~Part 11~

7.5K 410 45
                                    

Mieszkanie z Michaelem było dość... Interesującym doświadczeniem. Nie powiem, żeby było super łatwo i zgodnie, ale na brak nudy nie mogłam narzekać. Zwłaszcza, że Benowi w ogóle nie podobał się ten mój dobry uczynek i regularnie robił mi sceny zazdrości o Mike'a, chociaż na wszystkie sposoby próbowałam wmówić mu, że między mną a Hendersonem nigdy nic nie będzie. Jednak chłopak obawiał się, że sytuacja z Harrym się powtórzy. Nie wiedział jednak, że nie jest to w ogóle możliwe, bo Mike'a nie interesują dziewczyny. Ale nie mogłam zdradzić tajemnicy mojego nowego współlokatora, a jeśli Ben nie potrafił mi zaufać, to już jego problem.

Styczeń minął równie szybko i zaczął się luty. A razem z lutym, przyszedł mój wyjazd do Londynu. Mama musiała wyjechać w jakąś delegację, a mama Jona wyjeżdżała do sanatorium, przez co mój ojczym musiał pojechać do rodzinnego domu, by zająć się schorowanym ojcem. Ja zostałam wyznaczona na opiekunkę dla dzieciaków.

I tak oto, w niedzielę, dziewiątego lutego wieczorem, stałam na stacji i żegnałam się z Benem.

- Daj znać, jak dotrzesz do Londynu.

- Zadzwonię, jak tylko wejdę do pokoju - zapewniłam.

- Dobrze. - Pochylił się i pocałował lekko moje usta. - Będę tęsknił.

- To tylko tydzień. - Uśmiechnęłam się pocieszająco i mocniej oplatając jego szyję ramionami, przytuliłam się do niego. - Mam nadzieję, że w tym czasie nie obejrzysz się za żadną inną.

- Nigdy w życiu. A ty masz nie rozmawiać z żadnym obcym facetem. W zasadzie, możesz nie rozmawiać z żadnym.

Roześmiałam się głośno.

- Tego zagwarantować nie mogę. Mam tam kilku męskich znajomych.

- To niech lepiej trzymają łapy z dala od ciebie - ostrzegł.

- Spokojnie, większość jest zajęta - uspokoiłam go i zerknęłam na zegarek. - Na mnie już czas.

Pokiwał głową, a potem pocałował i podprowadził pod pociąg. Pomógł mi wnieść walizkę do środka i ułożyć ją na półce. Życzył mi bezpiecznej podróży, pocałował po raz ostatni i wyszedł z pociągu. Stał przed oknem, dopóki maszyna nie ruszyła.

Po nieco ponad dwóch godzinach dotarłam do celu. Mężczyzna dzielący ze mną przedział pomógł mi ściągnąć walizkę z półki. Tuż przy wyjściu z pociągu czekał już Jon, który odebrał ode mnie bagaż. Zaraz potem mama wzięła mnie w ramiona. Siedem miesięcy. Tyle czasu się nie widziałyśmy. Łzy stanęły mi w oczach, kiedy tylko przytuliła mnie do siebie.

- Cześć, mamuś. - Objęłam ją mocno, całując w policzek.

- Masz mi więcej nie wyjeżdżać na tak długo! - skarciła mnie. - Masz nas częściej odwiedzać!

- Postaram się, mamo. - Uśmiechnęłam się do niej, licząc na przebaczenie.

- Jak ty się zmieniłaś... - Wzięła moją twarz w dłonie. - Na zdjęciu nie miałaś takich krótkich włosów!

- Miałam, mamo. - Po raz kolejny z moich ust wydobył się cichy śmiech, kiedy kobieta gładziła mnie po włosach, teraz dużo krótszych niż wcześniej. Pewnego dnia po prostu poczułam potrzebę zmiany i na spontanie poszłam do salonu fryzjerskiego, skracając włosy o połowę.

- Czy to znaczy, że w końcu się zakochałaś? - wtrącił Jon. - Zawsze twierdziłaś, że prędzej zetniesz włosy, niż się zakochasz, a skoro to pierwsze już za tobą... - Nie dokończył, tylko spojrzał na mnie znacząco. Pokręciłam głową, wzdychając ciężko.

