Przepraszam, wczoraj już nie dałam rady nic dodać.
- Wejdź do środka - poleciłam.
- Crystal...
- Wejdź do środka, zanim naprawdę przerzucę cię za ten pieprzony balkon! - Podniosłam głos, ale jeszcze nie krzyczałam. Jeszcze.
Westchnął ociężale, ale wszedł do mieszkania, a ja zaraz za nim, zamykając za sobą drzwi. Przystanął i czekał na to, co zrobię dalej. Od razu przeszłam do kuchni, a on posłusznie podążył za mną. Słyszałam jak bierze głęboki wdech, by w końcu się odezwać.
- Crystal, ja wiem, że to było bezmyślne, ale nie musisz się aż tak wściekać - powiedział, prawdopodobnie chcąc mnie uspokoić, ale efekt wyszedł całkowicie przeciwny. Zatrzymałam się gwałtownie, odwróciłam i wymierzyłam niczemu niespodziewającemu się chłopakowi mocny policzek. Głośne plasknięcie poniosło się po mieszkaniu, a mnie zapiekła dłoń.
- Prosiłam, żebyś mnie tak nigdy nie straszył, a ty obiecałeś, że tego nie zrobisz! - krzyknęłam, z trudem powstrzymując łzy złości. - Czy ty wiesz, jak ja się martwiłam?! Nawet nie masz pojęcia, kretynie! Wsiadłeś po pijaku do auta, a potem do nikogo się nie odzywałeś, nie odbierałeś telefonów... Ja tu odchodziłam od zmysłów! Zaczęłam nawet szukać w Internecie informacji o wypadkach i sprawdzać, czy wśród rannych nie było kierowcy czerwonego Chevroleta! Pomyślałeś w ogóle, jakie zagrożenie stanowiłeś dla siebie i dla innych? Mogłeś zabić kogoś, albo sam zginąć! Więc, cholera, nie mów mi, że nie muszę się aż tak wściekać, bo owszem, muszę! - Obiema dłońmi uderzyłam go w klatkę piersiową tak mocno, że musiał się cofnąć, by złapać równowagę. - Zwłaszcza, jeśli sam nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak idiotyczne było to, co zrobiłeś! Przecież ty ledwo wtoczyłeś się do mojego mieszkania...
- Nie wsiadłem tak narąbany do auta! - przerwał mi podniesionym głosem. Wściekła wbijałam w niego spojrzenie, dysząc ciężko od przed chwilą wykrzyczanych słów i czekałam na jego dalsze wyjaśnienia. - Dobiłem się już tu, na miejscu. W aucie na parkingu. Z Londynu wyjechałem po trzech piwach...
- No tak - prychnęłam. - To całe szczęście. Po trzech piwach przecież można wsiadać za kółko w czterogodzinną podróż - dodałam z ironią. - Masz rację, przepraszam, że w ogóle na ciebie nakrzyczałam.
- Nie o to mi chodziło, wiesz o tym - powiedział spokojnie, ale jakoś jego spokój nie chciał mi się udzielić. - Wiem, że to było strasznie głupie i nieodpowiedzialne. Że dużo ryzykowałem. Naprawdę, uwierz mi. Sam nie wiem, co mi odbiło.
- No właśnie - podchwyciłam. - Co było tak ważne, że musiałeś tu przyjechać pijany? - Założyłam ręce przed sobą, mierząc go ostrym spojrzeniem. - Może to faktycznie było coś tak strasznie ważnego, że wymagało tak nagłego działania. Może faktycznie miałeś powód i...
- Rozmawiałem z Giną - przerwał mi.
- Och, no gratuluję! Rozmawiałeś ze swoją uczennicą. Wow. To naprawdę wymagało...
- Crystal, przestań! - uniósł się, wyraźnie zirytowany moim złośliwym gadaniem. - Rozmawiałem z nią o nas. O tym, co powiedziałaś mamie, kiedy leżałem w szpitalu. - Wlepił we mnie wzrok, uważnie obserwując moją reakcję. A ja nie dałam nic po sobie poznać. Być może dlatego, że byłam w szoku. Ta mała żmija mu wszystko wypaplała.
- Nie wiem, o czym mówisz - odpowiedziałam z totalnie pokerową miną. Po raz kolejny nie potrafiłam powstrzymać się przed zaprzeczeniem wszystkiemu.
- Serio? - zapytał z wątpliwością. - Nie wiesz, o czym rozmawiałaś z mamą? Na co umówiłaś się z Giną? Po co tak naprawdę przyjechałaś do Londynu wtedy, kiedy mnie postrzelili? - Powoli zbliżał się do mnie.
- Młodej się coś ubzdurało. - Wzruszyłam ramionami cofając się, przez co zmniejszałam i tak niewielką przestrzeń między mną a szafką.
- Może ci przypomnę - zaproponował, dając kolejny krok w moją stronę. - Ponoć powiedziałaś, że się we mnie zakochujesz. Że się boisz, ale się zakochujesz. I ponoć chciałaś mi to powiedzieć, ale jakoś ci się nie złożyło. - Ostatnie zdanie wypowiedział ze złością i pretensją.
- Gina słucha tego, czego nie powinna i za dużo papla. - Słowa opuszczały moje ciało zanim zdążyłam je w ogóle przemyśleć. Czemu ja wciąż się tak zapierałam?!
- Więc nie zaprzeczasz, że tak było? - Był coraz bliżej, a mnie brakowało już miejsca, by się cofać.
- Nie, tylko...
- Tylko co? - Stanął tuż przede mną. Tak blisko, że jego klatka piersiowa prawie stykała się z moją. - Crystal, wiesz co do ciebie czuję, więc czego się boisz? Po prostu to powiedz.
- Nie mogę! - Odsunęłam się w bok i odeszłam od niego. To jedno było prawdą. Nie wiedzieć czemu, po prostu nie mogłam powiedzieć tego, co tak naprawdę chciałam powiedzieć. Właściwe słowa tkwiły gdzieś w moim gardle, a z moich ust wypływały same kłamstwa.
- Czemu?
- Bo nic do ciebie nie czuję! - wypaliłam w panice. To było zupełnie, jakby ktoś sterował tym, co mówię. - Myślałam, że coś jest ale się myliłam. Mike nagadał mi głupot, namieszał mi w głowie, a ja uwierzyłam w coś, czego nie ma, uległam mu pod presją.
- Czego ty się tak boisz, Crys? Co cię blokuje? - irytował się. I choć naprawdę chciałam powiedzieć mu prawdę, to jakiś pieprzony filtr mi na to nie pozwalał.
- Nic! - Podniosłam głos. - Zrozum, Harry, że cię nie kocham. Nie czuję do ciebie nic. Jedyne, co mogę ci zaoferować to przyjaźń i to się nie zmieni. Więc albo to zaakceptuj, albo...
- Wybieram albo - przerwał mi ostro, ku mojemu zaskoczeniu. - Mam dość, Crys. Dość ganiania za tobą. Dość bycia zwodzonym. Dość twoich sprzecznych znaków... Jeśli to jest twoja ostateczna decyzja, okej. Rozumiem, odpuszczam. - Rozłożył ręce i zaczął się wycofywać.
- Co ty robisz? - zapytałam widząc, jak kieruje się do drzwi.
- Wracam do Londynu.
- Przecież ty nawet do końca nie wytrzeźwiałeś! - zaoponowałam. Nie mógł tak jechać! Z pewnością miał jeszcze promile we krwi i do tego był zły. To nie mogło się przecież dobrze skończyć.
- Poradzę sobie. Nie martw się o mnie. - Chwycił za klamkę i otworzył drzwi. - Miłego życia, Crys. Obyś kiedyś przejrzała na oczy. I oby jeszcze nie było dla ciebie za późno - powiedział, a potem wyszedł, zatrzaskując za sobą drzwi.
A teraz uciekam schować się przed Waszym gniewem w jakimś bunkrze na drugim końcu świata.
W ramach ugłaskania Was, postaram się koło 20-21 dodać kolejny.
CZYTASZ
I do [h.s] [zakończone]
FanfictionRok temu wszystko było inne. Nie wyobrażałam sobie siebie taką, jaką byłam teraz. Kiedy patrzę wstecz, zdaję sobie sprawę z tego, jak rok potrafi wiele zmienić w człowieku. Rok temu byłam w Londynie, zaczynałam pracę w butiku Gemmy, mieszkałam z r...