Na drugi dzień po telefonie Giny od razu poszłam do przełożonej, błagać o kolejne kilka dni wolnego. Niestety, moje błagania spełzły na niczym. Nie było sposobu, żebym dostała teraz choćby dwa dni, ponieważ już i tak jedna z recepcjonistek wzięła tydzień urlopu, a druga była na zwolnieniu lekarskim. Byłam cholernie zła, bo nie było nic, co mogłabym zrobić, żeby pojechać do domu. Poza odejściem z pracy, ale to mi się nie uśmiechało.
Wróciłam do domu wściekła. Już sama nie wiedziałam, co mam robić. Usilnie próbowałam znaleźć jakieś dobre wyjście, ale jedynie, co mi wyszło, to przypalenie sosu do spaghetti, które właśnie próbowałam zrobić. Totalnie już zrezygnowana wyrzuciłam zmarnowane jedzenie do kosza i z pustym żołądkiem poszłam się zdrzemnąć licząc na to, że we śnie mnie oświeci.
Nie oświeciło. Obudziłam się po dwudziestej drugiej jeszcze bardziej zła i jeszcze bardziej głodna. Moją złość spotęgował fakt, że miałam na szóstą do pracy, a wiedziałam, że przez popołudniową drzemkę nie zasnę do drugiej w nocy. Wspaniale!
Żeby zaspokoić głód zrobiłam sobie zupę błyskawiczną, bo na więcej nawet nie miałam ochoty się wysilać. Zasiadłam na kanapie, którą wcześniej rozścieliłam dla Michaela i włączyłam telewizor, w którym akurat puszczali jakąś komedię romantyczną. Nie miałam ochoty na żadne romansidło, ale nie znalazłam nic ciekawszego, więc zostawiłam to, co było. Skończyłam kolację akurat, kiedy do domu wszedł Mike. Był tak styrany po pracy, że nawet nic nie jadł, tylko od razy zgonił mnie z łóżka i padł spać. Nie chciałam mu przeszkadzać, więc wyłączyłam telewizor i poszłam do siebie, również kładąc się na łóżko. Miałam nadzieję, że może uda mi się zasnąć, ale nic z tego. Wierciłam się i wierciłam, kolejne minuty leciały, a ja miałam wrażenie, że zaraz umrę z nudów. Nagle ciszę przeszył dźwięk mojego telefonu, kiedy dostałam smsa.
HARRY: Mogę do ciebie zadzwonić? Tęsknię za twoim głosem.
Zdziwiła mnie trochę ta wiadomość, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że była już prawie trzecia, ale postanowiłam do niego zadzwonić. Odebrał już po dwóch sygnałach, ale nie odezwał się.
- Harry? - zapytałam niepewnie.
- Cześć, Crystal - wymamrotał.
- Jest trzecia w nocy, czemu nie śpisz?
- Ponoć ludzie, którzy nie śpią tak późno są zakochani, samotni, albo pijani - stwierdził, walcząc z plątającym się językiem.
- Ty z pewnością jesteś pijany - powiedziałam rozbawiona.
- Ja chyba jestem wszystkimi trzema - odpowiedział. Westchnęłam i usiadłam, zapalając lampkę obok siebie. Coś czułam, że szykuje się długa rozmowa.
- Jesteś w domu? - zapytałam, mając nadzieję na twierdzącą odpowiedź. Wolałam, by nie błąkał się po mieście pijany.
- Mhm - mruknął, przegryzając coś.
- Całe szczęście - westchnęłam pod nosem, jednak on usłyszał.
- Martwisz się o mnie - powiedział zadowolony i byłam pewna, że się uśmiechnął.
- Oczywiście, że się martwię, Harry...
- Jesteś szczęśliwa? - przerwał mi, a ja ściągnęłam brwi, zaskoczona nagłą zmianą tematu.
- Co to w ogóle za pytanie?
- Czy jesteś szczęśliwa, Crys? - Powtórzył, ale nie czekał na moją odpowiedź. - Bo ja nie. Wiesz, kiedy wiem, że jestem szczęśliwy? - zapytał, ale nie po raz kolejny nie dał mi możliwości odezwania się, tylko mówił dalej. - Kiedy nie czuję, że powinienem być gdzieś indziej, robić coś innego, być z kimś innym. Kiedy czuję, że jestem dokładnie w miejscu, w którym powinienem być. Teraz się tak nie czuję - powiedział niema ze złością. - Chociaż może troszkę. Przez tą rozmowę.
CZYTASZ
I do [h.s] [zakończone]
FanfictionRok temu wszystko było inne. Nie wyobrażałam sobie siebie taką, jaką byłam teraz. Kiedy patrzę wstecz, zdaję sobie sprawę z tego, jak rok potrafi wiele zmienić w człowieku. Rok temu byłam w Londynie, zaczynałam pracę w butiku Gemmy, mieszkałam z r...