- Możemy już jechać do domu?

- Oczywiście. Chodźmy. - Mama objęła mnie ramieniem, a mnie wcale to nie przeszkadzało. Wtuliłam się w jej bok.

**

Kiedy obudziłam się w poniedziałek, Jona już nie było, a mama właśnie zbierała się do wyjścia. Jak tylko mnie zobaczyła, od razu zaczęła powtarzać mi, co gdzie jest, co trzeba zrobić, czego mam pilnować, gdzie są potrzebne telefony i tym podobne.

- Mamo, wiem! Nie jestem opiekunką, która widzi ich po raz pierwszy. Jestem ich siostrą, która mieszkała w tym domu przez ponad dwadzieścia lat. Radziłam sobie do tej pory, poradzę i teraz, wyluzuj.

- Przepraszam. Po prostu nigdy nie zostawiałam was samych na tak długo i się denerwuję - powiedziała.

-Niepotrzebnie. Wszystko będzie dobrze. Będę o nich dbała, będę im gotowała, woziła do szkoły i chodziła do dyrektora...

- Nawet nie kracz! - przerwała ostro. - Na wszelki wypadek byłam w sekretariatach i poinformowałam, że przez ten tydzień zostają z tobą. Więc jeśli coś będzie się działo, będą dzwonić na twoją komórkę. Od razu masz dzwonić do mnie. Mogę mieć słaby zasięg, ale próbuj. Albo pisz maile. Albo smsy. Jonowi nie zawracaj głowy i tak będzie tam zajęty, nie dokładaj mu zmartwień, ale do mnie...

- Mamo! - Podniosłam głos, by ją uciszyć. Kobieta pokiwała głową i wzięła głęboki oddech.

- No dobrze. Na mnie już czas. Chodźmy. - Złapała walizkę i wyprowadziła ją z kuchni. Ja wzięłam klucze do auta i ruszyłam jej śladem, by odwieźć ją na dworzec.

W drodze powrotnej zajrzałam do The Riddle, by przywitać się ze znajomymi. Byli tylko Liam i Phoebe, która ostatnio zaczęła tu pracę barmanki. Zawsze ją do tego ciągnęło, więc w końcu zrobiła kurs i teraz konkurowała z Liamem o to, kto robi lepsze drinki. Dziś niestety nie mogłam rozstrzygnąć ich sporu, ale obiecałam, że zrobię to, przy najbliżej okazji. Zostałam jedynie na kawę i krótkie pogaduchy. Później musiałam wrócić do domu, by ugotować obiad.

- Mamo! Jesteśmy w domu! - zawołała Gina od progu. Chwilę później Dom wpadł do kuchni, wyciągając z szafki batona.

- Ej! Najpierw obiad! - Wyrwałam mu słodkość z ręki i odłożyłam na półkę poza zasięgiem jego ręki.

- Ej no weź! Nie powiem mamie!

- Zasady są zasadami, Dominic. Obowiązują nawet, jak nie ma mamy.

- A już myślałem, że będzie fajnie - burknął.

- Hej!

- Oj no jest fajnie, bo jesteś w domu. - Podszedł do mnie i przytulił się. - Ale myślałam, że będzie luźniej. I że będę mógł jest słodkie.

- Młody, to jest gorszy generał niż mama. - Gina oparła się o ramę drzwi. - Za krótko jeszcze na tym świecie żyjesz.

- Jeszcze słowo, a będziecie głodować do wieczora! - ostrzegłam.

- A co na obiad? - zapytali we dwoje.

- Spaghetti bolońskie.

- PYCHA!

No przecież, że pycha. Wiem co zrobić, żeby ich kupić. Miałam w zapasie kilka przepisów na ich ulubione dania. Jak mama wróci, będą mnie wychwalać pod niebiosa!


Po beznadziejnym dniu liczę na to, że Wasze komentarze poprawią mi humor.

A tymczasem idę do wanny i postaram się nie utopić.

xx

I do [h.s]  [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz