniej. W końcu się poddałam i odłożyłam książkę na szafkę. Ostrożnie, by nie zbudzić Harry'ego wyjęłam spod swoich pleców nadmiar poduszek. Potem osunęłam się nieco niżej, ułożyłam wygodnie i zamknęłam oczy.

Nie wiem, co mnie obudziło - nieprzyjemny chłód, czy może hałas. Otworzyłam oczy, przecierając je dłonią i rozejrzałam się. Miejsce obok mnie było puste, a Harry stał pochylony przy niedużym stoliku. Chyba coś pisał, w drugiej ręce trzymając telefon, którym oświetlał kartkę. Co zdziwiło mnie najbardziej to fakt, że miał na sobie płaszcz.

- Wybierasz się gdzieś? - Zapaliłam lampkę i usiadłam, przeciągając się. Harry odwrócił się w moją stronę. Był zaskoczony, ale zaskoczenie nie maskowało zmęczenia wymalowanego na jego twarzy.

- Nie chciałem cię obudzić, przepraszam. - Sięgnął za siebie i wyrwał karteczkę z notesu, mnąc ją i chowając do kieszeni płaszcza. - Powinienem wrócić do domu.

- Jesteś pewien? - Zapytałam, a on w odpowiedzi pokiwał głową. - Okej. - Wstałam, poprawiając ubranie. - Odwiozę cię - powiedziałam, a widząc, że chciał zaprotestować, szybko dodałam - Harry, jest druga w nocy...

- Jestem już duży, poradzę sobie - wtrącił zirytowany.

- Wiem. - Wiedziałam, że jeśli zacznę go przekonywać, to i tak nic nie wywalczę. Postanowiłam więc zaryzykować, że wezmę go żartem. - Ale, bez obrazy, wyglądasz jak chodzące zombie. Nie chcę żebyś wystraszył na śmierć ludzi, którzy przypadkiem mogą cię mijać. 

Chyba podziałało. Spuścił wzrok, kręcąc głową.

- Niech ci będzie - westchnął, rozkładając bezradnie ręce.

- Obiecujesz, że jak zniknę w łazience na trzy minuty, żeby się trochę ogarnąć, to nie uciekniesz?

- Gdybyś wyszła tak, jak jesteś teraz, moglibyśmy straszyć razem.

- Jakiś ty dowcipny - prychnęłam, na co on wzruszył ramionami z miną niewiniątka. Wyminęłam go i poszłam do łazienki. Usunęłam spod oczu rozmazany tusz, przemyłam twarz i uczesałam włosy, wiążąc je w kucyka. Kiedy wróciłam do pokoju, Harry stał przy oknie i rozmawiał cicho przez telefon. Starając się nie słuchać o czym mówił, wzięłam z torebki portfel, dokumenty oraz klucze do auta i położyłam je razem z telefonem na stoliku. Sięgnęłam po płaszcz, kiedy usłyszałam, że Harry żegna się z rozmówcą. Nie odwrócił się od razu, tylko wpatrywał się w widok za oknem.

- Wszystko w porządku? - zapytałam, wyrywając chłopaka z zamyślenia. Przetarł dłońmi twarz i odwrócił się, idąc w stronę drzwi.

- Jasne. Możemy już jechać?

Kiedy mnie mijał, złapałam go za rękę i spojrzałam na niego uważnie. Zaciskał mocno szczękę, a w oczach szkliły mu się łzy.

- Jesteś pewien, że to dobry pomysł? Że chcesz tam pojechać i zostać sam?

- Nie - odpowiedział, unikając patrzenia na mnie. - Ale nie powinienem tu zostawać. Nie chcę stwarzać ci problemów.

- Problemów? Jakich problemów...

- Crys, wiem, że Ben mnie nienawidzi i kłócicie się za każdym razem jak moje imię pojawi się w rozmowie. Jak się dowie, że zostałem tu na noc...

- Jeśli tym się martwisz, to przestań. To już nie jego sprawa - odpowiedziałam, a on ściągnął brwi.

- Jak to? Nie jesteście już razem?

- Nie. Nie wiem. Chyba nie. - Wzruszyłam ramionami. - Nie potrafił zrozumieć, czemu musiałam tu przyjechać i robił mi z tego powodu wyrzuty. A ja musiałam przyjechać. Jeśli fakt, że przyjaciele są dla mnie najważniejsi jest dla niego problemem, to przykro mi, ale nic z tego nie wyjdzie - powiedziałam. W zasadzie, nawet nie było mi przykro. Nie poczułam nic, kiedy kazałam mu wyjść, a on tak po prostu to zrobił. To był chyba tylko kolejny dowód na to, że dobrze postąpiłam.

- Przykro mi...

- Zapomnij. - Machnęłam ręką, przerywając mu.

- Wow. Nie za bardzo się przejęłaś - zadrwił.

- Jeśli chcesz zostać, by drążyć ten temat, to osobiście zatacham cię do auta - zagroziłam, a on posłał mi rozbawione spojrzenie.

- Nie dasz rady - skwitował. - Ale jeśli zostanę, a ty zaczniesz wypytywać, jak się czuję i inne tego typu bzdety, wyskoczę przez okno.

- No to mamy umowę.


Ja Was naprawdę za bardzo rozpieszczam rozdziałami!

Ale wiecie co? Widząc coraz to nowe komentarze i coraz to większą ilość głosów, to aż samo napędza do pisania. A jak już napiszę, to nie potrafię utrzymać rozdziału tylko dla siebie. Poza tym, Wam dać jak najwięcej przed wakacjami, bo szykują mi się częste wyjazdy.

Ale do piątku jeszcze będę, więc wieczorami najprawdopodobniej będę coś wrzucała.

I do [h.s]  [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz