Niebo było zachmurzone, choć słońce starało się przez nie przebijać. Mocny wiatr szarpał ubraniami, przeszywając zebranych swoimi zimnymi podmuchami. Ludzie otulali się mocniej płaszczami, wpatrując się przed siebie, w główne miejsce ceremonii. A ja stałam z tyłu, prawie na samym końcu, przed sobą mając dziesiątki obcych osób. Słuchałam słów duchownego, ale nie potrafiłam się na nich skupić. Jedyne, o czym myślałam, był Harry. To, jak się teraz czuł, czego potrzebował, jak to wszystko znosił.
Nie widziałam go jeszcze. Kiedy tylko dotarłam do miasta na szybko zostawiłam swój bagaż w pokoju hotelowym, który zabukował mi telefonicznie Mike. Potem od razu popędziłam na cmentarz, ale i tak byłam spóźniona. Nie chcąc przepychać się przez tłum zebrany na cmentarzu, stanęłam z tyłu, za nimi wszystkimi.
Kiedy tylko Holly zadzwoniła do mnie mówiąc, że ojciec Harry'ego zmarł wiedziałam, że muszę się tu dziś stawić. Nie wiedziałam, czy chciał mnie widzieć, nie wiedziałam, czy robię dobrze. Po prostu musiałam tu być. Chociażby tylko po to, by go zobaczyć, jeśli nie oczekiwał ode mnie niczego więcej. A jeśli było inaczej, chciałam go wesprzeć, pocieszyć. O ile było to możliwe.
Ceremonia powoli dobiegała końca i zebrani ludzie stopniowo zaczęli się rozchodzić. Mijali mnie, a ja stałam wypatrując przed sobą postaci przyjaciela. Po jakimś czasie zobaczyłam go. Stał tyłem, nad grobem swojego ojca, przy boku siostry i matki, która starała się pocieszać ich oboje. Nieco dalej stał Louis z ojczymem Gemmy i Harry'ego, a Holly, Niall i reszta naszej paczki kierowała się już w moją stronę. Przystanęli przy mnie, by mnie przywitać. Przez chwilę prowadziliśmy mało znaczące rozmowy, typowe dla spotkania po rozłące, ale ciężko było nam się cieszyć ze swojego towarzystwa. Nie w takich okolicznościach.
- Jak on sobie z tym radzi? - zapytałam niepewnie, spoglądając po twarzach przyjaciół.
- Stara się trzymać w kupie - odpowiedział Liam. - Zwłaszcza przy Gemmie, ale... - Pokręcił głową, nie kończąc swojej wypowiedzi. Mina zarówno jego, jak i pozostałych były dla mnie wystarczającą odpowiedzią.
- Może nie powinnam...
- Powinnaś. - Phoebe, Holly i Liam od razu mi przerwali.
- Unika rozmów z nami, ale ty do niego dotrzesz. - Zayn po raz pierwszy się odezwał.
- Skąd wiesz?
- Bo to ty - odpowiedziałam z lekkim uśmiechem. Pokiwałam głową, składając niemą obietnicą. Nie byłam tego taka pewna, jak oni, ale musiałam chociaż spróbować.
Wkrótce przyjaciele pożegnali się ze mną i skierowali ku wyjściu z cmentarza. Ja dalej stałam i obserwowałam pogrążoną w żałobie rodzinę. Louis w końcu podszedł do Gemmy, która natychmiast się w niego wtuliła i coś jej powiedział. Ta pokiwała głową i spojrzała na matkę. Ona również przytaknęła i zwróciła się do Harry'ego, kładąc dłoń na jego ramieniu. Wyglądało na to, że chcieli już odjeść. Harry jednak stał niewzruszony, zdobywając się tylko na krótkie zaprzeczenie ruchem głowy. Louis powiedział coś cicho do obu kobiet i po chwili całą trójką odwrócili się w moją stronę. Mama Harry'ego ścisnęła mocniej jego ramię, po czym wzięła pod rękę swojego męża i razem z Gemmą oraz Louisem ruszyli w moją stronę. Wyszłam im na przeciw i jak tylko się spotkaliśmy, wzięłam dziewczynę w swoje ramiona, powtarzając słowa współczucia i wsparcia, chociaż zdawałam sobie sprawę z tego, że nic one nie zmienią. Przekazałam wyrazy współczucia również byłej nauczycielce i uściskałam Louisa.
- Harry... - zaczęła Gemma, ale przerwał jej kolejny spazm płaczu.
- Nie chce jeszcze odejść - dokończyła jej mama. - Musimy jechać do jego mieszkania. Tam urządziliśmy spotkanie dla najbliższych...
CZYTASZ
I do [h.s] [zakończone]
FanfictionRok temu wszystko było inne. Nie wyobrażałam sobie siebie taką, jaką byłam teraz. Kiedy patrzę wstecz, zdaję sobie sprawę z tego, jak rok potrafi wiele zmienić w człowieku. Rok temu byłam w Londynie, zaczynałam pracę w butiku Gemmy, mieszkałam z r...