Kiedy wsiadłam do auta Michaela, chłopak od razu zauważył, że coś jest nie tak. Próbowałam go zbyć, ale (jak zawsze zresztą) nie odpuścił.
- Po prostu jestem idiotką. I tchórzem. I... UGH! - warknęłam i opadłam bezsilnie na siedzenie.
- Nie powiedziałaś mu - zgadł.
- Nie! Oczywiście, że nie! - prychnęłam, zła na samą siebie. Chłopak spojrzał na mnie rozczarowany, po czym zgiął gazetę, którą czytał kiedy wsiadłam i trzepnął mnie nią w głowę. Nie miałam mu tego za złe. Należało mi się. Nawet nie gazetą a młotkiem. - Miałam ku temu idealną okazję, ale przecież stara Crystal musiała się obudzić i wszystkiemu, kurwa, zaprzeczyć!
- A co to była za okazja? - podpytywał. Odetchnęłam głęboko i zaczęłam mówić.
- Zapytał mnie, czemu pocałowałam go wtedy, jak się obudził i...
- Pocałowałaś go?
- Tak. A ja...
- Awww, to takie urocze. I romantyczne. I...
- Dasz mi opowiedzieć?! - Uniosłam się, zdenerwowana jego ciągłym przerywaniem. Mruknął coś jeszcze pod nosem i posłał mi obrażone spojrzenie. Które zignorowałam i zaczęłam wszystko mu tłumaczyć. - No więc ja, zamiast przyznać, że coś tam do niego czuję, to oczywiście się wyparłam! Sama nie wiem czemu! - jęknęłam. - Po prostu przy nim przestaję myśleć o tym, o czym rozmawiałam z tobą. Ciągle upieram się przy tym, że faceci to idioci i żaden nie jest dobry. A potem wychodzę z sali, odchodzę od niego na kilka metrów i mam ochotę kopnąć się w twarz za to, że się od wszystkiego wykręciłam. Boże, Mike, co ja mam zrobić?
- Myślę, że najlepszym wyjściem byłoby, gdybym to ja za ciebie z nim porozmawiał - stwierdził po chwili namysłu. - Wyznam mu wszystko od ciebie, a on tylko potem do ciebie przyjdzie, weźmie cię...
- Mike!
- W ramiona! - dopowiedział. - Weźmie cię w ramiona, Crys! Jeeezu... Głodnemu chleb na myśli - zaśmiał się i szturchnął mnie w udo.
-Nie. Po prostu już trochę cię znam - prychnęłam, na co on wyszczerzył się głupkowato i poruszał zabawnie brwiami. - Weź jedź już. Chcę się wyspać przed jutrzejszą robotą - mruknęłam kończąc temat mojej głupoty i oparłam głowę o szybę.
Po powrocie do pracy mnie i Mike'a czekała delikatna bura. No dobra. Spory opieprz. Menadżer hotelu była wściekła, że zostawiliśmy ją niemal samą bez żadnego uprzedzenia. Szczerze mówiąc, dopiero kiedy na nas wrzeszczała uświadomiłam sobie, jak głupie to było posunięcie. Mogła nas wywalić na zbity pysk, bez żadnego tłumaczenia. Daliśmy jej ku temu idealne powody. Jakby tego było mało, cała ta wycieczka okazała się bezsensowna, bo koniec końców stchórzyłam i nie powiedziałam Harry'emu tego, co miałam mu powiedzieć.
No po prostu fantastycznie.
Dzięki Bogu menadżer odnalazła w sobie jeszcze odrobinę cierpliwości i zaufania do mnie i Michaela. Jak sama twierdziła, gdyby teraz nas wywaliła, sama sobie wykopałaby grób, bo powoli zbliża się coraz bardziej gorący okres. No i jakby nie patrzeć jesteśmy dwójką naprawdę dobrych pracowników. Byliśmy uratowani, chociaż wiedziałam, że kolejna wpadka, choćby najmniejsza, płazem nam nie przejdzie.
Maj powoli się kończył, a Phoebe rzuciła się w wir poszukiwań sukni ślubnej. Na jeden weekend wpadła z Holly do Liverpoolu, byśmy we trzy mogły wybrać się na polowanie, ale nic ciekawego tu nie upatrzyłyśmy. Teraz, kiedy ja siedziałam w pracy, ona biegała po sklepach razem z rudą i Giną. Tak, tą Giną. Moją własną, prywatną siostrą. Ta mała szuja podbierała mi przyjaciółki! Albo te dwie stare szuje podbierały mi siostrę. Jeszcze nie byłam do końca pewna, które z tych stwierdzeń było prawdziwsze i na którą z nich powinnam się bardziej gniewać. Zwłaszcza, że wszystkie trzy co chwila podsyłały mi fotki na dowód tego, jak świetnie się ze sobą bawią. Podejrzewałam, że miało to na celu wzbudzenie we mnie zazdrości i mój nagły powrót, żeby zaprowadzić porządek. Cóż, na to nie było szans. Póki co bałam się nawet zapytać o urlop na ślub przyjaciółki.
W trakcie mojej krótkiej przerwy, kiedy siedziałam w kanciapie i jadłam sałatkę, połączyłam się z dziewczynami na wideo rozmowę, by móc obejrzeć przyjaciółkę w choć jednej sukni.
- O rany, nie! - powiedziałam, jak tylko dziewczyna wyszła z przebieralni. - Wyglądasz jak beza! Dodaj do tego welon i resztę pierdół, a wyjdziesz na gigantyczną mega bezę.
- Popieram - odezwała się Holly, chichocząc cicho.
- Oj dajcie spokój, Zaynowi na pewno się spodoba. - Moja siostra próbowała być poważna, ale po chwili parsknęła śmiechem i całą czwórką rżałyśmy, trzymając się za brzuchy. - Dobra, Phoebe, przebierz się w tą księżniczkową. Crys musi cię w niej zobaczyć. Na bank jej się spodoba. - Zarządziła i już po chwili brunetka razem z Holly zniknęły w przebieralni, a ja miałam chwilę, by porozmawiać z siostrą. Wypytywałam ją, co w szkole, jak sprawy sercowe po tym, jak jednak pogodziła się z Mattem i ogólnie co u niej słychać. Dziewczyna odpowiadała zdawkowo i szybko. Ewidentnie coś jej siedziało na serduchu.
- Okej, mów o co ci chodzi, bo przecież widzę, że zaraz pękniesz - powiedziałam, a ona obrzuciła mnie oburzonym spojrzeniem.
- Wcale nie pęknę! Po prostu chcę zapytać o coś, zanim dziewczyny wrócą - odpowiedziała i wychyliła się do tyłu by sprawdzić, czy Phoebe i Holly się nie zbliżają.
- Niby o co? - Poprawiłam się na krześle, zaciekawiona tym, co siostra ma mi do powiedzenia.
- Jak stoją sprawy z Harrym? - zapytała szeptem. Moja ekscytacja i zaciekawienie opadły. Szczerze mówiąc, miałam nadzieję, że zapomniała o tej naszej śmiesznej umowie i nie miałam zamiaru jej o niej przypominać. Wzruszyłam ramionami, robiąc obojętną minę. - Normalnie. Stabilnie. A jak mają stać?
- Nie wkurzaj mnie Crystal! Nie powiedziałaś mu! - rzuciła oskarżająco.
- No nie. - Przygryzłam wargę przyłapana na gorącym uczynku. - Jakoś nie było okazji.
- Weź przestań pierdzielić! - syknęła. - Gadacie przez telefon jakoś... codziennie? Co dwa dni? Okazji miałaś do groma!
- Ale to nie jest rozmowa na telefon! - warknęłam. Niech sobie gówniara nie myśli, że może podnosić na mnie głos i na mnie syczeć.
-No to zaproś go na weekend do siebie! Niech Mike uda, że ma urodziny, albo zrobi w końcu parapetówkę... - Podsunęła. Cóż, to racja. Michael znalazł stancję już prawie miesiąc temu, a do tej pory nie zorganizował żadnej, choćby najmniejszej imprezy.
- Nie wiem, pomyślę...
- Crystal, pamiętasz naszą umowę? - Cholera! - Miesiąc już minął. Powinnam mu powiedzieć pierwszego dnia po terminie - zagroziła.
- Och proszę - parsknęłam. - Ty się boisz do niego odezwać. - Wyśmiałam ją. - Swoją drogą, to nawet nie wiem czemu, ale dla mnie to nawet lepiej. Nie uwierzę, że tak po prostu polecisz do niego i powiesz, że chyba jednak się w nim bujam.
- A żebyś się tak przypadkiem nie zdziwiła - powiedziała, mrużąc mściwie oczy. Żadna z nas nie zdążyła już nic więcej powiedzieć, bo do pomieszczenia weszła Holly, a zaraz za nią Phoebe, która wyglądała pięknie. Przepięknie.
- Phoebs. To jest ta - powiedziałam oczarowana. Tak powinna wyglądać panna młoda. Wprawdzie Zaynowi spodobałaby się nawet w tej poprzedniej bezie, ale w tej... Facet padnie, jak ją zobaczy i będzie się zastanawiał, czym sobie zasłużył na takie cudo jak Phoebe.
- Mówiłam. - Gina uśmiechnęła się triumfalnie.
- Laski, chyba mamy zwycięską kieckę! - pisnęła Phoebe, a razem z nią ja, Holly i Gina. Niestety, chwilę później pisk uwiązł mi w gardle, kiedy do kanciapy wpadł Michael z nietęgą miną, informując mnie, że menadżer oczekuje mnie u siebie. Przelotnie spojrzałam na zegarek.
KURWA!
Moja przerwa skończyła się kwadrans temu. Chyba miałam kłopoty...
Czeeeeeść!
Już wróciłam! Tęskniliście? Bo ja tak!
Chciałam nawet dać Wam odcinek ze dwa dni temu, ale nie mogłam dodać dedykacji z aplikacji, a gdybym nie zrobiła tego od razu to bym zapomniała, więc sobie darowałam. Ale teraz wróciłam do domu, dosłownie pół godziny temu, zjadłam coś i od razu włączyłam lapka, żeby wrzucić nowy rozdział.
A teraz do dzieła, wrzucajcie na głupią Crys, która jest cipą i tchórzem :)
CZYTASZ
I do [h.s] [zakończone]
FanfictionRok temu wszystko było inne. Nie wyobrażałam sobie siebie taką, jaką byłam teraz. Kiedy patrzę wstecz, zdaję sobie sprawę z tego, jak rok potrafi wiele zmienić w człowieku. Rok temu byłam w Londynie, zaczynałam pracę w butiku Gemmy, mieszkałam z r...