~Part 36~

6.8K 440 43
                                    

Nie spałam długo, ani dobrze. Co jakiś czas się budziłam, zaniepokojona nawet najdrobniejszym hałasem. Co chwila sprawdzałam telefon, by upewnić się, że nikt nie dzwonił. W końcu podniosłam się, kiedy zegarek wskazywał szóstą trzydzieści. Po cichu ubrałam się i zabierając ze sobą telefon wyszłam z pokoju i zeszłam na dół. Zrobiłam sobie płatki i zasiadłam na kanapie w salonie, wlepiając wzrok w jakąś głupią kreskówkę w telewizorze. Minęło pół godziny, kiedy usłyszałam hałasy z góry. Niedługo później ktoś zaczął schodzić po schodach. Kroki zbliżały się w stronę salonu i już po chwili któryś z domowników stanął w progu.

- Nie śpisz już? - Usłyszałam głos mamy, która już kilka sekund później siadała na kanapie obok mnie. - Spałaś w nocy w ogóle?

- Nie wiele - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - Co chwila się budziłam i wierciłam.

- Crystal, wiem, że się martwisz. - Mama pogładziła mnie po ramieniu. - Ale musisz też dać sobie odpocząć. Siedziałaś z nim niemal całą noc, dziś już od rana nie śpisz...

- Boję się, mamo - przerwałam jej drżącym głosem. - Tak strasznie się o niego boję.

- Crissy. - Łagodny głos mamy sprawił, że na nią spojrzałam. Przyglądała mi się zaciekawiona. - Zależy ci na nim, prawda?

Pokiwałam głową. Czułam, jak łzy wypełniają mi oczy.

- Bo ja chyba... Wydaje mi się, że się w nim zakochuję, mamo. I boję się, że to mnie zniszczy - przyznałam szczerze, wywołując pobłażliwy uśmiech na twarzy rodzicielki.

- To nie byłaby miłość, gdyby tego nie zrobiła - odpowiedziała, przytulając mnie. - Czy to dlatego przyjechałaś do domu? - zapytała. Nie wiem, jak ta kobieta to robiła, ale potrafiła przejrzeć mnie jak nikt inny.

- Między innymi - powiedziałam. - Chciałam mu to powiedzieć. I porozmawiać z Giną. Zawiodłam ją i chciałam jej to jakoś wynagrodzić.

- Zabierz ją do kina i na zakupy, a na pewno jej przejdzie. - zaśmiała się mama. - Na jak długo zostajesz?

- Tylko trzy dni. Potem musimy wracać do pracy.

- W takim razie mam nadzieję, że Harry w te trzy dni dojdzie do siebie i zdołasz mu powiedzieć to, co chciałaś mu powiedzieć. - Uśmiechnęła się. Ja natomiast spuściłam wzrok, wbijając go we własne dłonie.

- Teraz już sama nie wiem, czy powinnam... - powiedziałam cicho.

- Co ty znowu opowiadasz? Przecież po to tu przyjechałaś. Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że moja córka tchórzy? - W jej głosie dało się słyszeć tę nutkę prowokacji.

- Nie - odpowiedziałam szybko. - No, może trochę... Ale poza tym... To zabrzmi głupio... - westchnęłam. Sama nie wiedziałam jak mam to powiedzieć.

- Pewnie jeszcze nie jedno co powie mi któreś z moich dzieci zabrzmi głupio - stwierdziła kobieta z rozbawieniem, a później zachęciła mnie do mówienia ciepłym uśmiechem.

- Bo... Kiedy zdecydowałam się mu o tym powiedzieć i już tu przyjechałam, on dostaje kulkę w brzuch i...

- Na litość boską, nie zaczynaj mi tu z bredzeniem, że to niby jakieś przeznaczenie, znak czy inne bzdety - westchnęła z dezaprobatą. - Myślałam, że jesteś mądrzejsza niż to.

- Ale mamo...

- Zapomnij o tym - ucięła. - Zapomnij o wszystkich powodach na nie i tych głupotach, dlaczego miałoby wam nie wyjść i uwierz w ten jeden, najważniejszy na tak. Oboje coś do siebie czujecie. Obojgu wam zależy i oboje tego chcecie. Czy to nie wystarczy, by spróbować? Pamiętaj, kochanie, nie każdy jest taki jak twój ojciec.

- Może masz rację - westchnęłam, a mama zmierzyła mnie spojrzeniem. - No dobrze, nie może, a na pewno masz rację.

- Czyli powiesz mu o tym, jak tylko się obudzi?

- Jak tylko dojdzie do siebie - zapewniłam. Mama kiwnęła głową, a potem poszła do kuchni, szykować dla wszystkich śniadanie. Ja, póki co, nie chciałam pokazywać się dzieciakom na oczy. Na pewno nie kiedy wyglądałam jak siedem nieszczęść. Poprosiłam więc mamę, by powiedziała Dominicowi i Ginie, że jeszcze śpię i że odbiorę ich po szkole, po czym zaszyłam się w swoim pokoju.

Wyszłam dopiero, kiedy moje rodzeństwo opuściło dom. Zjadłam z Michaelem szybkie śniadanie i od razu pojechaliśmy do szpitala.

Na korytarzu czuwali już Niall i Zayn, a w sali mama Harry'ego. Kobieta z trudem zgodziła się odstąpić od syna, ale razem z chłopakami udało nam się namówić ją na chwilę odpoczynku. Obiecałam, że jak tylko coś się będzie działo, natychmiast do niej zadzwonię. Zayn zaoferował się, że odwiezie ją do domu Gemmy i Louisa, gdzie się zatrzymała, a ja poszłam do sali, w której leżał Harry. Od wczoraj nic się nie zmieniło. Wszystko wyglądało tak samo przerażająco. Odłożyłam torbę na pusty fotel przy ścianie i usiadłam na taborecie przy łóżku. Ostrożnie wsunęłam swoją dłoń w jego i zacisnęłam. A potem czekałam.


Wyciukam się przez Was z rozdziałów no! A jak będę wracała to z nożem na gardle, bo nie będę miała nic nowego do dodania. Sępy Wy!

Ale i tak Was kocham xx

Dziękuję za poprawę humoru i za każde słowo wsparcia. Niby siedzę sama w mieszkaniu, ale dzięki Wam jest mi raźniej. Szkoda, że nie mogę każdej z Was wyściskać osobiście, dlatego wysyłam wam takiego wielkeeeeeeego wirtualnego przytulasa *wielki wirtualny przytulas*. Czujecie?!

P.S.: To co, dobijamy do 500 i nowy rozdział? XD

I do [h.s]  [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz