Ledwie pożegnałam się z Giną i Dominiciem, ledwie wsiedli w pociąg, a ja już czułam w sobie ogromną pustkę. Już za nimi tęskniłam i już chciałam być znowu z nimi. Kiedy byłam w Londynie, nie czułam niczego takiego, chociaż również zdarzało się, że nie widywaliśmy się przez dłuższy czas. Być może wtedy pomagała mi sama świadomość tego, że w każdej chwili mogę do nich pojechać, zobaczyć ich i przytulić. Że są gdzieś blisko, na wyciągnięcie ręki. A teraz zdawałam sobie sprawę z tego, że ponownie zobaczę ich najprawdopodobniej za kolejne trzy miesiące, jeśli nie dłużej.
Walcząc ze łzami odwróciłam się na pięcie i opuściłam stację, udając się prosto na autobus do domu. Resztę dnia spędziłam na sprzątaniu mieszkania, a wieczorem zamówiłam pizzę, otworzyłam wino i obejrzałam maraton Przyjaciół. Jednak to wcale nie poprawiło mojego humoru. Jedynie bardziej się zdołowałam, bo tęsknota do ludzi zostawionych w Londynie jeszcze bardziej mnie uderzyła. Nagle poczułam się okropnie samotna. Walcząc ze łzami, wzięłam w dłonie telefon i wystukałam do Holly krótką wiadomość.
JA: Holly, śpisz?
Było już po dwudziestej drugiej, więc możliwe, że tak właśnie było, a nie chciałam jej budzić. Na szczęście SMS zwrotny przyszedł niemal natychmiast.
HOLLY: Nie śpię. Co jest? xx
JA: Mogę do siebie zadzwonić?
Nie otrzymałam odpowiedzi. Zamiast tego, na ekranie wyświetliło się zdjęcie rudzielca w moim kapeluszu. Bez zawahania przejechałam palcem po ekranie, odbierając połączenie.
- Heeeej, Crystal! - Usłyszałam głos nie tylko Holly, ale także Phoebe, Nialla, Liama i Louisa. Nie wytrzymałam i rozbeczałam się jak dziecko.
- Crystal? - Phoebe była naprawdę zdezorientowana. Chyba się tego nie spodziewała.
- Boże, jak ja za wami tęsknię! - wyszlochałam, chowając twarz w kolanach.
- Hej, Crys, co się dzieje? - zapytała zmartwiona Holly, a ja przez dłuższą chwilę nie odpowiadałam, tylko łkałam w słuchawkę.
- Po prostu... - Wzięłam głęboki oddech, próbując opanować kolejny napad płaczu. - Gina i Dom byli na weekend i przez te dwa dni mieszkanie było takie pełne życia i hałasu, i śmiechu. A teraz siedzę sama i dociera do mnie, jak ja cholernie za wami wszystkimi tęsknię i... - Zakryłam dłonią usta, chcąc powstrzymać kolejny szloch.
- My też za tobą tęsknimy, kochanie - zapewniła Phoebe.
- Ale chyba nie zapomniałaś drogi do Londynu, co? - zapytał Liam.
- Nie, nie zapomniałam - odpowiedziałam ze śmiechem.
- To możemy liczyć na to, że pojawisz się tu niedługo? - zapytał Lou, a ja i Holly westchnęłyśmy w tym samym czasie. Dziewczyna wiedziała, że nie ma co na to liczyć.
- Nie w tym roku, Louis. Jestem świeżuchem, więc trafiają mi się wszystkie najmniej chciane zmiany - powiedziałam, nie do końca zgodnie z prawdą. W końcu święta sama na siebie wzięłam. - Ledwie wykombinowałam ten jeden weekend wolny dla dzieciaków.
- Mogę ci załatwić zwolnienie lekarskie od znajomego lekarza - zaproponował NIall.
- Misiu, twój wujek to pediatra - przypomniała Holly, powodując wybuch śmiechu całego towarzystwa i lekką poprawę humoru u mnie.
Przez koleje pół godziny wisiałam na słuchawce z przyjaciółmi, do których dołączył jeszcze Zayn. Czułam się niemal tak, jakbym tam z nimi była. Niemal, bo jednak nie mogłam na nich popatrzeć, widzieć ich uśmiechów, dotknąć, przytulić. Leżałam na kanapie w moim mieszkaniu w Liverpoolu, a oni siedzieli w The Riddle, w Londynie. Na samą myśl o tym, z moich oczu znowu popłynęły łzy, a humor całkowicie się zmienił, co moi rozmówcy od razu wyczuli.
- Crys, niedługo wpadniemy do ciebie z Phoebe - zapewniła Holly. - Musimy tylko zgrać urlopy i od razu wsiadamy w samochód.
- Dziewczyny, to naprawdę miłe, ale nie wiem, jak będę miała pracę...
- Nie obchodzi nas to - odpowiedziała Phoebe.
- Właśnie. Jak będziesz pracowała, to pozwiedzamy miasto, a po twojej pracy, pójdziemy się nachlać - dodała Holly. - Plan idealny.
Wyobrażałam sobie uśmiech, jaki prawdopodobnie zagościł na jej twarzy i wiedziałam, że zwiastował on kłopoty i udaną imprezę.
- Z kim będzie chlanie?
Przestałam oddychać. Na krótką chwilę utraciłam zdolność oddychania, kiedy usłyszałam głos Harry'ego. Poczułam nagły ucisk w klatce piersiowej, jak gdyby ktoś przygniatał mój mostek kolanem, zadając mi dziwnego rodzaju ból. Oczy znowu zaczęły mnie szczypać od zbierających się łez. Nie potrafiłam wydobyć z siebie słowa. Po drugiej stronie również panowała cisza. Dopiero po jakimś czasie, być może po pięciu minutach, a może po dziesięciu sekundach, sama nie wiedziałam, odezwał się Louis.
- Crystal jest na głośniku.
Z niecierpliwością wyczekiwałam na jego reakcję. Na jego odpowiedź. Chciałam jeszcze raz usłyszeć jego głos.
- Och. - To jedyne, co usłyszałam. - Zayn, mogę liczyć na browar?
- Jasne, ktoś jeszcze?
Ktoś jeszcze się zgłosił, a potem rozległy się kroki. Gdzieś w tle stukało szkło, kiedy Zayn brał kufle. Nikt nic nie mówił, a ja już nie potrafiłam tego znieść. Właśnie zepsułam im wieczór i miałam tego pełną świadomość.
- Wiecie co, jest już późno, a jutro muszę rano wstać - skłamałam.
- Crystal... - zaczęła Holly, z troską.
- Dzięki za rozmowę. - Siliłam się na radosny głos, chociaż z moich oczu znowu płynęły łzy. - Trzymajcie się - dodałam drżącym już głosem i zakończyłam połączenie, zanim wybuchłam płaczem. Skuliłam się na kanapie, obejmując kolana ramionami i płakałam, choć już nawet nie wiedziałam z jakiego powodu. Płakałam głośno, mocno i długo. A kiedy już nie miałam sił, zasnęłam.
NIESPODZIANKA!
Zaskoczyłam Was, co? Powiedzcie, że tak!
No i pojawił się Harry. Co prawda tylko na chwilkę, ale się pojawił :D
Co myślicie o rozdziale?
CZYTASZ
I do [h.s] [zakończone]
FanfictionRok temu wszystko było inne. Nie wyobrażałam sobie siebie taką, jaką byłam teraz. Kiedy patrzę wstecz, zdaję sobie sprawę z tego, jak rok potrafi wiele zmienić w człowieku. Rok temu byłam w Londynie, zaczynałam pracę w butiku Gemmy, mieszkałam z r...