Jechaliśmy w niemal całkowitej ciszy. Nikt nic nie mówił, jedynie z radia cicho leciała muzyka. Harry skupiał całą uwagę na drodze, ani na chwilę nie odwracając od niej wzroku. Ja wbijałam spojrzenie w moje własne palce, zaciskające się na torbie na moich kolanach.
- Crys? A co z Dominiciem? - Gina przerwała w końcu ciszę.
- Jest z Niallem i Holly. Niedługo odstawią go do domu. - Ledwie to powiedziałam, ktoś za nami zaczął trąbić. Odwróciłam się i zobaczyłam jadącą za nami parę w aucie Irlandczyka. Z tylnego siedzenia machał do nas uśmiechnięty Dom.
Pięć minut później oba auta zatrzymały się przy chodniku przed moim domem. Zdążyłam zaledwie odpiąć pas, a Dominic już otworzył tylne drzwi i wpadł do auta.
- Ale! Masz zagispowaną nogę!
- Zagipsowaną - poprawiła go Gina, dużo mniej entuzjastyczna niż chłopiec.
- A mogę ci na niej coś narysować? - zapytał z nadzieją. - No prrrrrroooooszę!
- Zastanowię się. Póki co, możesz wziąć moją torbę. - Wręczyła mu swoją własność, a Dom zarzucił ją sobie przez ramię i wysiadł z auta.
- Nie sprawiał wam kłopotów? - zapytałam Nialla i Holly, kiedy chłopiec podbiegł do Harry'ego witając się z nim. Zaraz potem podeszłam do auta, gdzie Styles pomagał Ginie wysiąść. Drobny deszcz zaczął spadać z góry, powoli nas mocząc.
- Coś ty. Fajnie się bawiliśmy, nie? - Blondyn szturchnął mojego brata, który już był przy nim i przybijał mu żółwika.
- Noo! Było superowo!
- To dobrze. Później mi wszystko opowiesz. - Uśmiechnęłam się do niego, a on ochoczo pokiwał głową. Deszcz stopniowo padał coraz mocniej i byłam pewna, że niedługo lunie porządnie. - A teraz może pójdziesz razem z Holly i nastawicie zapiekankę na obiad, co? - zaproponowałam, spoglądając z nadzieją na przyjaciółkę. Dziewczyna chyba domyśliła się, o co mi chodziło. Szturchnęła Nialla, a potem wzięła mojego brata za rękę i skierowała się z nim w stronę domu.
- To ja pomogę Ginie. - Horan wziął moją siostrę pod rękę i poprowadził ją za rudowłosą i Domem, zostawiając mnie samą z Harrym.
- Harry... - zaczęłam, ale chłopak szybko wszedł mi w zdanie.
- Spieszę się - powiedział i obszedł samochód.
- Harry! - zawołałam niemal błagalnie, ale on nie zareagował. Wsiadł do auta, odpalił silnik i ruszył do przodu. Zrezygnowana stałam w miejscu i patrzyłam jak odjeżdża nie zwracając uwagi na to, że moknę coraz bardziej. Nagle jednak auto zatrzymało się, a ja poczułam tę maleńką iskierkę nadziei. Przez chwilę pojazd stał w bezruchu, aż w końcu pojawiło się białe światło wsteczne i auto zaczęło cofać, zbliżając się w moją stronę. Zatrzymało się tuż przy mnie. Niepewna tego, co zrobić, obserwowałam Harry'ego, który wpatrywał się przed siebie, zaciskając dłonie na kierownicy. Wahał się, aż w końcu pochylił się do drzwi pasażera i otworzył je. Nie czekając na nic wsiadłam od razu. Bałam się, że zmieni zdanie i znowu odjedzie, a naprawdę chciałam mu wszystko wyjaśnić. Nie wiedziałam czy to wystarczy, ale po prostu musiał wiedzieć, że to nie jest tak, jak myśli. Że to, co powiedział przed szpitalem to nieprawda.
- Nie zajmę ci dużo czasu - zaznaczyłam od razu. Podejrzewałam, że pośpiech, o którym wcześniej wspomniał był tylko wymówką, ale i tak nie chciałam zatrzymywać go tu na dłużej, niż było to konieczne. Nie wtedy, kiedy wiedziałam, że tego nie chce. - Po prostu musisz wiedzieć, że byłeś w błędzie. To nie tak, że nic dla mnie nie znaczyłeś, że mi nie zależało. Było dokładnie przeciwnie. Zależało mi za bardzo. Wiedziałam, że jeśli przyjdę się z tobą pożegnać, to nie dam rady. Że się złamię i zostanę, a wtedy tak ślepo wierzyłam, że to jest jedyne dobre wyjście z tej sytuacji. Żebym wyjechała i to wszystko zostawiła. Żebyś o mnie zapomniał i zakochał się w kimś innym. - Zamilkłam na chwilę, próbując zebrać myśli, które były cholernie pogmatwane. Chciałam mu powiedzieć tyle rzeczy, że nie wiedziałam od czego zacząć. - Może masz rację, że uciekłam bo stchórzyłam. Może po prostu zrobiłam to z przyzwyczajenia, nie wiem. - Wzruszyłam ramionami, nerwowo skubiąc skórkę przy paznokciu. - Przepraszam, że tak to załatwiłam. Przepraszam, że myślałeś, że nic dla mnie nie znaczyłeś. Przepraszam, że przez własne tchórzostwo i strach spieprzyłam naszą przyjaźń. Ale wiedz, że nigdy nie byłeś dla mnie tylko kolesiem do pieprzenia, Harry. - W końcu odważyłam się podnieść na niego wzrok. Opierał głowę o zagłówek, wpatrzony przed siebie. - Byłeś kimś o wiele więcej i to chyba też mnie przestraszyło i wpłynęło na moją decyzję. Pochopną i naiwną, bo wtedy myślałam, że kiedy wrócę, wszystko wróci do normy i dalej będziemy się przyjaźnić - zaśmiałam się gorzko z własnej głupoty. - Nigdy nie chciałam cię zranić, Harry. Przepraszam za wszystko.
Nie czekając na jego reakcję wysiadłam z auta i skierowałam się do domu. Kiedy dotarłam do drzwi, usłyszałam pisk opon i warkot silnika.
Mam dziś strasznie kiepski dzień i jestem do wszystkiego bardzo negatywnie nastawiona, więc lepiej nie będę się wypowiadała o tym rozdziale.
Dziękuję, że jesteście xx
CZYTASZ
I do [h.s] [zakończone]
FanfictionRok temu wszystko było inne. Nie wyobrażałam sobie siebie taką, jaką byłam teraz. Kiedy patrzę wstecz, zdaję sobie sprawę z tego, jak rok potrafi wiele zmienić w człowieku. Rok temu byłam w Londynie, zaczynałam pracę w butiku Gemmy, mieszkałam z r...