~Part 8~

7.4K 429 40
                                    

Co się dzieje? Czemu wszystko tak wiruje? I czemu wszystko mnie boli?

- Nigdy więcej nie piję! - Pełen żalu głos Holly dobiegł gdzieś zza mnie. Powoli otworzyłam oczy i rozejrzałam się wokół, próbując jakoś ogarnąć sytuację. Wirowanie w głowie było zapewne wynikiem wypitych wczoraj hektolitrów alkoholu. A ból wszystkiego spowodowany był tym, że spałyśmy we trzy na moim łóżku i to w naprawdę dziwnych, powyginanych pozycjach.

- Nie chcę żyć - jęknęła Phoebe w poduszkę.

- To wy jeszcze umierajcie, a ja idę pod prysznic. - Klepnęłam obie dziewczyny w tyłki i poszłam do łazienki. Nie miałam najmniejszej ochoty w ogóle wychodzić z łóżka ale wiedziałam, że prysznic to wielkie szanse na to, że mi się polepszy. I chyba nie mogłam wpaść na lepszy pomysł. Po prysznicu czułam się o wiele lepiej (choć nadal marnie) i od razu zagoniłam najpierw jedną, a potem drugą przyjaciółkę, obiecując poprawę samopoczucia. Obie najpierw mi złorzeczyły, a potem mocno dziękowały.

Wszystkie trzy siedziałyśmy w dresach, rozwalone na kanapie i oglądałyśmy cokolwiek właśnie puszczali w telewizji. Nie planowałam zmieniać pozycji, ale ktoś zaczął dobijać się do moich drzwi. Serio? W sobotni poranek... no dobra, południe. Co nie zmieniało faktu, że wszystkie trzy byłyśmy oburzone niezapowiedzianą wizytą. Oby to było coś ważnego! Warknęłam z niezadowoleniem i powlekłam się do drzwi. Otworzyłam je z rozmachem, chcąc dać upust swojemu niezadowoleniu i pierwsze, co zobaczyłam, to ogromny bukiet róż. Chwilę później bukiet obniżył się i moim oczom ukazał się Ben z tą miną, którą robił zawsze, gdy coś przeskrobał i prosił o wybaczenie. Skrzyżowałam ramiona i niewzruszona czekałam na jego ruch.

- Mam specjalną przesyłkę, do najpiękniejszej kobiety na Ziemi. Od debila, który zapomniał o urodzinach swojej dziewczyny i poszedł w balet z kumplami, zostawiając ją samą. Jest mu bardzo, bardzo, bardzo głupio i jeśli trzeba, będzie się kajał na kolanach. Czy jest szansa na wybaczenie? - zapytał. Dalej na niego patrzyłam, unosząc brwi w geście oczekiwania. Chłopak westchnął i zaczął klękać, ale złapał go za ramiona.

- Nie rób cyrków.

- Jeśli trzeba, to jestem gotowy zrobić cokolwiek - stwierdził z powagą i wrócił do przerwanej czynności, padając na jedno kolano.

- Okej, moja strata. Wybaczam - powiedziałam, a on z uśmiechem na ustach wstał, objął mnie i pocałował, wypychając do środka mieszkania.

- A więc jednak poznamy Bena - odezwała się Phoebe, a Ben natychmiast się ode nie oderwał, spoglądając zaskoczony na siedzące na kanapie nieopodal drzwi dziewczyny.

- Nie byłam wczoraj tak do końca sama. To moje psiapsióły z Londynu. Holly i Phoebe. Dziewczyny, zajmijcie się Benem, a ja pójdę poszukam jakiś wazon na kwiaty. - Poklepałam Bena po ramieniu w pokrzepiającym geście i weszłam w głąb mieszkania.

Dziewczyny, choć bardzo sceptycznie nastawione do Bena, nie dawały po sobie nic poznać. Gdybym nie wiedziała, jak jest naprawdę, pomyślałabym, że naprawdę szczerze go polubiły.

- Może i nie jest do końca taki zły - szepnęła mi na ucho Holly, kiedy Phoebe zagadana była z Benem o jakiejś książce. Uśmiechnęłam się do rudej uśmiechem "mówiłam ci", na co ona dźgnęła mnie łokciem w żebra. Chwilę później musiałam wstać, bo ktoś dobijał się do drzwi. Nie spodziewałam się przecież nikogo. 

A już na pewno nie tego, kogo zobaczyłam, kiedy uchyliłam drewnianą płytę. Niall i Louis stali szeroko uśmiechnięci, rozbawieni moją reakcją.

- Nie wierzę! - wydukałam jedynie i rzuciłam się na chłopaków, obejmując obu na raz. Przez chwilę ściskałam ich obu, ale zaraz uwiesiłam się tylko na Louisie. Kiedy już wystarczająco go wytarmosiłam, przeniosłam się na Nialla, a Tomlinson wszedł w głąb mojego mieszkania. Niall objął mnie ramionami i podnosząc lekko nad ziemię, przeszedł kilka kroków w przód, by móc zamknąć za nami drzwi.

Dziewczyny wcale nie wyglądały na zdziwione obecnością chłopaków. To było oczywiste, że to zaplanowały. I co najlepsze, wiedziałam, że to nie koniec odwiedzin na dziś. Po pierwsze, dziewczyny zaczęły się głupkowato do mnie uśmiechać i coś podszeptywać do chłopaków, a po drugie Horan i Lou przywieźli spore pokłady przekąsek i alkoholu. Próbowałam wyciągnąć od dziewczyn, kto jeszcze przyjedzie i kiedy, ale to było awykonalne. Uparte krowy nie chciały mi zupełnie nic powiedzieć. Podobnie jak chłopaki, którzy jedynie popijali swoje piwa, których przywieźli ze sobą niezły zapas. 

Mimo tego, że nie chcieli mi nic powiedzieć i tak czułam, i bawiłam się fantastycznie. Czego nie można było powiedzieć o Benie. Chłopaki proponowali mu piwo, ale odmówił. Przyjechał tu autem. Chciałam, żeby został na noc, ale on nie chciał zostać w ogóle. Stwierdził, że skoro mam przy sobie przyjaciół i dobrze się bawię, to on jest tu zbędny, po czym wyszedł. Nie miałam pojęcia, czemu tak zareagował, ale nie miałam większej ochoty się tym przejmować. Nie teraz, kiedy miałam tak wyjątkowych gości.

Po godzinie dołączyli do nas Gemma, Liam, Zayn, oraz Lou z Jimem. I kiedy myślałam, że już lepiej być nie może, pół godziny później przyjechali Brett z Dianą i Giną. Byłam szczęśliwa. Nie. Byłam przeszczęśliwa. Miałam wokół siebie moich najbliższych i nie brakowało mi prawie nikogo. Prawie, bo jednak żałowałam, że nie ma z nami jeszcze jednej osoby. I, o zgrozo, wcale nie był to Ben.

Wyszłam na balkon, chcąc zaczerpnąć świeżego powietrza i odetchnąć. To nie tak, że odwykłam od ich śmiechu i hałasów ich rozmów. To nie tak, że miałam ich dość. Po prostu... musiałam trochę odetchnąć i uporządkować swoje myśli. Myśli, które znowu kręciły się głównie wokół Harry'ego. Myślałam o tym, gdzie teraz jest, co robi. Co u niego słychać. O tym, jakby to było, gdybym nie uciekła. Gdybym powiedziała mu, że nie może liczyć z mojej strony na nic więcej, niż przyjaźń i po prostu została. Co by było, gdyby...

- Nie przeszkadzam? - Gemma oparła się o barierkę obok mnie, otulając się mocniej swetrem. Pokręciłam głową z uśmiechem. - Wszystko w porządku? - upewniła się. - Wyglądasz na zmartwioną.

- Pewnie. Tak tylko sobie rozmyślam.

- Mogę wiedzieć o czym? Albo... o kim? - zapytała niepewnie. Wystarczyło jedno moje spojrzenie, by znała odpowiedź. Położyła dłoń na moim ramieniu i ścisnęła je w geście wsparcia. - Czyli jednak o nim myślisz. Zawsze mnie to zastanawiało, ale nie chciałam pytać wprost.

- Nie chcę, Gemma. Wiem, że wyjdę na sukę, mówiąc ci to, ale próbuję zapomnieć. O nim i o tym, co mi powiedział, ale nie potrafię.

- Zwrot "próbować o kimś zapomnieć" jest okropny - stwierdziła, a ja spojrzałam na nią zaciekawiona, nie do końca rozumiejąc, o czym mówi. - Jeśli rzeczywiście próbujesz o kimś zapomnieć, to tak naprawdę nigdy nie będziesz w stanie zapomnieć.


Miałam się uczyć, ale to bez sensu. Mam kaca, boli mnie głowa, a do tego jestem tak strasznie cholernie mocno podekscytowana i podjarana, że i tak nic nie wchodzi mi do głowy! Tak więc macie dziś rozdział i może się ucieszycie, jak napiszę, że pracuję nad kolejnym, żeby wstawić coś w ciągu tygodnia. Może w środę po egzaminie. To wszystko przez to, że Was tak strasznie mocno uwielbiam, Koty. Najwyżej zawalę studia, lol xd

Trzymajcie się xx

P.S.: Gdyby ktoś był zainteresowany, w linku zewnętrznym odnośnik do mojego twittera. Jeśli ktoś chce mnie pośledzić, poczytać moje narzekania, załamania, depresje i dziwne napady radości, lub porozmawiać, zapytać o coś, to zapraszam. Mój twitter jest dla Was otwarty :)

I do [h.s]  [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz